12‑letnia bohaterka. Uratowała przed śmiercią kilkadziesiąt zwierząt. "To jest niesamowita rodzina"
12-letnia Zuzia pomaga rannym i potrzebującym zwierzętom. W ciągu kilku lat uratowała wiele stworzeń, które darzą ją wyjątkowym zaufaniem.
Choć w przyszłości nie planuje zostać weterynarzem, to już dziś można powiedzieć, że pomaga zwierzętom w wyjątkowy sposób. Swoich mniejszych przyjaciół darzy niezwykłym uczuciem i pomaga im na każdym kroku. Bardzo szybko przywiązują się do niej i jak sama mówi - "rozstania bywają trudne". O kim mowa? O 12-letniej Zuzi, harcerce mieszkającej na warszawskiej Sadybie, która uratowała od niechybnej śmierci kilkadziesiąt zwierząt. Postawa dziewczynki wzruszyła Katarzynę Piekarską, posłankę SLD, która postanowiła zgłosić Zuzię do nagrody „Wielkie Serce dla Zwierząt”.
12-letnia Zuzia mieszka wraz z rodzicami i bratem na warszawskiej starej Sadybie. Kiedy odwiedzamy rodzinę, od razu wita nas także Duma - seter irlandzki państwa Kowalewskich. Jednocześnie po ramieniu Zuzi chodzi Marcysia - mały szczurek domowy. - Zwierzęta są u nas od zawsze - mówi pani Danuta, mama 12-latki. - Nie jest tak, że Zuzia dorosła i nagle zaczęliśmy interesować się zwierzętami. Są cały czas - dodaje. Przez okolicznych mieszkańców dziewczynka uznawana jest za prawdziwą bohaterkę. Uratowała przed śmiercią wiele zwierząt. Głównie były to jeże, gołębie, sroki, kaczki, wrony, sikorki, łabędź oraz wiele innych zwierzaków, które jak mówi Zuzia - "przychodzą do niej same".
"Ja tak łatwo nie odpuszczę!"
- Byliśmy na klasowej wycieczce. Nagle, zobaczyłam, że chłopcy zebrali się w kółko i wygląda na to, że chcą kopnąć jakiś kamień. Podeszłam bliżej i zaczęłam bardzo głośno krzyczeć: "stop!" - mówi WawaLove.pl Zuzia. Jak się okazało, był to mały, ranny ptak - pełzacz ogrodowy. - Zaczęłam błagać moją panią o to, by pozwoliła mi zabrać go do domu - mówi z przejęciem 12-latka. - Wywiązała się lekka awantura, ponieważ nauczycielka powiedziała, że absolutnie się na to nie zgadza - wspomina mama Zuzi. - Zadzwoniłam do taty i kazałam mu to załatwić - wtrąca się Zuzia. - Powiedziałam, że tak łatwo nie odpuszczę - dodała. Ostatecznie skończyło się na tym, że tata Andrzej, zadzwonił do opiekunki grupy i prosił, by ptak został przyniesiony do ich domu. Tak też się stało. - Ptak był bardzo poturbowany, ale udało się go odratować - cieszy się pani Danuta, mama 12-latki.
(Fot. Andrzej Kowalewski)
Łabędź Wojtek
Zuzia wspomina historię łabędzia, który poparzył sobie łapy, co stwarzało mu ogromne problemy w poruszaniu i zdobywaniu pokarmu. - Przychodziliśmy do niego codziennie i opiekowaliśmy się nim. Karmiliśmy go bardzo długo. Podrósł, udało mu się przetrwać zimę. Nazwaliśmy go Wojtek. Kiedy tylko krzyknęłam jego imię, od razu przypływał - mówi 12-latka. - Niesamowicie wzruszające było to, że kiedy był już zdrowy i spotkaliśmy go ponownie, przypłynął do nas całą rodziną, by pokazać jak sobie dobrze poradził - dodaje mama Danuta.
(Fot. Andrzej Kowalewski)
"Najgorsze jest rozstanie"
Jak otwarcie przyznaje Zuzia, najgorsze jest rozstanie się z zwierzakami, które wcześniej uratowała i wychowała. - Ja muszę gdzieś wyjechać, lub wyjść, by nie widzieć tego, że już nie zobaczę tych uratowanych przez nas zwierzaków. Muszą robić to rodzice. Ja nie wytrzymuję takich momentów. Raz próbowałam. Kiedy wyleczyliśmy gołębia poszliśmy wypuścić go w miejscu, gdzie było mnóstwo innych ptaków. Nie udało się. Gdy tylko próbowaliśmy go wypuścić, chodził za nami krok w krok, jak pies. Później usiadł jakiemuś panu na głowie, myśląc, że to mój tata, który był podobnie ubrany - śmieje się Zuzia. - Nie dało się go wypuścić - dodaje. - Fruwał po całym domu, wyrósł na pięknego gołębia, a gdy przyniosłam, go do nas, był nawet nieopierzony. Najprawdopodobniej razem z gniazdem do śmieci wyrzucili go robotnicy z pobliskiej budowy. To straszne - wspomina. - Oddaliśmy go do znajomych, którzy mieszkają na wsi i hodują gołebie - dodaje pani Danuta.
(Fot. Andrzej Kowalewski)
Katarzyna Piekarska: "Najpierw chciały ją zadziobac kruki, a potem zaatakował ją mój pies"
Zwierzęta, a w głównej mierze ptaki, trafiają do domu państwa Kowalewskich z rożnych stron. Pewnego dnia o pomoc w przygarnięciu i uratowaniu małej sroki poprosiła znana posłana Sojuszu Lewicy Demokratycznej - Katarzyna Piekarska. Była wiceszefowa MSWiA, tak wspomina spotkanie z Zuzią:
- Zuzia mnie bardzo wzruszyła, kiedy spotkałyśmy się po raz pierwszy. Pewnego dnia, w pobliżu mojego domu, mała sroka wypadła z gniazda. Zobaczyłam, że inne ptaki chcą zadziobać, a mój pies zagryźć, tę biedną sroczkę. Zrobiło się zbiegowisko i ktoś wtedy powiedział, że trzeba tego ptaka zanieść do Zuzi - mówi WawaLove.pl Katarzyna Piekarska, wiceprzewodnicząca SLD. - W ten sposób dowiedziałam się o Zuzi. Zapukaliśmy do mieszkania, wybiegło takie bardzo chude dziewczę - wspomina Piekarska. - Drobniutka, mała dziewczynka wzięła z przejęciem tego ptaka w ręce, którego wcześniej wszyscy trochę obawiali się dotykać, by nie zrobić mu krzywdy. Zaczęłam dopytywać o Zuzię.
Okazało się, że jest to dziewczynka, która ma wiele zwierząt. Jeże, gołębie, wrony i wiele innych stworzeń. Przede wszystkim zwróciłam uwagę na to, że ma bardzo zaangażowanych rodziców, którzy podzielają jej pasję. Poznałam ich i później starałam się dowiadywać, co się dzieję z tą nieszczęsną sroczką - mówi Piekarska.
Udało się ją uratować, mimo, że była w bardzo złej kondycji. Ptak miał na sobie mnóstwo insektów. Jak wspomina mama Zuzi - trzeba było pięć razy dziennie myć tę srokę, która także sprowadziła insekty na naszego szczura. Nie przeszkodziło to jednak w uratowaniu ptaka. Niedługo później mama 12-latki znalazła kolejna srokę, która leżała na chodniku. Obie zostały odchowane i wypuszczone.
Punktualny, jak jeż
Nie tylko ptaki czują się wspaniale w otoczeniu Zuzi. W ogrodzie,przy mieszkaniu, schronienie znalazły także jeże. Na początku jeden. Był nieśmiały, ale regularnie odwiedzał podwórko państwa Kowalewskich. Rozstawione w wielu miejscach miseczki, skutecznie przyciągnęły uwagę innych jeży. Wkrótce przychodziła w to miejsce cała rodzina. - Wybijała godzina 21:30 i pojawiał się cały sznureczek jeży. Latem można było sobie ustawiać zegarek według ich wizyt - śmieje się pani Danuta. Na tym jednak nie koniec. Okoliczni mieszkańcy postanowili przyłączyć się do akcji pomocy jeża i również, podobnie jak Zuzia i jej rodzice, dokarmiają te zwierzęta.
"Kult patyczaków"
W mieszkaniu na Sadybie nie mogło także zabraknąć innych stworzeń. Pojawił się epizod w postaci hodowli patyczaków. Problem polegał na tym, że w pewnym momencie zaczęło ich się robić zbyt dużo... - W szkole zapanował kult patyczaków. Miałam ich w domu za dużo, więc przynosiłam je do szkoły - opowiada Zuzia. - Teraz połowa szkoły ma patyczaki przeze mnie - śmieje się 12-latka.
Nominacja do Plebiscytu Serce dla Zwierząt
Niecodzienne i niesamowicie ofiarne zachowanie 12-latki z Sadyby zostało dostrzeżone przez innych. Wspominaliśmy, że zachwycona jej postawą jest Katarzyna Piekarska. Postanowiła ona zrobić Zuzi niespodziankę i nominować ją do wyjątkowej nagrody. - Niesamowicie podoba mi się postawa Zuzi, biorąc pod uwagę to, że teraz młodzież głównie nie odchodzi nawet od komputera, ona robi coś tak fajnego. Naprawdę mało jest takich dziewczynek, które tak bardzo interesują się zwierzętami. To jest niesamowita rodzina. Tata i mama bardzo wspierają Zuzię w tym, co ona robi. Mieszkamy praktycznie naprzeciwko siebie i często się widujemy - tłumaczy w rozmowie z WawaLove.pl Katarzyna Piekarska.
- Jej postawa tak bardzo mnie wzruszyła, że postanowiłam ją zgłosić do nagrody - „Wielkie Serce dla Zwierząt”. To jest postawa idealna do tej nagrody. Zuzia absolutnie bezinteresownie poświęca swój wolny czas na to, by ratować i opiekować się zwierzętami. Takie postawy należy pokazywać i nagradzać. To bardzo miła i sympatyczna rodzina - podsumowała Piekarska
(Fot. Andrzej Kowalewski)
Sadybę stale odwiedzają: wróble, sikorki, sroki, wrony, dzięcioły (w tym dzięcioł zielony, co jest rzadkością), gołębie, jeże i wiele innych stworzeń, którym pomogła bądź ciągle pomaga dzielna 12-latka. Jej postawa wybija się ponad przeciętność, a zaangażowanie rodziców - pani Danuty i pana Andrzeja - jest wręcz niespotykane i niesamowicie pozytywnie zaskakujące. Doceniając postawę i odnotowując niezwykłą wyjątkowość warszawskiej rodziny, miejmy w pamięci słowa, które usłyszeliśmy od Zuzi : Dbajmy o przyrodę jak najlepiej tylko umiemy, abyśmy nie stracili tego piękna, które dzięki niej nas otacza.
Przeczytaj też: Ewan McGregor w stolicy! Aktor zwiedza miasto