Warszawa. Manifestacja górników i energetyków. "Walczycie z tymi, którzy pomogli wam dojść do władzy"
Przez Warszawę przeszła w środę wielka manifestacja pracowników sektora energetyczno-górniczego. Brali w niej udział związkowcy z OPZZ i "Solidarności". - To nie może być tak, że wy walczycie dzisiaj z tymi, którzy pomogli wam dojść do władzy - zwrócił się do rządzących szef NSZZ "Solidarność" Piotr Duda. Dodał, że wszystko wskazuje na to, że nie jest to ostatnia manifestacja.
Dwie centrale związkowe - NSZZ "Solidarność" i OPZZ - zrzeszające pracowników energetyki i górnictwa zorganizowały w Warszawie dwie manifestacje. Dwa protesty połączyły się przed budynkiem przedstawicielstwa Komisji Europejskiej.
Przemówienia do zgromadzonych wygłosili tam m.in. przedstawiciele obu związków zawodowych: szef "S" Piotr Duda i wiceprzewodnicząca OPZZ Barbara Popielarz.
- Dokończenie Nord Stream 2, przyblokowanie Baltic Pipe, zamknięcie kopalni w Turowie... Za chwilę każą zamykać kopalnie JSW, bo im też będą przeszkadzać przy granicy. To jest sytuacja niedopuszczalna. Dlatego to jest ostrzeżenie dla KE: precz z waszymi łapami od polskiej gospodarki, od polskich pracowników. Żyjemy w państwie narodowym, a nie jesteśmy kolonią państwa niemieckiego - mówił przewodniczący "S" Piotr Duda.
Manifestacja. Związkowcy złożyli petycję do KE. Piszą o "nieodwracalnej tragedii" dla dziesiątek tysięcy polskich rodzin
- Związki zawodowe węgla kamiennego pokazały, że jeśli rząd chce, potrafi prowadzić dialog. Dlatego tutaj wszyscy energetycy, górnicy węgla brunatnego oczekują też umowy społecznej, gwarancji społecznych, porozumienia tak, jak dla węgla kamiennego. Niech rząd siądzie do stołu i zacznie negocjacje. Jeśli nie - setki tysięcy będą na ulicy - ostrzegała Popielarz.
Protestujący złożyli w siedzibie przedstawicielstwa KE petycję. "Orzeczenie natychmiastowego zaprzestania wydobycia węgla w kopalni Turów budzi ogromny niepokój społeczny. Godzi ono w bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju oraz nie uwzględnia negatywnych skutków społecznych. Zamknięcie kopalni w sposób opisany w postanowieniu spowoduje nieodwracalną tragedię dla dziesiątek tysięcy polskich rodzin oraz zaburzy bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju" - czytamy w petycji.
Jacek Sasin: jak spotykamy się ze związkowcami, to z nimi rozmawiamy, a nie strzelamy
Sprzed siedziby przedstawicielstwa KE związkowcy ruszyli w grupach po kilkadziesiąt osób w kierunku Ministerstwa Aktywów Państwowych. Ich przemarszowi ulicą Marszałkowską towarzyszył dźwięk trąbek, wuwuzeli i syren.
Manifestanci nieśli związkowe flagi i transparenty z napisami: "Nic o energetyce, bez energetyków", "Ręce precz od Turowa", "UE i polski rząd - grabarze polskiej energetyki", "Wczoraj Moskwa, dziś Bruksela suwerenność nam odbiera". Skandowali: "tu jest Polska, nie Białoruś".
Kilku protestujących niosło kartonową trumnę z tabliczką z napisem "Śp. energetyka polska po transformacji".
Do protestujących przed Ministerstwem Aktywów Państwowych wyszedł szef resortu, wicepremier Jacek Sasin. Zapowiedział dalszy dialog ze związkowcami. - Ulica nie jest miejscem do rozmów - mówił jednak Sasin. - Ale my jak się spotykamy ze związkami na ulicy, to rozmawiamy, a nie strzelamy jak nasi poprzednicy - dodał.
Po złożeniu na ręce ministra petycji związkowcy ruszyli dalej. Kolejnym przystankiem miało być Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii. Ostatecznie związkowcy ominęli ten resort, twierdząc, że tam nie warto się zatrzymywać i składać petycji.
Duda: nie może być tak, że wy walczycie dzisiaj z tymi, którzy pomogli wam dojść do władzy
Około godziny 14 czoło manifestacji dotarło przed Kancelarię Premiera Rady Ministrów. - Mamy informację, że końcówka manifestacji jeszcze nie wyszła od Gowina - stwierdził do zebranych jeden ze związkowców. Przypomnijmy, że resort rozwoju, pracy i technologii ma siedzibę przy pl. Trzech Krzyży. - A jeśli nie będzie dialogu, to jeszcze nie raz tu przyjdziemy - dodał.
Związkowcy złożyli w KPRM petycję do premiera.
- Zniszczyliście dialog społeczny, my tego dłużej tolerować nie będziemy - mówił przed siedzibą KPRM szef "S" Piotr Duda. - Niech pan przypomni sobie, jak był pan w Solidarności Walczącej. Jak będzie pan jechał na następny szczyt klimatyczny, to niech pan wepnie sobie znaczek Solidarności Walczącej w klapę i walczy o Polskę - mówił.
Duda zaapelował też do Morawieckiego, by rozwiązał problem z prezes Jastrzębskiej spółki Węglowej, która "walczy z 'Solidarnością'". - To tak nie może być, że wy walczycie dzisiaj z tymi, którzy pomogli wam dojść do władzy - stwierdził Piotr Duda.
Dodał, że wszystko wskazuje na to, że nie jest to ostatnia manifestacja.
Tuż przed godziną 15 manifestacja została zakończona. Jej uczestnicy powoli zaczęli się rozchodzić.
Warszawa. Jedna branża, dwie centrale związkowe
Organizatorem pierwszego protestu, który rozpoczął się o godz. 10.30, jest Ogólnopolski Komitet Protestacyjno-Strajkowy, zrzeszający 16 organizacji związkowych w spółkach energetyczno-górniczych, okołoenergetycznych oraz ciepłowniczych.
- Od wielu lat jesteśmy zapewniani, że tzw. zielona transformacja będzie sprawiedliwa i że nie będzie powtórki z lat 90., kiedy to zamykano zakłady pracy, a tysiące pracowników z dnia na dzień znalazło się na bruku - tłumaczy szef OPZZ Andrzej Radzikowski. - Już w maju ubiegłego roku apelowaliśmy do premiera Mateusza Morawieckiego o rozmowy na temat przekształceń w górnictwie i energetyce. Niestety rząd nie podjął tej inicjatywy, a rozmowy ze związkami zawodowymi rozpoczął dopiero po strajkach górników Polskiej Grupy Górniczej. Rozmowy ograniczyły się głównie do tej spółki i do wydobycia węgla kamiennego, pomijając zupełnie kwestię węgla brunatnego i energetyki - dodał.
Według związkowców likwidacja miejsc pracy w tym sektorze już się rozpoczęła, a wbrew wcześniejszym zapewnieniom pracownicy nie otrzymali ofert pracy. Na domiar złego Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, po rozpatrzeniu skargi Czech, wezwał do wstrzymania wydobycia w Kopalni Węgla Brunatnego Turów. Chwilę później wyszło na jaw, że sprawa się toczy od pięciu lat. Zdaniem związkowców wiele wskazuje na to, że polskie władze niedostatecznie broniły w tej sprawie interesów swoich obywateli.
Drugi protest zorganizowała "Solidarność". Jej członkowie za punkt zbiórki wyznaczyli sobie siedzibą KE w Warszawie. Ich trasa przemarszu częściowo pokrywa się z trasą przemarszu związkowców z OPZZ.
Także związkowcy z "S" skarżą się na brak dialogu społecznego, łamanie praw pracowniczych i związkowych oraz obawiają się utraty miejsc pracy.