Wałęsa znów pozywa Wyszkowskiego. "Szczyt bezczelności i ostateczna kompromitacja"
• Lech Wałęsa po raz kolejny pozwał Krzysztofa Wyszkowskiego
• Były prezydent domaga się m.in. zaprzestania rozpowiadania przez legendę trójmiejskiej opozycji, że był tajnym współpracownikiem SB
• To brzmi jak ponury żart i niebywała bezczelność - mówi WP Krzysztof Wyszkowski
• Ta sprawa skończy się ostateczną kompromitacją Wałęsy - dodaje
Krzysztof Wyszkowski i Lech Wałęsa znów spotkają się na sali rozpraw. Były prezydent pozwał legendarnego działacza trójmiejskiej opozycji i założyciela Wolnych Związków Zawodowych, gdyż uznał, że ten swoimi wypowiedziami naruszył jego dobra osobiste. Chodzi o wypowiedzi, którymi pozwany sugerował, że wygrał wcześniejszy proces z Wałęsą i nazywał go tajnym współpracownikiem, który brał pieniądze od SB za donoszenie na kolegów.
Były prezydent domaga się, by Wyszkowski zaprzestał rozpowszechniania takich informacji, doprowadził do usunięcia ich z mediów oraz przeprosił za swoje słowa. Prawnik Lecha Wałęsy powołał się przy tym na wyrok sądu lustracyjnego z 2000 roku, z którego wynika, że jego klient nie współpracował z bezpieką.
- Pozew byłego prezydenta przyjąłem z wielkim zasmuceniem. Na kompletny absurd zakrawa fakt, że po materiałach znalezionych w tzw. szafie Kiszczaka ma on jeszcze czelność, by domagać się ode mnie odwołania tego, co wcześniej mówiłem na temat jego współpracy z SB. To jakiś ponury żart i niebywała bezczelność - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polska Krzysztof Wyszkowski.
Były lider "Solidarności" pozywa Krzysztofa Wyszkowskiego m.in. za to, że ten miał mówić, iż Wałęsa przegrał z nim proces. Pytany o tę sprawę Wyszkowski tłumaczy: - Ja ten proces wygrałem merytorycznie. Twierdziłem, że Wałęsa był agentem, donosił na kolegów, brał za to pieniądze i w świetle dowodów mówiłem prawdę. Po prawie 10 latach procesu sąd uznał, że dołożyłem należytej staranności podczas uzasadniania moich racji oraz zwolnił mnie ze wszystkich kosztów sądowych. To również można interpretować jako moją wygraną.
Wyszkowski zapewnia, że nie da się zastraszyć groźbą procesu i po raz kolejny zmierzy się z Lechem Wałęsą w sądzie. Przyznaje jednak, że pewien problem stanowią dla niego koszty postępowania. - Zresztą nie tylko one, bo do kwestii finansowych dochodzą jeszcze czas oraz nerwy. Ale trudno, jeżeli Lech Wałęsa chce się procesować, to skończy się to jego ostateczną kompromitacją - kończy były działacz opozycji.
Wirtualna Polska zwróciła się również z pytaniami do Lecha Wałęsy, ale były prezydent nie chciał komentować sprawy.
Ponad 10 lat walki
Przypomnijmy, że jest to już kolejny spór sądowy pomiędzy Wałęsą a Wyszkowskim. Historia spraw jest natomiast bardzo długa i zawiła. W 2005 roku były prezydent wytoczył opozycjoniście proces o naruszenie dóbr osobistych za nazwanie go współpracownikiem SB o pseudonimie "Bolek". Po kilku latach postępowania Wałęsa uzyskał wyrok, w którym sąd nakazał Wyszkowskiemu przeprosiny. Na skutek odwołania wyrok został uchylony do ponownego rozpoznania.
W 2010 Sąd Okręgowy w Gdańsku oddalił pozew byłego prezydenta, nie przesądzając kwestii merytorycznych, uznał bowiem, że Krzysztof Wyszkowski zachował należytą staranność w wykazaniu, iż Lech Wałęsa mógł być tajnym współpracownikiem. Rozpatrując odwołanie Lecha Wałęsy, Sąd Apelacyjny w Gdańsku w 2011 roku zmienił ten wyrok, uwzględniając w części powództwo i zobowiązując Krzysztofa Wyszkowskiego do przeprosin. Po kolejnym odwołaniu Sąd Okręgowy w Gdańsku oddalił zażalenie byłego prezydenta i obciążył go kosztami procesu. Wyrok był prawomocny i nie przysługiwało od niego odwołanie.
Z kolei w 2009 roku za nazwanie Krzysztofa Wyszkowskiego w jednym z wywiadów "małpą z brzytwą", "wariatem" i "chorym debilem", Lech Wałęsa został zobowiązany przez sąd do zapłaty 7,5 tysiąca złotych zadośćuczynienia.