Wałęsa: sumienie mnie pyta, czy musiało do tego dojść?
Kłaniając się tej ofierze, pomyślmy o tym, co zrobić, aby w sposób praktyczny ta ofiara już się nigdy nie powtórzyła - powiedział b. prezydent Lech Wałęsa podczas uroczystości upamiętnienia śmierci dziewięciu górników z kopalni Wujek w Katowicach. Były prezydent złożył kwiaty pod krzyżem-pomnikiem przy katowickiej kopalni Wujek.
01.12.2011 | aktual.: 01.12.2011 16:20
- Kiedy ja staję w takim miejscu, zawsze sumienie pyta mnie, czy musiało do tego dojść? (...) I sumienie pyta mnie, czy można było tego uniknąć, czy zrobiłem wszystko, czy zrobiliśmy wszystko, aby do tego nie doszło? Ale kiedy do tego doszło i jest to nieodwracalne, to sumienie mnie pyta, czy ta ofiara przynosi efekty? Czy ta ofiara naprowadza nas na właściwe tory? Czy ją szanujemy? Czy warto było ponieść tę ofiarę? - mówił Wałęsa.
- Te odpowiedzi nie są zawsze korzystne i dla mnie, ale też i dla nas. I dlatego kłaniając się tej ofierze, pomyślmy o tym, co zrobić, aby w sposób praktyczny ta ofiara już się nigdy nie powtórzyła, ale by przede wszystkim uczciwe i dobre rozwiązania po niej następowały. Tych dobrych rozwiązań, uczciwych i szczerych, sobie, ale i państwu życzę - zaznaczył Wałęsa.
Pierwszy przywódca Solidarności przyjechał do Katowic na kilkanaście dni przed 16 grudnia, kiedy odbędą się główne obchody 30. rocznicy krwawej pacyfikacji kopalni. Pytany, dlaczego nie pojawi się na głównych uroczystościach, tłumaczył, że gdy przyjeżdża w to miejsce, "trochę maltretuje" go sumienie. - Czy można było tego uniknąć, czy ta ofiara jest dzisiaj dobrze spożytkowana, czy możesz powiedzieć tym dzieciom, żonom, że zapłaciliśmy ofiarę, ale ona nie jest zniszczona, czy się zachowujemy porządnie ze względu na tę ofiarę. Mam tyle problemów, nie chcę jeszcze katować się tymi pytaniami wciąż bez przerwy. Stąd trochę tego unikam, bo nie mam dobrych odpowiedzi. Nie mogę powiedzieć, że wszystko zrobiłem, nie mogę powiedzieć, że teraz robię, w związku z tym - no właśnie - mam dyskomfort - wyjaśniał Wałęsa.
Proszony przez dziennikarzy pierwszy lider Solidarności wspominał w Katowicach chwile przed jego zatrzymaniem w 1981 r. Rozmawiał wówczas telefonicznie z jednym z generałów, któremu deklarował, że jeżeli gdziekolwiek będzie groziło rozwiązanie siłowe, jest gotów stawić się i wyprowadzić ludzi, by nie polała się krew. W odpowiedzi generał dał mu do zrozumienia, że jest wojna i chodzi o to, że - aby przestraszyć naród, żeby naród nie lekceważył wojny - musi być ofiara.
- Dlatego teraz szukam odpowiedzi, czy ta ofiara była wybrana z premedytacją, przeliczona, na przestraszenie Polski, by przypadkiem nie lekceważono stanu wojennego - przyznał w Katowicach Wałęsa. Jak dodał, zdawał sobie w tym czasie sprawę "z końca pewnego okresu". Poprosił przy tym media o pomoc w odszukaniu red. Ewy Pawłowskiej z ówczesnej "Trybuny Ludu", która - jak mówił - nagrała wówczas taśmę z jego wypowiedziami o ówczesnym oglądzie sytuacji, a do której dotąd nie udało mu się dotrzeć.
Wałęsa zaznaczył również, że należy rozpatrywać "dwa grudnie". - Pierwszy, który też prowadziłem w 1970 r., to był inny grudzień - nie byliśmy w ogóle zorganizowani, to była bardziej anarchia niż walka. Rozliczenia tamtego grudnia są trudne, bo w tamtym grudniu popełniłem błędy - nie zrzeszyłem się ze stoczniami, z Gdynią, poddałem strajk wcześniej i potem siły poszły i wystrzelały w Gdyni trochę ludzi - wskazał dawny lider Solidarności.
- Gdybym tego błędu nie popełnił i zrobił to, co zrobiłem w 1980 r., nie byłoby tamtej ofiary. Jako robotnik, stoczniowiec, jestem wściekły - płaczę nad kumplami, że zginęli, ale jako strateg zastanawiam się, jakby się potoczyły losy, gdybyśmy zdobyli miasto - niezorganizowani, bez znajomości rzeczy. Ile by było więcej ofiar, a może nie byłoby wcale. To są pytania, które nie pozwalają dobrze rozliczyć tamtego czasu. Ten czas (grudnia 1981 r. - przyp. red.) można rozliczyć - dodał Wałęsa.
Poproszony jednak o komentarz, czy kara dwóch lat więzienia dla autorów stanu wojennego jest adekwatna (w czwartek takich kar zażądał prokurator w mowie końcowej procesu b. szefa PZPR Stanisława Kani i b. szefa MSW gen Czesława Kiszczaka) Wałęsa odmówił.
- Politycy powinni tworzyć programy na dziś i jutro i iść do przodu. Powinni stwarzać warunki do wszelkich rozliczeń, ale nie powinni się brać za rozliczenia. W demokratycznym państwie są powołane do tego struktury (), ale niech się odczepią od tego politycy - zaapelował.
Po złożeniu kwiatów b. prezydent odwiedził muzeum przy kopalni Wujek. Obejrzał m.in. makietę, przedstawiającą przebieg pacyfikacji kopalni przez oddziały ZOMO - oprowadzany przez przedstawicieli Społecznego Komitetu Górników KWK Wujek Poległych 16 grudnia 1981 r.: Krzysztofa Pluszczyka i Stanisława Płatka.
Wałęsa wpisał do księgi pamiątkowej muzeum tekst: "Dziękuję za kultywowanie pamięci o latach walki o demokratyczną Polskę i o ludziach, którzy w tej walce uczestniczyli. Szczęść Boże". Wygłosił też krótkie przemówienie do odwiedzającej to miejsce grupy młodzieży z Siemianowic Śląskich. Po południu b. prezydent wziął udział w barbórkowych uroczystościach Katowickiego Holdingu Węglowego w Teatrze Śląskim.