Wałęsa: sukces USA będzie sukcesem Polski
Dawno nie było człowieka i przywódcy, który skupiłby na sobie tak wielką nadzieję setek milionów ludzi. Nawet więcej – te nadzieje zostały nazwane Obamą. Napompowany został ogromny balon oczekiwań i potrzeb. Oby nie okazał się bańką mydlaną, a raczej mocnym balonem, który wzniesie Amerykę, a z nią świat ku nowej epoce. W Polsce, w innej lokalnej skali, podobnie było rok temu, kiedy PO wygrywała wybory.
Nowy prezydent USA nazywa nową epokę „erą odpowiedzialności”. I wielka w tym racja, bo w coraz mniejszym świecie jesteśmy, a żyjąc coraz bliżej siebie stajemy się za siebie coraz bardziej odpowiedzialni i od siebie zależni. Ja dodałbym, że musimy być tym samym coraz bardziej solidarni. Bo brać odpowiedzialność to być solidarnym. Odpowiedzialni i solidarni powinni być zwłaszcza silniejsi wobec słabszych. Ale i ci słabsi muszą rozumieć, że nie staną się silniejsi osłabiając silnych. Tylko wzmacnianie wzajemne leży we wspólnym interesie. Bo dziś opłaca się działać w tym samym kierunku. Sukces jednego człowieka jest sukcesem drugiego. Nowy prezydent USA będzie musiał udowodnić, że tak właśnie myśli, że nie tworzy tylko płonnych nadziei. Nie będzie to łatwe, bo prezydent Obama obiecał nawet łączenie ognia z wodą. Trzeba sporo sprytu i determinacji, żeby się to udało. Nie jest to niemożliwe.
Zerkając jeszcze wstecz trzeba oddać sprawiedliwość odchodzącemu prezydentowi. Przeszedł dwie trudne kadencje, w których zadziało się chyba wszystko, co mogło się zadziać. W wielu momentach dorównał mądrością i rozsądkiem swojemu poprzednikowi-ojcu. Chwilami tego mu brakowało. W ważnych, kluczowych sytuacjach sprawdził się i wziął odpowiedzialność nie tylko za Stany, ale też za świat. I z każdym miesiącem będzie to doceniane, bardziej niż jego potknięcia. Oby tylko nie z racji potknięć nowego prezydenta.
Nowa sytuacja w USA to też nowa sytuacja dla nas. Trzeba dobrze wykorzystać te uwarunkowania i doprowadzić do tego, żeby w przyszłości ustępujący po dobrze wykonanym zadaniu prezydent USA zadzwonił jednak do naszego prezydenta z dobrym słowem na odchodne. Tym razem nie udało się, telefon naszego prezydenta milczał. Ominięty został w sposób zauważalny i niepokojący.
Wiele zależy od nas, jak stanie się w przyszłości. I od tego, jak nasze nadzieje zostaną spełnione. Ciągle przypominam, jak wielkie nadzieje powstały u Polaków po odsunięciu od władzy demagogów i populistów w 2007 roku. Nie przymierzając – bo skala inna – czuliśmy się trochę, jak Amerykanie wybierający Obamę. Zmiana władzy w Polsce to już był sukces, ale tym większe mieliśmy oczekiwania, aby zmieniać rzeczywistość, aby wykazywać się odwagą w mądrych decyzjach. Szczególnie teraz – w momencie niepewności gospodarczej, zadyszki finansowej. To prawdziwy egzamin z męskości politycznej i odpowiedzialności polskiej władzy. Trzymam mocno kciuki za polski rząd, trzymam kciuki za nową administrację w USA. Sukces USA będzie naszym. Nasz – może w innej skali – też ich. Obyśmy mieli jak najwięcej wspólnych osiągnięć.
Lech Wałęsa specjalnie dla Wirtualnej Polski