Wałęsa o IPN: oni są śmieszni
To ich sprawa, oni są śmieszni - powiedział Lech Wałęsa o Instytucie Pamięci Narodowej, który w katalogu osób prześladowanych w czasach komunizmu nie umieścił nazwiska b. prezydenta. Zdaniem IPN przypadek Lecha Wałęsy jest skomplikowany i będzie rozpatrzony później.
25.08.2008 | aktual.: 25.08.2008 19:18
Nie byłem internowany, nie byłem aresztowany, nie byłem trzy razy zwalniany z pracy - mówił ironicznie b. prezydent. Stwierdził, że nie ma pretensji do IPN. Ja mam swoje sprawy, ci ludzie mnie nie interesują - dodał.
Rzecznik IPN Andrzej Arseniuk podkreślił, że przypadek Lecha Wałęsy jest "skomplikowany", dlatego archiwiści IPN zajmą się nim później. Na razie w prowadzonym przez IPN katalogu represjonowanych umieszcza się dane osób, których historia nie budzi kontrowersji. Osoby te muszą wyrazić zgodę na taką publikację. Obecnie w katalogu jest około 2 tysięcy nazwisk, a represjonowanych było co najmniej kilkaset tysięcy.
Ja nawet, tak mówiąc szczerze, nie chciałbym się znaleźć obok Wyszkowskiego, Kaczyńskich, czy Gwiazdy. Ja byłem w innym towarzystwie, oni mi przeszkadzali, a nie pomagali - powiedział Wałęsa.
Były przywódca "Solidarności" dodał, że fakty mówią same za siebie. Były prezydent dodał, że był wielokrotnie przesłuchiwany, kilka razy internowany, aresztowany i zwalniany z pracy. Kto chce i nie wierzy niech sprawdzi- dodaje.
Obecnie w katalogu opracowywanym prze IPN jest kilka tysięcy nazwisk. W katalogu znaleźli się główni adwersarze Wałęsy Andrzej Gwiazda i Anna Walentynowicz. Ostateczną decyzję o umieszczeniu danych w katalogu podejmie Biuro Lustracyjne Instytutu Pamięci Narodowej.
To ustawodawca, zlecając Instytutowi przygotowanie katalogów represjonowanych wskazał, że umieszcza się w nim dane osób, na które służby specjalne PRL zbierały informacje, a wobec tych osób nie stwierdzono dokumentów świadczących, iż służyły, pracowały lub były tajnymi współpracownikami organów bezpieczeństwa państwa - podkreślił rzecznik IPN.
Jak poinformowała "Gazeta Wyborcza", w opublikowanym przez Instytut katalogu prześladowanych w czasach komunizmu nie ma Lecha Wałęsy, są za to jego główni adwersarze zarzucający mu, że był agentem - m.in. Andrzej i Joanna Gwiazdowie czy Anna Walentynowicz.
Według gazety to, że nazwisko Wałęsy nie widnieje w katalogu, wpływ ma fakt, iż za przygotowanie danych do zbioru w Gdańsku odpowiada Sławomir Cenckiewicz, szef biura udostępniania archiwów IPN, a w Warszawie - Piotr Gontarczyk (wiceszef pionu lustracyjnego IPN) - historycy, autorzy książki pt. "SB a Lech Wałęsa - przyczynek do biografii".
Katalog rozpracowywanych przez komunistyczne służby specjalne to jeden z czterech wykazów osobowych, które Instytut ma obowiązek publikować na swej stronie internetowej. Gdy archiwiści IPN uznają, że ktoś był prześladowany, a jednocześnie nie współpracował z bezpieką i nie był jej funkcjonariuszem, wpisują go do katalogu - wyjaśnia dziennik.
Według stanu na niedzielę jest w nim 2129 nazwisk. Rzecznik IPN Andrzej Arseniuk zapewnia "GW", że to przypadek, iż Wałęsy nie ma w katalogu pokrzywdzonych, bo Instytut nie kieruje się tu żadnym kluczem, a wszystko zależy od tego, jakie dane do biura lustracyjnego, które uzupełnia katalogi, spływają z oddziałów do centrali IPN.
Według książki Cenckiewicza i Gontarczyka, w archiwach IPN oprócz wielu dokumentów potwierdzających represje Wałęsy zachowały się także dokumenty świadczące, iż późniejszy prezydent był tajnym i świadomym współpracownikiem SB o pseudonimie "Bolek". Wałęsa kategorycznie zaprzecza, by taką współpracę podjął.