Wałęsa i Havel razem ws. Białorusi
"Dyktatura Łukaszenki nie może trwać bez końca
i z całą pewnością nie wytrzyma siły narastającej świadomości
obywatelskiej" - napisali we wspólnym liście b. prezydenci Polski
i Czech Lech Wałęsa i Vaclav Havel w związku z niedzielnymi
wyborami prezydenckimi na Białorusi.
"Jeśli Unia Europejska będzie zdolna udzielić realnego wsparcia społeczeństwu obywatelskiemu, upadnie ostatni nie demokratyczny reżim u jej granic, a stanie się to tak szybko jak niegdyś upadły reżimy komunistyczne. Im silniejsza będzie opozycja demokratyczna, tym mniej bolesne będzie przejście w demokrację i transformacja społeczeństwa Białorusi" - czytamy w liście Wałęsy i Havla, zatytułowanym "Dlaczego Aleksander Łukaszenko przegra?".
Prezes Instytutu Lecha Wałęsy w Warszawie Piotr Gulczyński wyjaśnił, że list ma charakter otwarty i jest skierowany do europejskiej opinii publicznej.
"Wyborów prezydenckich na Białorusi nie można nazwać wolnymi. Tak jak w krajach Europy środkowej i wschodniej, przed upadkiem żelaznej kurtyny, Białorusini nie mogą realnie i swobodnie decydować o swojej przyszłości. Autorytarna władza prezydenta Łukaszenki, całkowicie zdominowała całe życie publiczne, gospodarkę, środki masowego przekazu. Państwo jako główny pracodawca daje wyraźnie do zrozumienia, jakiego oczekuje wyboru. Za sprzeciw wobec woli państwa grozi utrata pracy lub wyrzucenie ze szkoły. Ponawiane protesty kończą się więzieniem" - głosi list b. przywódców Polski i Czech.
Wałęsa i Havel podkreślili zarazem, że obecna sytuacja na Białorusi "nie różni się zanadto" od tego co działo się w Polsce i Czechosłowacji w latach 70. i 80.
"I tak samo jak wtedy w naszych krajach, rzeczywistość na Białorusi może wydawać się niezmienna, a szanse na przemiany polityczne nie rokują nadziei. Pomimo coraz silniejszych prześladowań, grożących za każdy przejaw wolnej woli, rozkwita pragnienie godnego życia i budowania demokratycznej przyszłości Białorusi, praworządnego państwa, przestrzegania praw człowieka i obywatela" - uważają byli prezydenci Polski i Czech.
Ich zdaniem "niecodziennym sukcesem" jest również "zaufanie okazane opozycyjnemu przywódcy Aleksandrowi Milinkiewiczowi", który jest nie tylko "wyjątkową osobowością, będącą w stanie poprowadzić Białoruś do demokracji", ale również "prawdziwym politykiem europejskiego formatu". "Bez wątpienia zasługuje on na wsparcie państw demokratycznych i powinien być postrzegany i przyjmowany na forum europejskim i światowym, jako demokratyczny reprezentant białoruskich obywateli" - podkreślono w liście.
"Wolny świat powinien wsłuchać się w postulaty białoruskich działaczy, zarówno, jeśli chodzi o pomoc ofiarom represji politycznych, wsparcie dla niezależnych mediów, zniesienie opłat za wizy, czy też zorganizowanie stypendiów, które powinny być przydzielane niezależnie od białoruskich urzędów. Wszystko to może wyraźnie przyczynić się do powstania społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi" - napisali Wałęsa i Havel.
Wałęsa przyznał, że nie jest zwolennikiem pisania tego rodzaju listów, ale namówił go do tego Havel.
Problem Białorusi polega na tym, że jest najbardziej podporządkowanym Rosji krajem europejskim. I to we wszystkich strategicznych sprawach takich jak prąd, gaz, paliwo. I dlatego Białoruś, idąc do wolności, musi to robić z milczącą zgodą Rosji. Jeśli tego nie uwzględni, to ani Polska, ani Europa nie są w stanie skutecznie pomóc Białorusi. I kraj ten po miesiącu padnie na kolana i wróci do Rosji - powiedział b. prezydent.
Wałęsa nie ma najmniejszych wątpliwości, że w niedzielnych wyborach prezydenckich na Białorusi wygra ponownie urzędujący prezydent Aleksander Łukaszenko. To dobry populista demagog, a na te czasy to zdaje egzamin - dodał.