Wałęsa dla WP: recepta na demokrację nie zmienia się
Recepta na demokrację nie zmienia się, mimo że zmieniają się uwarunkowania. Tak, jak w Polsce sprzed 20 lat, tak dziś w Tunezji potrzebne są trzy elementy: uczestnictwo, dialog i solidarność. To lekcja polskiej Solidarności, pisana zgodnie z duchem nauk Jana Pawła II. Dziś trzeba je przypominać.
30.04.2011 | aktual.: 10.05.2011 13:54
Po pierwsze więc – uczestnictwo. Największym zagrożeniem dla rodzącej się demokracji jest brak udziału szerokich mas społeczeństwa w przemianach. Transformacja musi zasypywać ten znany i u nas w czasach walki z komunizmem podział na my-oni. Nie nastąpią głębokie trwałe przemiany, jeśli nie będą uczestniczyć w nich obywatele, organizacje społeczne, związki zawodowe. Nie może być tak, że nowe demokratyczne władze chcą budować nowe państwo, a związki zawodowe organizują blokady, przedstawiają żądania. Zapominają, że to są żądania do starego systemu, a nie nowego. Najpierw trzeba coś razem zbudować, włączyć się. Na tym etapie – po obaleniu starego, a przed stworzeniem nowego - rola związków zawodowych jest jeszcze inna. Muszą brać częściowo odpowiedzialność za przemiany, przekonywać ludzi do nich i ich kosztów, do cierpliwości i współodpowiedzialności. Łatwiej jest protestować, trudniej budować. Wiemy to też na naszym przykładzie. I mówię to jako były związkowiec. Konieczny jest teraz udział, a nie protest.
Kiedy ugruntuje się demokracja, związki zawodowe przyjmą rolę najwłaściwszą – walkę o prawa pracowników, kierowanie postulatów i żądań wobec państwa i kapitalistów.
Teraz muszą pomagać i oczywiście pilnować, żeby przemiany szły odpowiednio i demokratycznie. Muszą patrzeć władzy na ręce, ale jej pomagać, a nie kopać po kostkach. Na to przyjdzie czas później, w razie potrzeby.
Po drugie, dialog. Nawet trudny, nieprzyjemny, ostre dyskusje i kłótnie. Ale zawsze w demokratycznych ramach prawa. To dużo lepsze na tym etapie budowania niż konfrontacja i protesty na ulicach. Rolą nowych władz jest włączenie do dialogu jak więcej grup, konieczne jest słuchanie ludzi, uwzględnianie postulatów narodu, związków, organizacji. Każdy obywatel musi mieć poczucie, że jego głos się liczy, że jego potrzeby są brane pod uwagę. A więc za odpowiedzialnością i uczestnictwem każdego musi iść prawo do dialogu, do prezentowania swoich racji. W innym przypadku racje te będą prezentowane na ulicach za pomocą argumentów siły, a nie siły argumentów. Wtedy nie uda się niczego zbudować. Dialog musi przejść na każdy poziom - od władzy centralnej, do lokalnej. Na tym tylko można budować demokrację i samorządność. Bez woli ludu, jego zaangażowania i głosu nie da się ugruntować demokracji.
Po trzecie, solidarność. W Polsce w latach 90. widzieliśmy, że wielu ludzi sobie poradziło. Dobrze wykorzystywali czas przemian, robili pieniądze, interesy, kariery. I budowali nową Polskę – ładniej lub mniej ładnie, ale zawsze na nowo . Było jednak wielu takich, którzy zostali z boku, poza nurtem przemian i dobrodziejstw demokracji. Nie odnaleźli się w nowej rzeczywistości. Nie każdy jest sprytny, nie każdy lubi kapitalizm. Kiedy padały PGR-y namawiałem, żeby Balcerowicz miał „brata bliźniaka” - organizację lub program osłonowych i aktywizacyjnych, który szedłby za tym pierwszym Balcerowiczem, za tymi przemianami kapitalistycznymi i budował ochronę dla niedostosowanych, dla słabszych. Aby stwarzał im programy mądrej pomocy w nowej trudnej rzeczywistości. Tego zabrakło, wielu wykluczyło się albo zostało wykluczonych z sukcesu transformacji. Z tego powstawała nowa bieda. Zbyt dużo nowej biedy. Rodzące się dziś demokracje muszą o tych słabszych pamiętać. Trzeba przewidzieć programy dla biednych i
niedostosowanych. Im będzie lepiej, lepiej będzie bogatym i sytym. Na tym polega solidarność. I rola państwa.
Tego uczył nas Jan Paweł II. Nie wszystkiego posłuchaliśmy, nie wszystko się udało. Jego nauki niezmiennie, niezależnie od czasu i uwarunkowań pozostają te same. Może teraz Błogosławiony przypomni nam mocniej, co tak naprawdę znaczy dialog – kiedy niektóre partie o tym zapomniały, widzą wszędzie wrogów i spiski. Może przypomni, co to jest uczestnictwo i odpowiedzialność – kiedy odpowiedzialność zrzucamy na innych, kiedy rezygnujemy z uczestnictwa. Może wreszcie przypomni, co to jest solidarność – kiedy inni zostają na gorszej stacji i nie mogą znaleźć swojego miejsca na ziemi. Posłuchajmy, jak posłuchaliśmy w 1979 roku, a z tego zrodziła się wielka Solidarność.
Lech Wałęsa specjalnie dla Wirtualnej Polski