Waldemar Pawlak będzie doradcą Janusza Piechocińskiego?
Marek Sawicki dostał od Janusza Piechocińskiego propozycję powrotu do resortu rolnictwa? Tak spekulowała "Gazeta Wyborcza", powołując się na wypowiedzi ludowców. W ten sposób nowy szef PSL chciał podobno spłacić Sawickiemu dług, bo także dzięki głosom jego sympatyków, udało się obalić Waldemara Pawlaka. Co na to Sawicki? - Dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską. Były minister rolnictwa pytany o rolę, jaką Waldemar Pawlak będzie teraz odgrywał w PSL, mówi: - Nie schodzi do podziemia, nie idzie na emeryturę. Jego doświadczenie przyda się nie tylko partii, ale także resortowi gospodarki. Widzę u niego wolę współpracy.
WP: Agnieszka Niesłuchowska: Podobała się panu konferencja Donalda Tuska i Janusza Piechocińskiego?
Marek Sawicki: Przebiegała w przyjaznej atmosferze.
WP: Janusz Palikot twierdzi, że była skandaliczna.
- To klasyczny, palikotowski przykład mowy nienawiści. Podobnie zachowywał się Mariusz Błaszczak czy Leszek Miller, którym nie udało się skłócić PSL z PO przy wymianie kierownictwa Stronnictwa.
WP: Przyzna pan jednak, że konstrukcja konferencji była zaskakująca. Premier zaczął od przedstawienia porządku obrad ostatniej Rady Ministrów, a dopiero potem przeszedł do meritum i wskazał nowego wicepremiera. Ewidentnie chciał pokazać, że to on rozdaje karty.
- Specjalnie mnie to nie zdziwiło. Wiadomo, że PO jest silniejszym partnerem w koalicji a premier ma wyższą pozycję od wicepremiera. Jeśli ktoś oczekiwał, że Janusz Piechociński na pierwszej konferencji tupnie nogą i zdominuje Donalda Tuska to źle przewidywał.
WP: Ale czy nie byłoby bardziej eleganckie, by zacząć od przedstawienia efektu rozmów z koalicjantem?
- Pewnie gdyby zaczął inaczej, też byłyby powody do czepiania się. Jak chce się uderzyć psa, kij się zawsze znajdzie.
WP: Prezes PSL został przymuszony przez partię do wejścia do rządu i objęcia stanowiska szefa resortu gospodarki? Tak twierdzi opozycja.
- Nie sądzę. Uczestniczyłem i w posiedzeniu Rady Naczelnej i Naczelnego Komitetu Wykonawczego i nie widziałem tam żadnego przymuszania. Myślę, że od momentu wygranej, zdawał sobie sprawę z obowiązków i odpowiedzialności, jaka się z tym wiąże.
WP: Sprawę sobie zdawał, a jednocześnie podkreślał, że chce wzmocnić partię, krytykował Waldemara Pawlaka, że odsunął się od niej. Teraz wszedł w buty poprzednika.
- Przed wyborami były inne realia. Chciał wzmacniać partię, ale nie spodziewał się, że Waldemar Pawlak odmówi współpracy w rządzie, podobnie uczynił Jarosław Kalinowski.
WP: I zrobił dobrze?
- Podjął decyzję jedynie słuszną. Zastanawia mnie dlaczego dziennikarze czepiają się, że Piechociński nie udźwignie ciężaru. W innych partiach jednowładztwo jakoś Państwa nie razi.
WP: To jednowładztwo razi samych ludowców. Eugeniusz Kłopotek obawia się, że Janusz Piechociński może nie poradzić sobie z nadmiarem obowiązków. Nie uda mu się sprawnie kierować partią a jednocześnie uczestniczyć w pracach rządu i resortu gospodarki.
- To jest cały Gienek! Jak trzeba sobie nawrzucać, on jest pierwszy.
WP: Ale teraz grozi palcem, że ludowcy rozliczą prezesa, jeśli zepchnie partię na drugi plan.
- Co do tego ma stuprocentową rację. Tak jak rozliczyli Waldemara Pawlaka, tak nie odpuszczą Januszowi, ani żadnemu kolejnemu liderowi. W PSL jest demokracja – podczas zjazdów powiatowych i wojewódzkich, delegaci otwarcie mówią, co myślą. Jak im się nowy prezes nie spodoba, dadzą temu wyraz w głosowaniu.
WP: Więc myśli pan, ze ludowcy przymkną oko na składane niedawno obietnice?
- To nie jest kwestia przymykania oka. Proszę zrozumieć, trudno pewne rzeczy z góry przewidzieć, ustalić w regulaminach partyjnych. Premier Pawlak odszedł, więc trzeba było dokonać korekty rzeczywistości. Podobnie jest z umową koalicyjną. Tu nie ma sztywnych zasad.
WP: Zasady są, ustala je premier, bo choć nowy szef PSL mówił w ostatnich dniach o różnych wariantach, nie było mowy o nowej umowie koalicyjnej, a rozmowa o personaliach zajęła „raptem trzy minuty”. Z góry było wiadomo, czego Donald Tusk oczekuje, więc po co była ta gra?
- Nie przeceniajmy roli Donalda Tuska jeśli chodzi o relacje w PSL i decyzje podejmowane wewnątrz partii, bo premier nie ma na tym gruncie żadnej sprawczej mocy. Po drugie – weźmy pod uwagę, że tak, jak demokratycznie dokonała się zmiana szefa PSL, tak demokracja jasno określa w jakich warunkach jest zwoływany Naczelny Komitet Wykonawczy, kto go powołuje i jakie są jego kompetencje. To komitet mógł dać rekomendację prezesowi, by kandydował lub dyskutował na temat nowych uwarunkowań współpracy w koalicji i osób, które będą obejmowały określone funkcje. Wszystko odbywało się zgodnie z wewnątrzpartyjnym prawem. Nie było żadnego udawania ani gry. WP: Jaka rolę w partii będzie teraz odgrywał Waldemara Pawlak?
- Były prezes nie schodzi do podziemia, nie idzie na emeryturę, jest sprawnym politykiem. Myślę, że jego doświadczenie przyda się nie tylko partii, ale także resortowi gospodarki.
WP: Naprawdę myśli pan, że będzie doradzał Januszowi Piechocińskiemu?
- To już jego decyzja, nie chcę mu wyznaczać miejsca w życiu politycznym. Mogę powiedzieć tylko tyle, że widzę u niego wolę współpracy.
WP: To będzie silny doradca?
- Zobaczymy. Ma teraz wiele czasu, więc pewnie będzie chciał go zagospodarować jak najlepiej. Na pewno zależy mu na dokończeniu pewnych kwestii związanych m.in. z realizacją pakietu ustaw związanych z energią odnawialną. Priorytetem będzie też wdrożenie deregulacji mających ułatwić życie przedsiębiorcom.
WP: Przeszła mu już złość na Janusza Piechocińskiego?
- Dziwi mnie, że dziennikarze jeszcze drążą ten temat. Na polityków trzeba patrzeć jak na zwykłych ludzi, którzy mają uczucia i od czasu do czasu dają im upust. Nie jesteśmy politycznymi robotami, dlatego proszę zrozumieć zachowanie Waldemara Pawlaka.
WP: Janusz Piechociński krytykował go za stagnację.
- Nie da się ukryć, że prezesi różnią się osobowościowo, ale nie można im zarzucić braku aktywności.
WP: Nowy prezes jest bardziej aktywny?
- Do tej pory występowali na innych poziomach, mieli inne zadania, więc nie chcę ich porównywać. Na ocenę dokonań nowego prezesa przyjdzie czas za pół roku, rok.
WP: Za rok podsumowania dokona premier. Zapowiedział, że przewietrzy wtedy rząd. Myśli pan o powrocie do resortu rolnictwa? Podobno już dostał pan taką propozycję od nowego prezesa PSL. Jak pisze „Gazeta Wyborcza” w ten sposób Piechociński chciał spłacić panu dług za głosy, którym dzięki pana zwolennikom, udało się obalić Waldemara Pawlaka.
- Ten artykuł to przesada, wymysł dziennikarzy. Nie wstępuje się dwa razy do tej samej rzeki. Na moje miejsce w resorcie rolnictwa widzę przynajmniej czterech dobrych kandydatów. Póki co ministrem jest Stanisław Kalemba, który dostał dobrą ocenę zarówno od premiera, jak i prezesa Piechocińskiego. Wymiany nie będzie.
WP: Jeśli dostał tak dobrą ocenę, dlaczego Jarosław Kalinowski, były wicepremier i szef PSL-u przyznał, że Janusz Piechociński zaproponował mu stanowisko wicepremiera i ministra rolnictwa. Kalinowski uznał tę propozycję za nieelegancką wobec Kalemby, który o tym, że być może straci stanowisko, dowiaduje się z mediów…
- Jarosław Kalinowski nie powinien się w ten sposób wypowiadać publicznie o propozycjach składanych mu przez prezesa. Od siebie mogę dodać jedynie to, że doskonale rozumiem, dlaczego tej oferty nie przyjął.
Rozmawiała Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska