Waldemar Kuczyński: między plażą, krową na karuzeli i armią!
Kanikuła i nuda nad Wisłą. No może akurat nie nad samą Wisłą, bo tam, dzięki transformacji, czystsza już woda, plaża i piasek. Nie tak piękny jak w Łebie, ale też niczego sobie. A na publicznej arenie? Najgłośniej słychać Żydów i rzeźników pieklących się o zakaz uboju rytualnego. Chyba mniej ku chwale Pana Boga, a bardziej ku pożytkom finansowym. I może by już do kłótni o kasę nie włączać antysemickiego cepa. Tu akurat przesądziła raczej ta karuzela z podrzynaną krową, a nie pamięć lat 30.
Przeczytaj wcześniejsze felietony Waldemara Kuczyńskiego
Ucichł już ksiądz Lemański, postać generalnie pozytywna, przynajmniej dla mnie. Niestety, chyba z napadu pychy, nagadał wiele głupot, szkodząc sobie i sprawie, o którą mu chodziło. Wątpię, czy po tym wszystkim wygra w Watykanie. W końcu się wyciszył znikając z medialnych celowników. Może więc jak do przytomności przyjdzie, znajdzie ze swym szefem, jakieś wspólne wyjście. Inaczej hierarchia zamuruje mu usta, a jak się oprze znajdzie się poza kapłaństwem, z wyboru lub nakazu.
Bosowie związkowi odpowiednio się nadąwszy zapowiedzieli Grecję nad Wisłą po wakacjach. Najbardziej bojowo nadęty był przewodniczący Duda, co u niego już normą od dawna. Buźka groźna, jak solidarnościowca z czasów kryzysu bydgoskiego, marzec 1981. Ale czas inny i groza, jak z komedii, a nie dramatu. No i kraj jakoś nie zadrżał po tych zapowiedziach w posadach. Może to skutek owego błogostanu rodaków odkrytego przez "Diagnozę Społeczną" pod egidą prof. Czapińskiego. Ściągnąć do Warszawy sporo ludzi na bezpłatny, krzykliwy piknik to żadna sztuka. Szczególnie, jak się ma obfitość kasy. Ale ze strajkami to inna sprawa. Tu już walczy się z rynkiem, nie z Tuskiem, a to twardszy przeciwnik. Nawet złoty, w odróżnieniu od przewodniczącego Leszka Millera i Jarosław Gowina aplikanta do roli szefa PO, machnął ręką na zapowiedź nowelizacji budżetu i się wzmocnił. Mówią, że minister Rostowski oszukał rynki finansowe przyjmując celowo budżet oparty o zbyt optymistyczną prognozę. Jeśli tak było to gratulacje panie
ministrze. Jaki sens miałoby w tamtym czasie wielkiego rozdygotania rynków finansowych wysyłanie jeszcze jednego sygnału, który by je powiększał? Z wymierną szkodą finansową dla nas. Jak się dali orżnąć to fajnie. Alleluja i do przodu.
Wspomniałem aplikanta Gowina. Bez przerwy powtarza, że Platforma powinna wrócić do korzeni. Platforma dzisiaj to jest rozrośnięte drzewo. Jedyny sposób powrotu drzewa do korzeni to ścięcie go. I moim zdaniem Gowin to proponuje partyjnym kolegom. Gdy PO zaczynała, właśnie jako bardzo liberalna obywatelskość, miała kilkanaście procent poparcia. Była właściwie wyłuszczoną ze skóry Unią Wolności. Dopiero potem się rozrastała. Zyskiwała najpierw na upadku SLD, a potem na strachu przed powtórką koszmaru rządów PiS i Czwartą RP. Ale nie tylko, także na stępianiu, wyciszaniu liberalnych skrajności w wersji ekonomicznej. W Europie i Polsce gowinowski liberalizm to jakieś 10 proc. poparcia maksimum.
O czym by tu jeszcze w ten plażowy czas? Już wiem, o armii. Rząd doszedł do ściany i nowelizacja budżetu musi być, w tym oszczędności. Słychać, że wilcza część to będzie oskubanie budżetu armii. Jako incydent można to zrozumieć. Oby jednak nie weszło w krew kompensowanie rządowego i politycznego oportunizmu kosztem siły zbrojnej narodowej. Czasy mamy bezchmurne, żadne wraże skrzydła się nad Polskę nie wybierają. Ale nie powiedziane, że tak będzie zawsze. To nie jest koniec historii. Przez lekceważenie obrony Polska znikła na półtora wieku. Obrona kraju nie może spoczywać na krwi sojuszników, lecz na własnej. Armia powinna być silna i sprawna. To także prestiż państwa na świecie. Szanujmy armię i dbajmy o nią. Dla własnego dobra i ku chwale Ojczyzny.
Waldemar Kuczyński specjalnie dla WP.PL