Walczymy za frajer
Zamiast żołnierzy do Iraku wysyłajmy przez radio słowa prawdy na Białoruś – Jan Nowak-Jeziorański krytykuje prezydenta i polski rząd. – Narażanie naszych żołnierzy dla zdobycia uznania sojuszników to błąd, ostatecznie narażać można za konkretne pieniądze.
11.09.2003 | aktual.: 11.09.2003 14:25
Piotr Najsztub: Cieszą pana telewizyjne wiadomości z Iraku z polskimi żołnierzami w roli głównej?
Jan Nowak-Jeziorański: Spróbujmy po kolei. Dopóki polski rząd udzielał poparcia politycznego i moralnego Stanom Zjednoczonym w ich interwencji, to działał słusznie.
Piotr Najsztub: Dlaczego?
Jan Nowak-Jeziorański: Dlatego, że z punktu widzenia naszej obronności tylko potęga Stanów Zjednoczonych jest gwarantem naszego bezpieczeństwa. Nie możemy tego oczekiwać od krajów europejskich, bo to jest ogromny kolektyw, który ma daleko mniejszą gotowość do szybkiego podejmowania decyzji i działania. Samo więc poparcie USA było posunięciem samodzielnym, odważnym i uzasadnionym. Natomiast czym innym jest już wysłanie wojska. Osobiście mam co do tej decyzji bardzo duże wątpliwości, bo przede wszystkim wiążą się z nią koszty w wysokości 25 milionów dolarów. A Polska jest w tej chwili krajem o ograniczonych środkach i olbrzymich potrzebach, z wielkim bezrobociem. Wydawanie pieniędzy na akcję w rejonie, który jest poza naszą strefą zainteresowania, w którym nie mamy żadnych interesów, nie znajduje uzasadnienia w polskiej racji stanu.
Piotr Najsztub: Na razie.
Jan Nowak-Jeziorański: Ale jakie mogą być tam interesy?
Piotr Najsztub: Może kontrakty dla naszych firm?
Jan Nowak-Jeziorański: Na to liczymy, ale skąd my wiemy, czy kontrakty nie będą zawierane na normalnych zasadach, co znaczy, że będzie wygrywała najlepsza oferta? Przecież nie mamy żadnej gwarancji, że będziemy mieli te kontrakty, a jeśli nawet, to czy one będą tego rodzaju, że pobudza naszą gospodarkę. Nie wiemy. Na dodatek nie wiemy, na jak długo wysyłamy tam nasze wojsko. Nie wiemy tez, czy sama interwencja w Iraku nie okaże się błędem. Nic nie wiemy.
To jest polityka na wyrost, prowadzona w imię naszej przedziwnej skłonności do szukania uznania Zachodu. Zadrżałem, kiedy przedstawiciele naszych władz powiedzieli, że celem naszej obecności tam jest zdobycie uznania. Już w okresie ostatniej wojny wydaliśmy z siebie nieprawdopodobny wysiłek okupiony przeraźliwymi stratami w przekonaniu, że zdobywamy uznanie sprzymierzonych, a ono przyniesie nagrodę w chwili zwycięstwa. Nie przyniosło. Powinniśmy się byli już nauczyć, że w polityce międzynarodowej nie ma takich rzeczy jak wdzięczność i uznanie, są tylko interesy. Oczywiście, może się okazać, że nie mam racji, że operacja będzie trwała krótko, zakończy się pomyślnie, a polskie wojska wrócą bez żadnych strat. Możliwy jest taki optymistyczny scenariusz. Ale mało prawdopodobny.
Piotr Najsztub: A jaki jest najgorszy scenariusz?
Jan Nowak-Jeziorański: Po prostu przegrana Stanów Zjednoczonych.
Piotr Najsztub:Oni chyba, mając taką przewagę, nie mogą przegrać?
Jan Nowak-Jeziorański: A pamięta pan przegraną w Wietnamie? Więc dlaczego pan mówi, że nie mogą? Wietnam może się powtórzyć. Publiczność amerykańska nie wytrzyma powtarzających się strat ludzkich. Przeciętny Amerykanin mówi: 'Po co mamy się angażować w tak odległych zakątkach świata i z jakiej racji nasi mają tam ginąć?'.
Piotr Najsztub: Sytuacja jest inna niż w przypadku Wietnamu. Wtedy nikt nie atakował terytorium Stanów Zjednoczonych. Przeciętny Amerykanin czuje bezpośrednie zagrożenie ze strony islamskich organizacji terrorystycznych.
Jan Nowak-Jeziorański: Ale terror to jest strzelanie zza płotu. I wojsko wobec tej metody jest bezsilne. Trzeba usuwać źródła terroryzmu, trzeba ścigać precyzyjnie samych terrorystów. Samo wojsko nie jest właściwym instrumentem do walki z terroryzmem.
Piotr Najsztub: To pokazuje Afganistan, gdzie odradzają się pokonani wojskowo talibowie.
Jan Nowak - Jeziorański: Dokładnie. I przeciętny Amerykanin szybko to zrozumie.
Piotr Najsztub: W pełni akceptuje pan nasze polityczne i moralne poparcie dla poczynań Stanów Zjednoczonych wobec Iraku. USA, szukając argumentów za tą wojną, straszyły wszystkich bronią masowej zagłady, jaką ich zdaniem miał mieć Saddam Husajn. Powtarzaliśmy te argumenty. Dziś dowodów na istnienie tej broni nie udaje się znaleźć.
Jan Nowak - Jeziorański:To był prawdopodobnie albo błąd wywiadu amerykańskiego, w tym wypadku bardzo groźny w skutkach, albo pewnego rodzaju nadużycie.
Piotr Najsztub: Nie sądzi pan, że w związku z tym powinniśmy zrewidować swoje polityczne poparcie dla tej akcji?
Jan Nowak - Jeziorański: Nie, moim zdaniem powinniśmy podać jakiś termin, do którego będziemy wspierać wojskowo w Iraku Stany Zjednoczone, ale nie będziemy tam w nieskończoność. Przystępując do tej akcji, nasz rząd w ogóle nie wysunął żadnych warunków! Chodzi o to, żeby się wyzbyć fałszywego mitu, że Polska jest mocarstwem. Ekonomicznie Polska jest nieproporcjonalnie słaba w stosunku do swojego terytorium, ludności i walorów duchowych. Nie możemy sobie pozwolić na dopłacanie do interwencji wojskowej w rejonie świata tak odległym od nas.
A jeśli ta wojna będzie miała charakter przewlekły? To jest polityka na wyrost. Polska powinna sobie wyraźnie powiedzieć, że jej losy są uzależnione od losów Europy i od losów jej regionu. I tutaj musimy bronić naszych interesów, naszych granic i naszej suwerenności - w razie potrzeby orężnie. Na nic więcej nas nie stać.
Piotr Najsztub:My chcemy wierzyć, że jesteśmy uzależnieni od Ameryki.
Jan Nowak - Jeziorański: Kiedy to nie jest uzależnienie, bo Ameryka nam niczego nie dyktuje! Nasza więź ze Stanami Zjednoczonymi - nieformalna, bo nie mamy żadnego traktatu bilateralnego - jest mocna i cenna. Trzeba ją utrzymać w interesie naszego bezpieczeństwa, ale nie za każdą cenę. Poparcie moralne i polityczne jest wystarczającym podtrzymaniem tej specjalnej więzi.