Wałbrzych: prezydent i mieszkańcy walczą o likwidację składowiska odpadów
Mieszkańcy i władze Wałbrzycha walczą o zamknięcie składowiska odpadów „Mo-Bruk” znajdującego się w ich mieście. Ich zdaniem, przetrzymywane są tam niebezpieczne dla zdrowia materiały oraz odpady medyczne. Sprawie przyjrzy się prokuratura i inspektor ochrony środowiska.
31.07.2015 | aktual.: 02.08.2015 10:25
5 lipca 2015 r. na składowisku odpadów „Mo-Bruk” znajdującym się przy ul. Górniczej w Wałbrzychu wybuchł pożar, którego ugaszenie trwało ponad trzy doby. Przez ten czas nad miastem unosiła się chmura dymu, której ewentualną szkodliwość na bieżąco sprawdzały wyspecjalizowane służby.
W liście otwartym do prezydenta Wałbrzycha Romana Szełemeja, członkowie Stowarzyszenia „Nowoczesny Wałbrzych” pisali tak:
„W dniu 5 lipca br. niemal wszystkich mieszkańców Wałbrzycha dotknęła katastrofa o niespotykanej skali i śmiertelnym zagrożeniu. Służby miejskie przez wiele godzin nawoływały wałbrzyszan do niewychodzenia z domu oraz zamknięcia wszystkich okien. Smuga gryzącego dymu sięgała nawet do oddalonego o 14 km Podzamcza. (…) Wskutek pożaru na Wałbrzych spadły tony trujących związków i groźny popiół. A wszystko to stało się w okresie letnim, kiedy dojrzewają owoce i warzywa uprawiane przez wałbrzyszan w ogródkach i działkach.”
Władze miasta natychmiast zareagowały w sprawie. W piśmie, skierowanym do Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska, zażądały przeprowadzenia kontroli oraz natychmiastowej decyzji o zamknięciu składowiska, tłumacząc, że jego ponowne uruchomienie zagraża zdrowiu i życiu mieszkańców Wałbrzycha. Na specjalnie zwołanej konferencji prasowej prezydent Szełemej w ostrych słowach określił działanie WIOŚ podczas pożaru Mo-Bruku. Jego zdaniem inspektorzy przyjechali na miejsce pożaru i stwierdzając, że „nic tu po nich”, wrócili.
W odpowiedzi na zarzuty, WIOŚ wystosował oświadczenie, że nikt z pracowników inspektoratu nie przeprowadzał czynności służbowych w trakcie pożaru, a 7 lipca, gdy ogień był jeszcze dogaszany, kierownik wałbrzyskiej delegatury WIOŚ dokonał wizji lokalnej terenu wraz z dyrekcją wałbrzyskiej oddziału firmy „Mo-Bruk”.
„Przypomnieć należy, że to na mocy decyzji Prezydenta Miasta Wałbrzycha udzielono pozwolenia na budowę składowiska odpadów oraz ustalono warunki zabudowy i zagospodarowania terenu dla zakładu przetwarzania odpadów, a następnie decyzją Starosty Powiatu Wałbrzyskiego udzielono pozwolenia na jego budowę (…) Inspekcja Ochrony Środowiska (…) wielokrotnie kontrolowała składowisko oraz instalację do przetwarzania odpadów (…) W wyniku przeprowadzonych kontroli WIOŚ podjął stosowne wnioski pokontrolne, w tym m.in. prowadzi postępowanie w sprawie wstrzymania działalności zakładu” – czytamy w oświadczeniu inspektoratu wojewódzkiego.
WIOŚ dodaje, że w dniu 8 lipca 2015 r. informował prezydenta Szełemeja o zamiarze przeprowadzenia kontroli na terenie „Mo-Bruku”. Włodarz Wałbrzycha zdecydował się jednak poprosić o przeprowadzenie kontroli ministerstwo środowiska, marszałka województwa, jak również Państwową Inspekcję Pracy. Sprawą Mo-Bruku na wniosek prezydenta zajęła się również Prokuratura Rejonowa w Wałbrzychu. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa dotyczy niewłaściwego składowania niebezpiecznych odpadów, co może zagrażać zdrowiu i życiu mieszkańców Wałbrzycha.
Sama firma podkreśla, że ma wszelkie stosowne pozwolenia na składowanie różnorakich materiałów, a pożar składowiska nie spowodował szkód w środowisku.
- Prowadzony podczas pożaru przez straż pożarną monitoring powietrza w obrębie zakładu i na terenie miasta nie wykazał żadnych przekroczeń. O zaistnienia pożaru spółka poinformowała niezwłocznie Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska Delegatura w Wałbrzychu. Pożar nie spowodował szkód w środowisku, a w jego wyniku nie uległa uszkodzeniu linia do produkcji paliw alternatywnych ani też inne środki trwałe. Pożar nie stanowi zagrożenia kontynuacji działalności wałbrzyskiego oddziału spółki – mówi Izabela Górnicka, rzecznik firmy Mo-Bruk.
Tymczasem, 15 lipca 2015 r. na biurko Waldemara Kulaszki, Dolnośląskiego Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska, wpłynęło pismo od Romana Szełemeja, w którym przeczytać można o składowaniu na terenie „Mo-Bruku” odpadów medycznych.
„Otrzymałem informację, że na terenie stanowiącym własność firmy „Mo-Bruk” znajdują się w znacznych ilościach odpady medyczne. Informację otrzymałem od osób znajdujących się na tym terenie tj. dr inż. Maciej Czemarmazowicza, biegłego powołanego przez Prokuraturę Rejonową w Wałbrzychu oraz Jarosława Nowaczyka, naczelnika Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego Komendy Miejskiej Policji w Wałbrzychu” – można przeczytać w piśmie.
Prezydent apeluje do WIOŚ o podjęcie natychmiastowych działań, które zabezpieczą mieszkańców miasta przed skutkami składowania tych odpadów, których według Szełemeja nie obejmuje posiadane przez „Mo-Bruk” pozwolenie. W piśmie pojawiło się również żądanie wstrzymania działalności „Mo-Bruku”.
W odpowiedzi WIOŚ zaznaczył, że byłby uprawiony do wstrzymania działalności firmy, gdyby powodowała ona pogorszenie stanu środowiska w znacznych rozmiarach lub zagrażała zdrowiu ludzi. Kulaszka dodał również, że takich dowodów w chwili obecnej nie posiada, co potwierdzają badania prowadzone przez Państwową Straż Pożarną. Firma „Mo-Bruk” twierdzi, że wszystko składuje zgodnie z prawem, ponieważ znalezione przez biegłych odpady, to odpady tworzyw sztucznych produkowanych dla potrzeb medycznych, jednak z różnych powodów uznane za wadliwe i nigdy nie skierowane do użytku, a jak podkreśla rzecznik, nie mogą być one rozpatrywane jako odpady medyczne.
Małgorzata Bąk, Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Wałbrzychu, w odpowiedzi na zapytanie prezydenta Szełemeja o szkodliwe dla zdrowia mieszkańców skutki pożaru, uznała na podstawie prowadzonych badań i kontroli, że zarówno woda, jak i powietrze nie zostały zanieczyszczone szkodliwymi substancjami. Jednak dalej czytamy, że „posiadacze ogródków, usytuowanych w pobliżu składowiska odpadów przy ul. Górniczej w Wałbrzychu, powinni zrezygnować ze spożywania uprawianych warzyw czy owoców, których części nadziemne mogły nasiąknąć substancjami uwolnionymi do powietrza podczas pożaru, zwłaszcza, jeśli mają one zmieniony zapach czy smak”.
22 lipca 2015 r. w „Mo-Bruku” rozpoczęła się kontrola Wojewódzkiego i Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Broni do walki ze składowiskiem nie składają również mieszkańcy i cały czas zbierają podpisy pod petycją do GIOŚ w sprawie likwidacji „Mo-Bruku”.
„Od dawna jako mieszkańcy czynimy różne starania, aby składowisko to przestało nam spędzać sen z powiek. (…) Wprawdzie jesteśmy zapewniani, że nie ma bezpośredniego zagrożenia dla życia i zdrowia, ale mimo to obawiamy się o nasze zdrowie. Mamy prawo zabiegać o swoje bezpieczeństwo i domagać się usunięcia czegoś, co jest niezmiernie uciążliwe. (…) Niezależnie od wyników badań wnosimy o likwidację tego składowiska ze względu na jego charakter (składowiska odpadów niebezpiecznych), umiejscowienie w środku dzielnicy (najbliższy dom znajduje się 30 metrów od składowiska) oraz nękające nas od wielu lat pożary, które prawdopodobnie zatruwają nas wyziewami z palących się chemikaliów” – czytamy w treści petycji.
Tymczasem „Mo-Bruk” po kilkutygodniowej przerwie, wznowił działalność. Mieszkańcy w piątek, 31 lipca, zorganizowali protest pod hasłem „Wspólnie pozbędziemy się Mo-Bruku”, który zablokował skrzyżowanie Sikorskiego/Niepodległości w Wałbrzychu, w ciągu drogi krajowej nr 35.
Problem z wysypiskiem mają nie tylko wałbrzyszanie. Od kilka lat trwa walka mieszkańców warszawskich Bielan i pobliskich osiedli o usunięcie wysypiska śmieci Radiowo, które zdaniem wielu, malowniczą okolice przemienia w cuchnące bagno. Po wielu sporach i decyzjach, ostatecznie składowisko ma zostać zlikwidowane do końca 2016 r., choć pozostać ma kompostownia odpadów komunalnych.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .