Wakacje oznaczają braki w bankach krwi. Czy problemu da się uniknąć?
Okres wakacyjny dla centrów krwiodawstwa i krwiolecznictwa w Polsce oznacza rokrocznie pewne niedobory w zapasach krwi. Dr Małgorzata Antończyk z wrocławskiego RCKIK mówi, że liczba krwiodawców w miesiącach letnich spada nawet o połowę. Czy ta sytuacja wygląda lepiej w krajach, w których donatorzy za oddaną krew dostają wynagrodzenie?
10.07.2015 | aktual.: 19.07.2015 10:28
Co roku rozpoczynające się wakacje dla regionalnych centrów krwiodawstwa i krwiolecznictwa w naszym kraju oznaczają mniejszą liczbę krwiodawców. Jednocześnie jest to okres, w którym zapotrzebowanie na krew wzrasta z powodu większej liczby różnego rodzaju wypadków.
- Dużą część donatorów w naszym centrum stanowią ludzie młodzi - uczniowie i studenci, którzy często w okresie wakacji wyjeżdżają z miasta. Poza wakacjami dziennie przyjmujemy około 200-250 osób, a w miesiącach letnich liczba ta spada do około 100-150 - mówi w rozmowie z WP dr Małgorzata Antończyk z Działu Metodyczno-Organizacyjnego Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa we Wrocławiu.
Stan zapasów krwi we wrocławskim centrum jest jeszcze wystarczający, lecz zaczyna powoli brakować grup A Rh- oraz 0 Rh-. Według zestawienia sporządzonego przez autorów strony krwiodawcy.org na początku lipca krew była pilnie potrzebna w centrach m.in. w Bydgoszczy, Gdańsku, Kielcach, Olsztynie, Opolu, Rzeszowie, Szczecinie oraz Wałbrzychu. Nie oznacza to, że nie jest ona potrzebna w innych RCKiK - tam po prostu znajdują się jeszcze pewne zapasy, które należy stale uzupełniać. Niemal w każdym centrum jest pilne zapotrzebowanie na krew z czynnikiem Rh- oraz 0 Rh+.
- Niedobory krwi w okresie wakacji czasami mogą oznaczać konieczność przesunięcia w czasie niektórych zabiegów chirurgicznych. Najczęściej widoczne braki pojawiają się już w lipcu i są widoczne niemal do końca września, do przyjazdu studentów - dodaje dr Antończyk.
Poza wyjazdami i urlopami stałych krwiodawców, na ograniczoną ilość donatorów wpływa też upalna pogoda. Dr Małgorzata Antończyk tłumaczy, że wiele osób obawia się oddawać krew w gorące dni z uwagi na złe samopoczucie.
Krew za pieniądze?
Centra krwiodawstwa w okresie letnim starają się wszystkimi możliwymi sposobami zachęcać do oddawania krwi. Na ulicach miast, w pojazdach komunikacji zbiorowej, w prasie i internecie można znaleźć reklamy propagujące krwiodawstwo, organizowane są również akcje poboru krwi w specjalnie przystosowanych do tego autobusach, często spotykanych na różnego rodzaju imprezach plenerowych. Czy do oddawania krwi także latem zachęcająca byłaby propozycja wynagrodzenia za donację?
- W wielu krajach Europy Zachodniej zbiórka krwi odbywa się charytatywnie, podobnie jak w Polsce. Wynagrodzenie pieniężne za oddaną krew wcale nie oznacza tego, że centra krwiodawstwa nie narzekają na niedobory. Rozwój krwiodawstwa w kraju, w danej społeczności wymaga zmiany mentalności, wypracowania pewnych wzorców oraz postaw i nie jest to kwestia jedynie zapłaty lub jej braku - mówi dr Antończyk z RCKiK we Wrocławiu.
Krzysztof Bąk, rzecznik Ministerstwa Zdrowia, w rozmowie z WP przytacza stosowne przepisy.
- Zgodnie z dyrektywą Parlamentu Europejskiego z 2003 r., w celu podnoszenia norm bezpieczeństwa odnoszących się do krwi i składników krwi, krwiodawstwo powinno być dobrowolne i nieodpłatne. Cytując inny dokument, zalecenie Komitetu Ministrów Rady Europy z roku 1995, oddawanie krwi, osocza lub składników krwi jest uważane za dobrowolne i nieodpłatne, jeżeli jest dokonywane przez osobę z jej własnej woli i nie daje podstaw do jakiejkolwiek zapłaty w formie pieniężnej lub w jakiejkolwiek równoważnej postaci. Wyłącza to również przyznanie wynagrodzenia w formie wypoczynku, który wykracza poza czas odpowiednio konieczny do oddania krwi i dojazdu. Drobne dowody uznania, napoje i zwrot kosztów podróży są zgodne z pojęciem dobrowolnego i nieodpłatnego oddawania krwi - mówi Bąk.
Na stronie Ministerstwa Zdrowia można przeczytać, że odpłatne krwiodawstwo w Polsce (istniejące do roku 1990) stwarzało sytuacje, że ludzie czasem zatajali przeciwwskazania i choroby, żeby zyskać pieniądze.
- Tylko dobrowolne i nieodpłatne oddawanie krwi gwarantuje bezpieczeństwo całego systemu ochrony zdrowia. Decyzja podejmowana przez dawcę jest świadoma, nie wynika z chwilowego impulsu ani pobudek finansowych, zatem krew pobrana od honorowych dawców stanowi potencjalnie najmniejsze zagrożenie przeniesienia m. in. chorobotwórczych czynników zakaźnych - tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską Krzysztof Bąk, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.
Jak się okazuje, zdarzają się sytuacje, gdy za donację możemy w Polsce otrzymać pieniądze, jednak stanowią one formę ekwiwalentu, nie zaś wynagrodzenia. Dotyczy to rzadkich grup krwi lub rodzajów jej składników.
- Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Zdrowia z 2004 r. w sprawie określenia rzadkich grup krwi, rodzajów osocza i surowic diagnostycznych wymagających przed pobraniem krwi zabiegu uodpornienia dawcy lub innych zabiegów oraz wysokości ekwiwalentu pieniężnego za pobraną krew i związane z tym zabiegi, należność z tytułu ekwiwalentu wypłaca dawcy krwi jednostka organizacyjna służby krwi, która dokonała pobrania krwi rzadkiej grupy albo wykonała zabieg uodpornienia lub inny zabieg poprzedzający pobranie krwi lub osocza. Za krew rzadkiej grupy jest uznawana krew, na której składnikach morfotycznych, czyli najczęściej na krwinkach czerwonych lub też płytkach krwi, nie występują antygeny stwierdzane u więcej niż 95% populacji ludzkiej. Należy mieć na uwadze, że ekwiwalent pieniężny wypłacany jest przede wszystkim jako forma rekompensaty za niedogodności dawcy związane z koniecznością stawienia się na pilne wezwanie do centrum krwiodawstwa i krwiolecznictwa w celu oddania krwi - dodaje Krzysztof Bąk.
Decyzja o oddaniu krwi jest dobrowolna i stanowi osobistą sprawę każdego człowieka. Warto jednak, by to świadomość wzięła górę nad chęcią zysku, ponieważ życie ludzkie nie ma swojej ceny, a oddana krew może je właśnie kiedyś uratować.