W Watykanie toczy się bezwzględna wojna
Zamach stanu w Watykanie - to brzmi jak z powieści Dana Browna. Faktem jest jednak, że za Spiżową Bramą toczy się wojna, która ma na celu osłabienie papieża. W konflikcie, w którym ścierają się dwie watykańskie frakcje, rolę kozła ofiarnego pełni osadzony w areszcie majordomus Benedykta XVI Paolo Gabriele, który wynosząc tajne dokumenty, z pewnością nie działał sam - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Giacomo Galeazzi, watykanista włoskiego dziennika "La Stampa".
05.06.2012 | aktual.: 06.06.2012 09:47
WP: Na związanym z Pańską gazetą portalu vaticaninsider.it tak napisał Pan o najnowszym watykańskim skandalu :" To bardzo trudny moment pontyfikatu. Ale czy w ciągu tych siedmiu lat były momenty łatwe?". Ten pontyfikat obfituje w trudności, jednak skandalu takiego, jak ten nazywany Vatileaks, związany z wyciekiem poufnej korespondencji, nie było nigdy. Co się stanie dalej?
Giacomo Galeazzi : Ta wojna w rzymskiej kurii prawdopodobnie zakończy się w grudniu, kiedy watykański sekretarz stanu Tarcisio Bertone skończy 78 lat. Papież mógłby wówczas wyznaczyć na to stanowisko obecnego sekretarza ds. relacji z państwami, Domenique'a Mambertiego. Ogólne wrażenie jest takie, że papież dobrze wie, że próba zamachu stanu już trwa. Nie tyle zamachu na niego, co na jego sekretarza stanu, kardynała Tarcisio Bertone.
WP: Włoska prasa huczy, że w Watykanie panuje poczucie zdrady i zdumienie tym, że poufne dokumenty opuściły watykańskie mury. Czy nie jest jednak tak, że było to kwestią czasu, zwłaszcza w świetle rewelacji WikiLeaks dotyczących rządu USA, i że można było oczekiwać, iż wcześniej czy później dojdzie w Watykanie do kradzieży i upublicznienia tajnych dokumentów?
Wielu uważa, że ta łagodność, niemal poddawanie się, papieża, to znak charakterystyczny jego pontyfikatu. Nie będzie wykonywał gwałtownych ruchów, ponieważ jego intencją jest powrót do kościoła, który jest mniej polityczny, a bardziej skupiony na duchowości, kościoła, w którym pewne bitwy toczone dokładnie w jego sercu zostają sprowadzone do właściwych rozmiarów.
Wybitny watykanista Sandro Magister uważa, że owa papieska łagodność absolutnie nie jest znakiem tego, że Benedykt XVI wybiera się na emeryturę czy że chce przekształcić kościół w rodzaj pustelni. Nie podziela on tego popularnego w niektórych kręgach poglądu, mimo tego, iż faktycznie to pontyfikat wyważony, sprawowany w sposób "uprzejmy" ; jednak od kiedy Benedykt XVI wstąpił na Tron Piotrowy, dokonał wielu, zwłaszcza z normatywnego punktu widzenia, trudnych wyborów. Można to podsumować tak: łagodność, ale jednocześnie duża decyzyjność rządu. To właśnie te decyzje, których konsekwencje zostały oczywiście zważone przez papieża, sprawiły, że w kościele zaczął się poważny wewnętrzny kryzys.
WP: Historyk Andrea Riccardi w wywiadzie dla dziennika "La Repubblica" powiedział, że Watykan to "żyzny teren dla szpiegów". Może więc ów targający nim obecnie skandal nie jest aż tak zaskakujący, może zaskakujące jest raczej to, że wydarzył się on tak późno?
Papież rozlicza wstrząsy, które się dzieją w kurii, później jednak nie interweniuje, kiedy wewnętrzne waśnie dzieją się na otwartym polu. Zgadzam się z cytowanym już Sandro Magistro, który mówi, że według niego papież doskonale zdaje sobie sprawę ze wszystkiego, co się dzieje w kurii. I zna wszystkich, którzy tam pracują. Ale natychmiastowe karanie za źle podjęte decyzje nie jest w jego stylu. W sprawach "kadrowych" nie spieszy się. Tak jak wtedy, kiedy ogłosił motu proprio Summorum Pontificum (chodziło o powrót do mszy po łacinie, natychmiast zaczęto krzyczeć, że "papież wraca do średniowiecza" ).
Papież wie, co robi. Wiedział, że rozpęta się burza. Są też inne decyzje, jak ta, która jest źródłem obecnych nieporozumień w kurii - chodzi o osobę sekretarza stanu. Wielu pyta, dlaczego go nie wymieni, skoro faktem jest, że to on jest w wielu sprawach winny. Według mnie zmiana może nadejść w przeciągu kilku miesięcy.
WP: Riccardi uważa także, że celem "zdrajców" jest osłabienie papieża. Dlaczego miałoby o to chodzić?
Tak, taki jest cel, ale nie dadzą rady. Benedykt XVI, co nie jest żadną tajemnicą, został wybrany na konklawe przez frakcję konserwatywną - ta postępowa chciała Carlo Marię Martiniego lub argentyńskiego jezuitę Jorge Bergoglio. Ci, którzy wybrali Josepha Ratzingera, widzieli w nim antidotum na "partię rzymską", ów papocentryzm, który uczynił wielkim jego poprzednika. Jedno jest pewne: kolejny raz Ratzinger udowadnia, że nie da się ograniczyć do stereotypów, w które chce się go wtłoczyć.
WP: Przecieki informacji, takie jak ten ostatni, to właściwie żadna nowość, nowością natomiast są relacje z mediami. Częściową winą można obarczyć tutaj media?
Media robią to, co do nich należy. Pytanie, czy kardynał Tarcisio Bertone jest zdolny do pełnienia swojej roli, pojawiło się już dawno, przy okazji wielu źle rozwiązanych przez niego sytuacji, których kulminacją był "przypadek Williamsona". Richard Williamson lefebrysta to jeden z biskupów Bractwa Świętego Piusa X, ekskomunikowany przez Benedykta XVI w 2009 roku ; uznawany za antysemitę i negacjonistę, został obłożony ekskomuniką, która została następnie cofnięta. Bertone nie informował papieża o jego szokujących wypowiedziach o Holokauście, robił swoje bez oglądania się na watykańską "starą gwardię", która wyszła z prestiżowej szkoły dyplomatycznej przy Piazza Minerva w Rzymie.
Wielu dyplomatów, między innymi prałat Piero Pioppo, starali się przekonać Bertone, wówczas arcybiskupa Genui, by odmówił propozycji. Bertone nie posłuchał rad i kiedy pojawił się w najważniejszych watykańskim ministerstwie, zaczął realizować swoją linię "mniej dyplomacji, więcej Ewangelii", co od razu spowodowało napięcia w rzymskiej kurii. Watykańscy dyplomaci szczególnie źle zareagowali na fakt, że Bertone obsadził swoimi ludźmi stanowiska tradycyjnie zarezerwowane dla "starej gwardii". Wśród tych ludzi, którzy nie mieli żadnego doświadczenia w tym, jak działa rzymska kuria, byli: Domenico Calcagno, przewodniczący Administracji Dóbr Stolicy Apostolskiej, i Giuseppe Versaldi, przewodniczący Prefektury Ekonomicznych Spraw Stolicy Apostolskiej.
WP: Coraz głośniejsze są głosy mówiące o tym, ze papieski majordomus, zatrzymany w zeszłym tygodniu Paolo Gabriele, nie działał sam. Czy istnieje możliwość, że występuje on w podwójnej roli : najpierw został przez potężniejszych od niego ludzi wykorzystany jak marionetka, a teraz przypadła mu rola kozła ofiarnego?
Sądzę, że problem jest o wiele głębszy niż oficjalna wersja Watykanu, według której winny jest tylko Paolo Gabriele. Taka wersja może brzmieć jak z kryminału Agathy Christie, ale jest prawdopodobna. Wynoszono z Watykanu dokumenty i korespondencję między Benedyktem XVI a jego osobistym sekretarzem Georgem Gänsweinem. Po Ettore Gotti Tedeschim, zdymisjonowanym szefie IOR (Banku Watykańskiego), Gabriele to druga świecka osoba, która weszła do grupy podejrzanych.
Według niektórych autorytatywnych źródeł, to "wysoce nieprawdopodobne", aby to jemu przypisać winę. Gabriele, człowiek wiary, może być ofiarą chęci Watykanu, by w krótkim czasie znaleźć winnego, co miałoby powstrzymać kryzys w zarządzaniu. Mówi się, że poradzono sobie z Gabriele tzw. "metodą Boffo". Dino Boffo to były naczelny gazety "Avvenire", który w 2009 roku został postawiony pod pręgierzem z powodu anonimowych oskarżeń o homoseksualizm, które z dużym prawdopodobieństwem wyszły właśnie ze środowiska watykańskiego.
WP: Słuszne zatem są słowa szwajcarskiego teologa Hansa Künga, który uważa, że wszystko to, co się dzieje, jest oznaką słabości Kościoła. Reformy są niezbędne, ale czy powróci także kwestia dymisji papieża?
Papież nie pójdzie na emeryturę. Nie przypadkiem historyk chrześcijaństwa Alberto Melloni mówi tak:" Wydaje mi się, że atak na papieża to sposób na powiedzenie mu, że źle wybrał sekretarza stanu, a teraz podejmuje złą decyzję zostawiając go na stanowisku. Prawdziwa wiadomość, jaką chce wysłać ten, kto wyniósł i upublicznił dokumenty, brzmi: "nie jesteście w stanie chronić papieża".
WP: Jest więc prawdziwa wojna między Angelo Sodano a Tarcisio Bertone. Czy chodzi też o to, by następnym papieżem był Włoch?
Dziekan kolegium kardynalskiego Angelo Sodano i sekretarz stanu Tarcisio Bertone są po przeciwnych stronach barykady. Dwie stojące za nimi frakcje toczą, w ostatnich tygodniach, walkę nad Tybrem. Z jednej strony ta, która postuluje, że transparentność i dostosowanie się do międzynarodowych standardów to dla Watykanu konieczność, której lekceważyć nie można. Z drugiej (to grupa Bertone) ci, którzy uważają, że trzeba kontynuować działanie po przyjętej linii, jednak z umiarem. Utrzymują oni, że Watykan ma swoją specyfikę, przez co nie można go porównywać z innymi suwerennymi państwami.
Bertone ciągle w siodle? Nie wiadomo, gdzie się skończy sprawa z Vatileaks. Pewne jest jedno: jak do tej pory jedyną pewną ofiarą, oprócz majordomusa Paolo Gabriele, jest Ettore Gotii Tedeschi, uznawany do niedawna za żelaznego "bertorianina". Jednak w tych gorączkowych godzinach, głównym odpowiedzialnym jest sekretarz stanu Bertone. Papież na razie mu ufa, Bertone jest broniony z papieskich apartamentów. Jednak w przyszłości jego głowa może spaść. Teraz kluczowa sprawa to załagodzenie napięć między starą gwardią a nowymi liderami. Tylko powrót do normalności wydaje się być rozwiązaniem.
WP: Jak ludzie mogą ufać Kościołowi, skoro sam Kościół jest na skraju kryzysu zaufania?
Na szczęście Kościół to nie tylko Watykan. Teraz najważniejszą sprawą jest, by ze sceny zszedł Bertone. Domaga się tego nie tylko kuria rzymska, ale też wiele rozproszonych po świecie nuncjatur. W końcu zawsze w tle pozostaje hipoteza amerykańskiego watykanisty Johna Allena, że papież mógłby rozważyć postawienie przy Bertone osoby - mówi się o Mambertim - która da sobie radę z sytuacją. Słowem, stworzenie rządu technicznego, być może z wciąż obecnym Bertone, jest opłacalne.
Rozmawiała Anna J.Dudek, Wirtualna Polska