W USA i Kanadzie nadal zaleca się oszczędność prądu
W sobotę, dwa dni po największej w
dziejach Ameryki Północnej awarii energetycznej, znowu paliło się
światło i szumiały urządzenia klimatyzacyjne w większości domów w
północno-wschodnich Stanach, a także w Kanadzie.
16.08.2003 | aktual.: 16.08.2003 21:22
Prąd popłynął do wszystkich odbiorców w Nowym Jorku, o godz. 3.30 nad ranem ruszyła większość linii tamtejszego metra. Czynne są wszystkie trzy nowojorskie lotniska - Kennedy'ego, La Guardia i Newark. Władze nadal apelują jednak o oszczędne korzystanie z energii.
W sobotę w dalszym ciągu dochodziło do okresowych przerw w dopływie prądu w Cleveland (Ohio) i Detroit (Michigan), niskie pozostawało tam również ciśnienie wody. Mieszkańcom zalecano też przegotowywanie wody przed spożyciem. Władze obawiają się bowiem, że woda pitna mogła zostać zanieczyszczona z powodu nieczynnych pomp i instalacji kontrolnych.
Gubernator stanu Michigan Jennifer Granholm, przypomniała mieszkańcom o potrzebie oszczędzania prądu. "Nie wyszliśmy jeszcze z lasu"- powiedziała. "Jeśli ludzie nie będą oszczędzać, będziemy dalej mieli przerwy w dostawie energii". Podobne apele wygłaszano we wszystkich stanach, dotkniętych awarią energetyczną.
Awaria rozpoczęła się w czwartek o godz. 16.11 czasu lokalnego (godz. 22.11 czasu polskiego) od nagłego spadku zasilania sieci na terenie kanadyjskiej prowincji Ontario oraz stanów Michigan i Ohio. Zaraz potem wyłączenia prądu rozszerzyły się na pięć stanów północnego wschodu USA, w tym na aglomerację nowojorską.
Ministerstwo Energetyki USA wyraziło zgodę na wykorzystanie nieużywanego dotąd podmorskiego kabla z Long Island do Connecticut, którym można przesyłać do 330 megawatów.
W Nowym Jorku normalne zasilanie w prąd przywrócono około godziny 21 w piątek (godz. 3 nad ranem czasu polskiego). Dalszych kilka godzin zajęło obsłudze nowojorskiego metra, w dzień powszedni przewożącego około 7 mln pasażerów, sprawdzenie zatrzymanych w wyniku awarii pociągów.
Nowojorska giełda przy Wall Street przeżyła największą awarię energetyczną w gospodarczej historii USA, a tym samym pierwszą wielką próbę alarmową od czasu zamachów 11 września 2001 r., niemal bezproblemowo. Została otwarta w piątek o zwykłej porze, a w dzwon inaugurujący zawieranie transakcji uderzył osobiście burmistrz Michael Bloomberg. Obroty na Wall Street nie przekroczyły jednak 636 mln akcji i były najniższe w tym roku (normalnie sprzedaje się tam bowiem 2-3 mld akcji dziennie).
Energetyczny kataklizm dotknął łącznie około 50 mln ludzi w USA i Kanadzie. W wypadkach związanych z awarią, m.in. w pożarach spowodowanych przez palące się świece, poniosło śmierć 5 osób - trzy w Nowym Jorku i dwie w Kanadzie.
Burmistrz Nowego Jorku Bloomberg otrzymał telefoniczne gratulacje od prezydenta George'a W. Busha za postawę mieszkańców miasta w czasie kryzysu. Przestępczość w metropolii podczas przymusowego zaciemnienia okazała się niższa niż w "normalny" wieczór, nie było też aktów grabieży, do jakich doszło podczas poprzedniej awarii energetycznej w mieście w 1997 r.
Niewiele było także doniesień o aktach wandalizmu, czy wzroście liczby przestępstw w innych wielkich miastach amerykańskich.
Bardziej odczuwalne będą natomiast gospodarcze konsekwencje awarii. W Nowym Jorku straty, spowodowane paraliżem działalności firm i instytucji, obliczane są wstępnie na 750 mln USD.
Przyczyny największej awarii energetycznej w dziejach Ameryki Północnej nie są na razie znane. Rozwija się spór o to, czy bodziec dla wyłączeń pojawił się na terenie Kanady, czy USA. Prezydent USA George W. Bush powiedział, że część problemu stanowi też "przestarzały system dystrybucji energii w skali krajowej", nazywając ostatnią awarię "dzwonkiem alarmowym".