W Szwecji złomiarze też kradną kable
Rosnąca fala kradzieży metali, a szczególnie miedzi, staje się w Szwecji poważnym problemem. Dla zwalczania tego zjawiska powołano nawet specjalną grupę operacyjną w szwedzkim odpowiedniku Centralnego Biura Śledczego.
Według policyjnych danych, w rejonie Goeteborga w 2006 roku zanotowano ponad 1400 poważniejszych kradzieży miedzi na sumę ok. 1,8 mln euro. Problem polega jednak nie tylko na stratach finansowych. Kradzieże miedzi spowodowały np. w grudniu w Goeteborgu wyłączenie z ruchu na kilka godzin trzech linii tramwajowych.
W Sztokholmie, gdzie sieć metra ma 110 km długości, co tydzień zdarza się wyłączenie z ruchu jakiegoś odcinka podziemnej kolei z powodu kradzieży metalu. Koszty naprawy i zakupu nowych ukradzionych elementów zarząd metra oblicza na 8 tys. euro tygodniowo. Do tego dochodzą koszty wynajęcia autobusów zastępujących pociągi w sytuacjach awaryjnych.
Jeszcze poważniejszym problemem staje się kradzież miedzi dla firm energetycznych. Szwecję nawiedziły w ostatnich latach dwa huragany - Gudrun w 2006 roku i Kyrill w obecnym. Spowodowały one zniszczenia nie tylko w lasach, ale również w sieci energetycznej i telefonicznej. Firmy energetyczne, które muszą płacić odszkodowania odbiorcom w wypadku dłuższych przerw w dostawach, podjęły się ogromnej inwestycji zamiany sieci napowietrznych na sieć kabli podziemnych, mniej narażonych na uszkodzenia. Nie podano łącznych kosztów tej operacji, ale o jej rozmiarach świadczy fakt, że jedna ze spółek E.On AB, musi ułożyć aż 17 tys. kilometrów podziemnych kabli.
Podziemne kable mają zostać położone w dużej części przez mało zaludnione i zalesione tereny. Nie ma więc mowy o zorganizowaniu całodobowego nadzoru nad budowami i dlatego stały się one rajem dla złodziei, którzy kilka tygodni temu skradli z jednej z nich 5 km kabla wartości ok. 78 tys. euro. Z okolic Landskrony na południu kraju, gdzie również trwają prace, jednej nocy wywieziono 12 szpul kabla o wadze 12 ton i wartości 220 tys euro.
Policja jest praktycznie bezsilna. Zatrzymano co prawda ok. 200 złodziei miedzi, ale byli to najczęściej alkoholicy i narkomani nie mający nic wspólnego z naprawdę poważnymi kradzieżami.
Michał Haykowski