W sieci lawina komentarzy po akcji wiceministra. Wskazują na Bodnara
Bartłomiej Ciążyński, wiceminister sprawiedliwości, pojechał na rodzinne wakacje do Słowenii. Jak ustaliła WP, część jego wyjazdu sfinansowali podatnicy, bo polityk Lewicy na urlop wybrał się służbowym samochodem. Do tego dwukrotnie za paliwo zapłacił służbową kartą. W sieci zawrzało.
"Czy odwołanie prof. Bachmatiuk z funkcji szefowej państwowej Sieci Badawczej Łukasiewicz ma związek z tym, że wykryła, że nowy wiceminister sprawiedliwości Bartłomiej Ciążyński jeździł na wakacje, tankując samochód za państwowe pieniądze?" - komentuje poseł Suwerennej Polski Sebastian Kaleta.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
"Brak wiedzy i przyzwoitości wiceministra sprawiedliwości to w resorcie Adama Bodnara kwalifikacje pożądane" - ocenia Marcin Warchoł, także z Suwerennej Polski.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Oprócz polityków sprawa wzbudziła spore kontrowersje także wśród dziennikarzy. "Nie pomoże tłumaczenie, że za PiS wypompowywano miliardy zł do prywatnych kieszeni (co jest prawdą!), a tu chodzi o jedno tankowanie. Standardy to standardy. Cwaniakowanie a la Czarnecki musi się skończyć" - komentuje dziennikarka "Wyborczej" Dominika Wielowieyska".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
"Dymisja natychmiast! Warto przeczytać dokładnie cały tekst WP. Skala pazerności tego kolesia nieprawdopodobna. I nie chodzi tylko o kwestię paliwa…" - wskazał Wojciech Czuchnowski, także z "Wyborczej".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
"Wiceminister sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska wykorzystał służbowy samochód i służbową kartę do zapłacenia za wyjazd na wakacje z rodziną. A przyłapany, okłamał dziennikarzy" - komentuje z kolei dziennikarz WP Szymon Jadczak i dodał, że "to test dla Adama Bodnara".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
"Skądinąd fascynujące, że można w ciągu nieco ponad roku zostać wiceprezydentem Wrocławia, wicedyrektorem instytutu badawczego i wiceministrem sprawiedliwości. Każdy potencjalny pracodawca zawczasu zastanowiłby się, dlaczego dana osoba tak często zmienia pracę" - pisze dziennikarz Radia Zet Maciej Bąk.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Bartłomiej Ciążyński z Lewicy, były wiceprezydent Wrocławia, a jeszcze niedawno pracownik państwowego Polskiego Ośrodka Rozwoju Technologii (PORT), instytucie badawczym należącym do państwowej Sieci Badawczej Łukasiewicz, już jako wiceminister sprawiedliwości 13 lipca pojechał na urlop. To były rodzinne wakacje w Słowenii.
Polityk wyruszył w drogę udostępnionym mu samochodem państwowej instytucji, w której pracę zakończył 5 lipca, gdy został wiceministrem. Zapłacił służbową kartą za paliwo, co ujawnili dziennikarze WP.
Jak ustalili reporterzy Wirtualnej Polski, na takie praktyki nie pozwala regulamin używania karty paliwowej, który Ciążyński podpisał jako pracownik Polskiego Ośrodka Rozwoju Technologii. Skorzystał też ze służbowego auta w prywatnym celu, choć nie miał do tego prawa.
Bartłomiej Ciążyński przeprasza
Wiceminister bronił się w rozmowie z WP.PL, że nie złamał prawa, mógł jechać służbowym autem na prywatny urlop z rodziną, a za paliwo zapłacił z własnej kieszeni, na co są dowody. Jednak po kilku godzinach zadzwonił, by przeprosić i poinformować, że odda pieniądze na konto instytutu. Wytłumaczył się "brakiem doświadczenia".
Bartłomiej Ciążyński jest z wykształcenia prawnikiem. Dlatego też usprawiedliwienie wiceministra sprawiedliwości wywołało burzę w mediach społecznościowych.