ŚwiatW razie remisu wygra Bush

W razie remisu wygra Bush

Pojedynek o Biały Dom między prezydentem
George'em W. Bushem i senatorem Johnem Kerrym jest tak wyrównany,
że analitycy nie wykluczają, iż obaj współzawodnicy mogą uzyskać
jednakową liczbę głosów - po 269 - w 538-osobowym Kolegium
Elektorskim, które ostatecznie wybiera prezydenta USA.

W razie remisu wygra Bush
Źródło zdjęć: © AFP

01.11.2004 | aktual.: 01.11.2004 19:47

W takim wypadku prezydenta wybiera Izba Reprezentantów, a wiceprezydenta - Senat. Ponieważ w obu izbach Kongresu większość mają Republikanie, impas w Kolegium Elektorskim oznaczałby zwycięstwo Busha i Dicka Cheneya, kandydującego po raz drugi na urząd wiceprezydenta.

Amerykański system wyborów prezydenckich jest dwustopniowy i wyborcy głosują nie na poszczególnych kandydatów do Białego Domu, ale na reprezentujących ich elektorów, którzy z kolei wybierają prezydenta w poniedziałek po drugiej środzie grudnia (w tym roku 13 grudnia).

Jest to już formalność, bo elektorzy są zobowiązani do głosowania na kandydata, którego reprezentują.

Każdy z 50 stanów ma tylu elektorów, ile osób liczy sobie jego reprezentacja w Kongresie, złożona z pewnej liczby członków Izby Reprezentantów i dwóch senatorów. Liczba kongresmanów (członków Izby Reprezentantów) zależy z kolei od liczby ludności danego stanu.

W rezultacie na przykład największy stan, Kalifornia, ma aż 55 głosów elektorskich, a stany najmniejsze lub słabo zaludnione, jak Wyoming czy Alaska - tylko po trzy. W niemal wszystkich stanach obowiązuje system większościowy, tzn. ten, kto wygrywa w nich wybory - choćby minimalną większością głosów - otrzymuje wszystkie głosy elektorskie danego stanu.

Zasada ta sprawia, że może się zdarzyć, iż zwycięzca w głosowaniu powszechnym 2 listopada nie uzyska większości w Kolegium Elektorskim. Tak było cztery lata temu, gdy kandydat Demokratów Albert Gore zdobył przeszło pół miliona głosów więcej niż Bush, ale w Kolegium Elektorskim uzyskał cztery głosy mniej (267) od rywala (271) i przegrał wybory.

W tym roku szanse kandydatów Partii Republikańskiej i Partii Demokratycznej są tak samo wyrównane jak w roku 2000. Analitycy rozpatrują różne warianty układu sił w Kolegium Elektorskim, zależne od tego, który współzawodnik zwycięży w których z około 10 tak zwanych "swing states", stanów niezdecydowanych. Jeden z wariantów prowadzi do wyniku 269:269.

Zgodnie z konstytucją USA, w takiej sytuacji prezydenta "niezwłocznie" wybiera w tajnym głosowaniu Izba Reprezentantów, przy czym reprezentacji każdego z 50 stanów przysługuje jeden głos. Wszystko zależy więc od tego, która partia ma przewagę w większości reprezentacji stanowych. W obecnej 435-miejscowej Izbie Reprezentantów większość tę mają Republikanie. Ogółem rozporządzają oni 229 mandatami, podczas gdy Demokraci mają ich 205 (w Izbie zasiada też jeden kongresman niezależny).

W 100-osobowym Senacie, który w razie impasu wybiera zwykła większością wiceprezydenta, Republikanie mają 51 miejsc, Demokraci 48, a jeden senator jest niezależny.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)