W poniedziałek koalicja może rozmawiać o nowelizacji budżetu
W poniedziałek po południu ma dojść do spotkania liderów koalicji PO-PSL w sprawie planowanej przez rząd nowelizacji tegorocznego budżetu - poinformował szef klubu PSL Stanisław Żelichowski. Przewodniczący klubu PO Zbigniew Chlebowski przyznał, że do spotkania może dojść, ale nie potwierdził, że w poniedziałek.
19.06.2009 | aktual.: 19.06.2009 18:28
W kancelarii premiera mają się spotkać m.in. Donald Tusk, minister finansów Jacek Rostowski, wicepremier, szef PSL Waldemar Pawlak, Chlebowski i Żelichowski.
Chcemy porozmawiać o planowanych zmianach w budżecie - poinformował Żelichowski. Jego klubowy kolega Andrzej Pałys zasiadający w komisji finansów publicznych podkreślił, że PSL nie zgodzi się na cięcia, które mogłyby spowodować wzrost bezrobocia.
Szef klubu PO Zbigniew Chlebowski nie chciał potwierdzić, że w poniedziałek dojdzie do spotkania z ludowcami w sprawie budżetu. Przyznał jedynie, że może się ono odbyć, niekoniecznie tego dnia. Nie chciał również powiedzieć o szczegółach spotkania.
W maju premier zapowiedział, że w lipcu zostanie przeprowadzona nowelizacja tegorocznej ustawy budżetowej. Minister Finansów tłumaczył wówczas, że dopiero z końcem czerwca resort będzie dysponował informacjami dotyczącymi wpływów z podatku PIT za 2008 r., danymi o dochodach z innych podatków za pierwsze półrocze 2009 r. oraz danymi dotyczącymi wzrostu gospodarczego po I kwartale tego roku. Zapewniał, że nowelizacja "nie oznacza bynajmniej zwiększenia deficytu budżetowego".
Opozycja zarzuca rządowi, że deficyt państwa narasta w tempie nieznanym z poprzednich lat. Pod koniec maja deficyt budżetowy wyniósł 16 mld 402,5 mln zł, co stanowi 90,2 proc. planu zapisanego w ustawie budżetowej na 2009 r.
PSL nie było zwolennikiem 18-miliardowego deficytu, nie było też zwolennikiem zapisania w budżecie wzrostu gospodarczego na poziomie 3,7 PKB- podkreślił Pałys. Ludowcy już kilka miesięcy temu przekonywali, że lepiej byłoby zwiększyć deficyt budżetowy niż zmniejszać wydatki.
PSL - jak zapowiada Pałys - nie zgodzi się na cięcia w infrastrukturze, bo jego zdaniem należy wykorzystywać czekające środki unijne, a do tego potrzeby jest również wkład własny.
Ludowcy zamierzają również sprzeciwić się wypłacaniu dywidend ze spółek należących do Skarbu Państwa. Chodzi m.in. o KGHM a także bank PKO BP, w którym Skarb Państwa posiada 51,24 proc. akcji. Tegoroczna dywidenda dla wszystkich akcjonariuszy banku miałaby sięgnąć 2,88 mld zł, oznaczałoby to, że bank wypłaci praktycznie cały wypracowany zysk.
Chcemy, żeby minister powiedział co się stanie, gdy dywidenda zostanie pobrana - powiedział Pałys. Jego zdaniem, gdy PKO BP wypłaci zysk swoim akcjonariuszom nie będzie miał środków na udzielanie kredytów.
To, co się dzieje z PKO BP jest dla nas niezrozumiałe. Zamiast prowadzić politykę prokredytową, prorozwojową, antykryzysową, to jakieś dziwne rzeczy dzieją się w ramach rządu - wtóruje mu klubowy kolega wiceszef sejmowej komisji gospodarki Mieczysław Kasprzak.
Na początku zeszłego tygodnia szef ludowców Waldemar Pawlak mówił, że będzie przekonywał premiera, żeby nie akceptował planu wypłaty dywidendy przez bank PKO BP.
Kasprzak uważa, przy nowelizacji budżetu potrzebne jest "jakieś racjonalne zwiększenie" deficytu. Jego zdaniem cięć nie powinno być w tych obszarach, które dotknęłyby "spraw ludzkich".