W Polsce więcej fałszywych alarmów bombowych
Od pierwszego zamachu terrorystycznego w
Londynie, do którego doszło 7 lipca, odnotowano w Polsce aż 30
fałszywych alarmów bombowych - alarmuje policja. Większość
"dowcipnisiów" została wykryta, niektórym z nich grozi nawet do
ośmiu lat więzienia.
25.07.2005 14:10
Takich głupich żartów jest zdecydowanie więcej niż przed zamachami w Londynie. To kompletny brak odpowiedzialności. Ci ludzie nie zdają sobie sprawy, że ryzykują życie innych osób - mówią policjanci. Podkreślają, że zawsze w takiej sytuacji może dojść do paniki, która może skończyć się tragicznie, m.in. dla osób starszych lub chorych.
Marcin Szyndler z zespołu prasowego Komendy Głównej Policji powiedział, że wśród sprawców fałszywych alarmów są zarówno dzieci w wieku od 10 do 16 lat, jak i osoby starsze. Ci ostatni dzwoniąc z informacją o bombie, bardzo często są po prostu pijani. Później nie potrafią wyjaśnić, dlaczego to zrobili. Zdarzały się też przypadki osób niezrównoważonych psychicznie - powiedział.
Dodał, że informują o podłożeniu ładunku w różnorodnych miejscach - w metrze, na dworcach, w sklepach, restauracjach lub w szpitalach. Podkreślił też, że fałszywe alarmy odnotowywano w całej Polsce.
Według psychologów, osoba, która wywołuje fałszywy alarm bombowy, może mieć różne powody, by to robić. Hipotetyczny portret psychologiczny osoby, która wywołuje fałszywy alarm, jest złożony. Zdaniem psychologa Wojciecha Eichelbergera, ludzi zdolnych do takiego czynu można podzielić na cztery grupy.
Pierwszą grupę mogą stanowić osoby chore psychicznie, które w ten sposób chcą zwrócić czyjąś uwagę na siebie i na swoje problemy. Drugim rodzajem fałszywych zamachowców mogą być - jego zdaniem - mitomani, którzy tworzą wokół siebie iluzję, aby podnieść swoją samoocenę i poprawić swój wizerunek.
Jako trzecią grupę psycholog wymienia socjopatów, którym przyjemność sprawia destrukcyjne działanie skierowane przeciwko społeczeństwu. Ostatnią, czwartą grupą - jak podejrzewa psycholog - mogą być osoby, które popierają ataki terrorystyczne, uważając, że terroryści walczą o słuszną sprawę.
W większości przypadków bardzo szybko docieramy do sprawców - zapewnił Szyndler. Dodał, że najczęściej stawiane są im zarzuty sprowadzenia niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia wielu osób - za co grozi do ośmiu lat więzienia. Jeśli jednak w wyniku fałszywego alarmu ktoś zostanie ranny, kara może wynieść nawet 12 lat więzienia.
Zazwyczaj też sprawcy takich "żartów" muszą liczyć się z tym, że będę pokrywać koszty akcji - ewakuacji, sprawdzenia pirotechnicznego, a także straty firm. Jak podkreślają przedstawiciele służb i samorządów, kwoty te są olbrzymie. Trzy tygodnie temu, gdy w wyniku fałszywego alarmu bombowego ewakuowano z warszawskiego metra 20 tys. osób, tylko uruchomienie komunikacji zastępczej kosztowało miasto ok. 60 tys. zł.