Trwa ładowanie...
d3kx9y6
15-12-2008 06:02

"W Polsce nie rządzi Chrystus, ale mamona"

Dlaczego Boże Narodzenie jest przede wszystkim świętem handlu? Dlaczego narodziny ubogiego Żyda, „zbawcy świata”, stały się przede wszystkim pretekstem do kupowania i ekspozycją tyleż materialnej obfitości, co zwykłego marnotrawstwa? Media ubolewają, że z powodu kryzysu nasze zakupy będą mniej rozrzutne, ale rozliczne banki i tak zachęcają do jednorazowych pożyczek, żeby kupować, kupować, kupować. Kupowanie jest być może bardziej efektywną czynnością niż modlenie się, wszelako w kraju, który określa się jako katolicki, troska o wartości duchowe i miłość między ludźmi powinna być ważniejsza niż troska o nietrwałe dobra materialne. W końcu to Jezus wygnał kupców ze świątyni, a nie odwrotnie.

d3kx9y6
d3kx9y6

Kanwą jednej z ważniejszych encyklik Jana Pawła II poświęconych zagadnieniom moralnym (Veritatis Splendor) jest biblijna przypowieść o bogatym młodzieńcu. Jak wiadomo pragnie on uzyskać zbawienie i nie wie jak to zrobić. Chrystus radzi mu by pozbył się dóbr, by, ni mniej ni więcej, tylko rozdał majątek. Dlaczego? Czy chodzi o to, by solidarnie podzielił się własnymi dobrami z innymi i wspomógł biednych? Nie tylko. Chodzi o to, by wyzwolił się z balastów, które przeszkadzają w osiąganiu prawdziwego Dobra. „Jeśli chcesz być doskonałym, idź sprzedaj co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie” – mówi do młodzieńca Jezus. Jednak w Polsce mało chyba kto, chce mieć skarb w niebie; każdy woli mieć go tu, na ziemi, dziś i teraz.

Związki między religią ubogich, jaką było chrześcijaństwo a gospodarką wolnego rynku i ekspansją konsumpcjonizmu są zaskakujące i niezwykle silne. Nie tylko w czasie Bożego Narodzenia. Mówi się co prawda, że to wina zbyt silnych pokus liberalnego społeczeństwa, które gubi ludzi słabej wiary. Ale jeśli słabą wiarą skażeni są nawet ludzie Kościoła, to jaki przykład idzie dla maluczkich!? Kościół wszak ustawicznie się bogaci, odzyskuje grunty, handluje nimi, pobiera unijne dopłaty z dziesiątków (setek?) tysięcy hektarów, które posiada, zarabia dzięki sprowadzaniu towarów bez cła. Jego pracownicy nie płacą podatków, nie są rozliczani jak każdy obywatel z zarobków, darowizn i przychodów, za to nie szczędzą sobie luksusu. Każda parafia posiada wielką willę (zwaną eufemistycznie: plebanią), samochód (lub dwa), księża podróżują, zmieniają miejsca pracy, a ich przełożeni wyglądają z reguły jak pączki w maśle (rumiane, krągłe lica, limuzyna, wyrafinowane obyczaje kulinarne) i doprawdy daleko im do ascetycznych i
duchowych ideałów, które uczyniły chrześcijaństwo religią powszechną i pełną pocieszenia dla ubogich i niesprawiedliwość znoszących. Nic więc dziwnego, że wierni nie mają żadnych skrupułów w kupowaniu, gromadzeniu i akceptowaniu konsumpcyjnego stylu bycia, a zarazem w gorliwym (co niedzielnym) deklarowaniu pogardy dla niego. I tak w Polsce rządzi nie tyle Chrystus co mamona, nie tyle powszechna religia, co powszechna hipokryzja.

W tym świątecznym okresie jakoś żal, że religia, która powstała po to, by nasączyć życie codzienne wartościami duchowymi i skierować nasze zainteresowania ku sprawom bardziej szlachetnym i trwałym (takim jak miłość, troska, dobroć, wybaczenie, więzi, empatia, wzajemna pomoc), tak łatwo sprzęgła się z rynkowym szaleństwem kapitalizmu, że uroczyste świętowanie jej początków jest zarazem hołdem złożonym próżności, nieumiarkowaniu i hipokryzji.

Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski

d3kx9y6
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3kx9y6
Więcej tematów