W piątek sąd zadecyduje o przyszłości agenta Mosadu
Sąd Apelacyjny w Warszawie zdecyduje, czy w polskim areszcie pozostanie Uri Brodsky - domniemany agent Mosadu, wiązany z zabójstwem lidera Hamasu w Dubaju. Z kolei 5 lipca Sąd Okręgowy w Warszawie zbada wniosek o przekazanie Brodsky'ego do Niemiec.
01.07.2010 | aktual.: 01.07.2010 14:23
W czwartek SA zebrał się na posiedzeniu, by rozpatrzyć zażalenie obrony na decyzję SO o jego aresztowaniu. Sąd wyprosił z sali dziennikarza PAP, powołując się na niejawny charakter posiedzenia w sprawie aresztu. Swą decyzję trzyosobowy skład SA ogłosi w piątek; ma być to jawne dla mediów. Obrońca Brodsky'ego, mec. Krzysztof Stępiński, nie chciał wypowiadać się dla PAP.
Znaleźli tłumacza
Brodsky, mężczyzna w średnim wieku, z brodą, w okularach, został doprowadzony do sądu z aresztu w asyście policjantów. Nie wypowiadał się dla prasy; skutecznie zasłaniał twarz przed fotoreporterem.
W sądzie był obecny tłumacz przysięgły z jęz. hebrajskiego (nie było go w SO, co było jednym z zarzutów zażalenia). Był też obecny adwokat z Izraela, którego sąd także wyprosił z posiedzenia. Nie było nikogo z ambasady Izraela.
Niemieckie media ujawniły, że poszukiwany w tym kraju domniemany agent Mosadu, który chciał wjechać do Polski z paszportem na nazwisko Uri Brodsky, został w początkach czerwca zatrzymany na lotnisku Okęcie. 6 czerwca Sąd Okręgowy w Warszawie aresztował go na 40 dni. Obrona złożyła zażalenie na aresztowanie do SA.
Pomógł zdobyć dokumenty
Na Brodsky'm ciąży niemiecki zarzut poświadczenia nieprawdy i pomocy w sfałszowaniu dokumentów dla osoby, która miała brać udział w zamachu. Obrona utrzymuje, że Brodsky nie jest tą osobą, za którą uważa go strona niemiecka.
Wniosek o wydanie Niemcom Brodsky'ego warszawska prokuratura wysłała SO w połowie czerwca. Dołączono do niego oryginał niemieckiego wniosku o wydanie go w drodze europejskiego nakazu aresztowania. Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Monika Lewandowska podkreślała, że "autentyczność paszportu na nazwisko Uri B. nie budzi wątpliwości".
Procedura stanowi, że polski prokurator - reprezentujący formalnie prokuraturę państwa, które wnosi o ENA - przesłuchuje zatrzymanego i pyta go, czy zgadza się na zastosowanie ENA. Jeśli tak, zatrzymany zostaje przekazany w 10 dni. Jeśli nie wyraża zgody - decyzja polskiego sądu powinna zapaść w 60 dni, a w szczególnie zawiłych sytuacjach - w 90 dni. - Zatrzymany nie złożył oświadczenia, że zgadza się na wydanie - powiedziała Lewandowska.
Polska powinna oddać agenta?
Dwaj izraelscy ministrowie mówili po ujawnieniu sprawy, że Polska powinna przekazać ich krajowi zatrzymanego. Nic jednak nie wiadomo o oficjalnym piśmie w tej sprawie. Izraelski dziennik "Haarec" podawał, że Polska czuje się zakłopotana i schwytana w potrzask między dwoma państwami, które uważa za przyjaciół - czyli Izraelem i Niemcami. Polska prokuratura mówi, że "nie bierze pod uwagę kwestii politycznych", lecz tylko procedury. Podkreśla, że Izrael w ogóle nie jest stroną postępowania ws. wniosku ENA.
Według "Der Spiegel" polska służba graniczna na warszawskim lotnisku zatrzymała mężczyznę, który chciał wjechać do Polski z paszportem na nazwisko Uri Brodsky. Osoba o tym nazwisku, mająca obywatelstwo izraelskie, jest podejrzana o współudział w logistycznych przygotowaniach zamachu na lidera radykalnego ugrupowania palestyńskiego Hamasu - Mahmuda al-Mabhuha. Zatrzymany jest poszukiwany w Niemczech za pomoc w zdobyciu niemieckiego paszportu nieuprawnionej do tego osobie, która miała brać udział w zamachu na lidera Hamasu.
19 stycznia 2010 r. Mabhuh, jeden z założycieli Brygad Ezedina al-Kasama, wojskowego skrzydła Hamasu, został zamordowany w hotelu w Dubaju. O zabójstwo policja emiratu oskarża izraelskie służby wywiadowcze. Zabójcy posługiwali się paszportami państw Zachodu. W związku z zamachem Interpol poszukuje 27 osób.