W oczekiwaniu na start - jakich dronów potrzebuje polska armia?
Polscy żołnierze mają sporo doświadczeń w działaniu z bezzałogowymi statkami powietrznymi. Wkrótce chcemy też nadrobić opóźnienia w rozwijaniu tego typu systemów, o które zabiegamy już od kilku lat. Jakich dronów i dlaczego potrzebuje nasza armia? - opisuje "Polska Zbrojna".
23.10.2014 | aktual.: 25.10.2014 08:21
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zobacz również: Koniec misji X-37B.
Nasze siły zbrojne pod względem potencjału w dziedzinie bezzałogowych systemów powietrznych wypadają dość skromnie na tle czołowych armii NATO. Z jednej strony, nie powinno to dziwić, bo w odróżnieniu od zachodnich mocarstw, nasza armia nie ma aż takich potrzeb, jeśli chodzi o używanie BSP, jak na przykład Amerykanie czy Francuzi, ciągle zaangażowani w działania w Azji i Afryce. Z drugiej strony, w ostatnich latach kilka razy odnotowaliśmy opóźnienia we wdrażaniu BSP w Polsce. Nadal nie doczekaliśmy się zatem w naszych arsenałach aparatów taktycznych średniego zasięgu, a staramy się o nie już blisko dziesięć lat. Pomimo to mamy sporo doświadczeń w wykorzystywaniu różnych bezzałogowców - dzięki misji w Afganistanie, gdzie na naszą rzecz pracowały nawet aparaty MQ-1 Predator. Tymczasem na nowo rusza proces wdrażania BSP w naszej armii.
To nie zabawka
Dziś słowo "dron" robi wielką karierę w mediach. Można odnieść wrażenie, że drony to symbol nowoczesnej wojny i najnowszej technologii. To nie do końca prawda, ponieważ nie ma takiego BSP, który dorównywałby możliwościami uderzeniowymi, wszechstronnością czy przeżywalnością bojowym samolotom wielozadaniowym. Konstruowanie takich maszyn jak X-47B co prawda wskazuje na to, że w przyszłości może to się zmienić, dziś jednak niemal wszystkie BSP to przede wszystkim broń pomocnicza, niezwykle użyteczna głównie w rozpoznaniu. I w tej dziedzinie maszyny bezzałogowe zaczęły wręcz królować, nawet na poziomie strategicznym. Odgrywają też ogromną rolę na szczeblach operacyjnym i taktycznym.
Nie można jednak zapominać, że w czasie konfliktu pełnoskalowego, regularnej wojny, ich straty od ognia przeciwlotniczego przeciwnika będą bardzo duże, a czas działania pojedynczego systemu - ograniczony (zwłaszcza BSP mini i krótkiego zasięgu). Wykryte przez radary lub namierzone z powodu braku skrytości działania mogą zostać zaatakowane także cybernetycznie. Przeciwnik może bowiem przejąć nad nimi kontrolę drogą radiową lub tak zagłuszyć kontakt z operatorami na ziemi, że bezzałogowy samolot się rozbije. Tylko w pełni autonomiczny robot, odporny na środki WRE, obroni się przed takimi działaniami, tyle że na razie to pieśń przyszłości, choć wcale nie tak odległej.
Zresztą nawet w czasie pokoju lub w konfliktach o ograniczonej skali, takich jak w Afganistanie, niskie reżimy bezpieczeństwa eksploatacyjnego, błędy techniczne czy obsługi naziemnej oraz kruchość konstrukcji sprawiają, że sporo BSP zostaje zniszczonych. I choć wraz ze wzrostem doświadczeń bezpieczeństwo lotów bezzałogowych samolotów się poprawia, ważne jest, aby kupować dużo aparatów, niejako na zapas, w kontraktach zaś zastrzegać klauzule umożliwiające - w ramach już podpisanej umowy - dokupowanie kolejnych zestawów.
BSP są bardzo potrzebne każdej armii, która chce uchodzić za nowoczesną. Przede wszystkim to doskonały środek rozpoznania na różnym szczeblu, gdy w grę wchodzi zdobywanie danych dla dowództwa batalionu, dywizjonu, wreszcie brygady i dywizji. Małe, ciche samoloty, utrzymujące się na dużej wysokości, słabo słyszalne i trudno dostrzegalne gołym okiem, wyposażone w czułe głowice optoelektroniczne, podążające przed kolumną własnych wojsk zmechanizowanych, korygujące ogień artylerii, dozorujące cały czas podejścia do własnej bazy lub linię rozgraniczenia wojsk, udowodniły wielokrotnie już swą dużą przydatność na współczesnym polu walki.
Nieco kontrowersji wiąże się z użyciem BSP jako broni ofensywnej. I nie chodzi w tym wypadku o aspekt moralny. Dzisiejsze uzbrojone bezzałogowe aparaty powietrzne (Unmanned Combat Aerial Vehicle – UCAV), takie jak MQ-9 Reaper, to raczej narzędzia służące do walki asymetrycznej, relatywnie powolne, łatwe do namierzenia radarem, słabo odporne na zaawansowane zakłócenia, wręcz doskonałe, gdy godzinami trzeba czatować na niebie na kolumnę talibów, przemykających górskim wąwozem, lub zaatakować obóz terrorystów. W niewielkim stopniu jednak się przydają na przykład w konfrontacji z silną obroną przeciwlotniczą. I choć regularne "rajdy" najnowszych izraelskich i amerykańskich BSP nad Iran pokazują, że mogą one przetrwać w niekorzystnych warunkach, to jednak nawet irańska obrona przeciwlotnicza, o ograniczonych przecież możliwościach, czasami jest dla nich groźna. Stąd dopiero UCAV kolejnej generacji, takie jak wspomniany amerykański X-47B, brytyjski Taranis czy europejski nEUROn, samoloty znacznie bardziej
autonomiczne, szybkie, zwrotne oraz trudne do wykrycia, będą w pełni zasługiwały na miano kluczowej broni w konflikcie pełnoskalowym.
Naszą armię dopiero czekają zakupy BSP różnych typów. Nie udało się dotąd nabyć rozpoznawczych, taktycznych samolotów bezzałogowych, choć przełomowy wydawał się rok 2005, kiedy zainicjowano kilka analiz na ich temat. Wtedy GROM, jako pierwsza jednostka, dostał zestaw mini-BSP Orbiter firmy Aeronautics Defense Systems (jeden zestaw to kilka samolotów, wyrzutnie oraz środki kierowania). Takiego sprzętu potrzebowały też wojska lądowe - na systemy dla artylerii i rozpoznania związków taktycznych.
Czas gonił, armia przygotowywała się do wystawienia dużego kontyngentu do Afganistanu i było oczywiste, że wzorem sojuszników musimy mieć własne rozpoznanie na tym poziomie. Żadnych decyzji jednak wówczas nie podjęto, choć kielecki MSPO w 2006 roku upłynął pod znakiem BSP. Liczyliśmy na Amerykanów - w tym czasie prowadzono negocjacje mające na celu pozyskanie dwóch zestawów większych, taktycznych (Tactical Unmanned Aerial Vehicles – TUAV) BSP Shadow 200 RQ-7B w ramach Foreign Military Sales, w sam raz skrojonych na potrzeby brygadowej grupy PKW Afganistan. Jednakże z powodu wzrostu kosztów programu (np. szkolenie operatorów) najpierw ograniczono go do jednego zestawu, a następnie, latem 2007 roku, w ogóle anulowano. W tej sytuacji kupiono kolejnych sześć zestawów mini-BSP Orbiter, które trafiły do wojsk lądowych. Orbiterów wkrótce zaczęli używać polscy żołnierze w Iraku i Afganistanie.
Kolejne takie maszyny bezzałogowe kupiono na mocy umowy z czerwca 2008 roku - kontrakt dotyczył czterech zestawów. Od tego momentu aż do dziś mini-BSP pozostają podstawowymi i faktycznie jedynymi systemami tego typu w naszej armii. Oprócz orbiterów są to głównie FlyEye z WB Electronics - polskiej konstrukcji, najpierw zamówione dla wojsk specjalnych (dwa zestawy w 2010 roku), a następnie także dla wojsk lądowych (12 zestawów, według kontraktu z 2013 roku, dla obu wspomnianych rodzajów sił zbrojnych).
Z zakupami większych, taktycznych BSP nie poszło jednak tak dobrze. Po niepowodzeniu z Shadow 200 rozpoczęto dalsze poszukiwania. Dopiero jednak na początku 2010 roku, po ponad dwóch latach spektakli z to ogłaszanymi, to zrywanymi kolejnymi postępowaniami w tej kwestii, wskazano wreszcie na dwa zestawy BSP Aerostar ze sprawdzonej już firmy Aeronautics Defense Systems. Niestety, zapisy kontraktu mówiące o tym, że jeszcze w tym samym roku nowe BSP trafią do naszych żołnierzy w Ghazni, okazały się nierealne. W Afganistanie aerostary pojawiły się w 2011 roku, ale wkrótce stało się jasne, że te samoloty nie spełniają wszystkich oczekiwań i nie zostały formalnie odebrane przez stronę polską.
Ostatecznie jesienią 2012 roku Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało o zerwaniu umowy, ponieważ strona izraelska nie wywiązała się z zobowiązań w niej zawartych. Dla rozwoju systemów BSP w Wojsku Polskim był to duży cios. Od momentu zapytania Amerykanów w grudniu 2005 roku o shadow do momentu ogłoszenia zerwania kontraktu na Aerostar minęło siedem lat bezproduktywnych zabiegów o taktyczne BSP.
Tymczasem w Afganistanie radziliśmy sobie w różny sposób. Na rzecz polskiego kontyngentu pracę rozpoczęły amerykańskie samoloty RQ-1 Predator. Jednocześnie już od 2010 roku, kiedy jeszcze czekano na aerostary, polski kontyngent otrzymał wsparcie w postaci jednego zestawu Boeing ScanEagle (kilkanaście samolotów obsługiwanych przez specjalistów z amerykańskiej firmy Insitu, będącej producentem zestawu i częścią koncernu Boeing). Później Insitu sprzedał nam używane ScanEagle, a w 2013 roku dokupiliśmy dla nich kamery oraz inny sprzęt. ScanEagle są teraz przede wszystkim w wyposażeniu wojsk specjalnych.
Ostatnie lata również nie były udane pod względem zakupów taktycznych BSP. Teoretycznie już w 2008 roku, w ramach opracowania programu modernizacji technicznej na lata 2009-2018, przedstawiono w Sztabie Generalnym WP "Koncepcję rozwoju rozpoznania obrazowego w SZRP" (zaplanowano w ciągu dziesięciu lat zakup 86 zestawów BSP, od klasy mini po klasę MALE - Medium Altitude Long Endurance). Nie może doczekać się ona realizacji, choć zarysowane wówczas kierunki - z niewielkimi tylko zmianami - również dziś są obowiązującą wykładnią. W 2012 roku Inspektorat Uzbrojenia rozpoczął badanie rynku i dialog techniczny w sprawie czterech podstawowych typów BSP, wskazanych już w koncepcji z 2008 roku, w tym bezzałogowego systemu powietrznego MALE (szczebel operacyjny), taktycznego bezzałogowego systemu powietrznego średniego zasięgu (szczebel dywizji), taktycznego bezzałogowego systemu powietrznego krótkiego zasięgu (szczebel brygady) i bezzałogowego systemu powietrznego klasy mini (pododdziały), przy czym w tej klasie
wyróżnia się jeszcze osobno zestawy pionowego startu i lądowania, faktycznie będące mikro-BSP.
W 2013 roku wydawało się nawet, że wobec utworzenia nowych komórek badawczych w wojsku, nastawionych na innowacyjne technologie, oraz utworzenia przez grupę firm, z WB Electronics na czele, konsorcjum nastawionego na opracowanie kolejnych rodzimych modeli BSP, program ruszy do przodu. Tymczasem odnotowano kolejny falstart.
Inspektorat Uzbrojenia obecnie realizuje tylko umowę na dostawę kolejnego (jednego) zestawu mini-BSP FlyEye dla wojsk specjalnych (wraz ze szkoleniem personelu). Opracowano też pełną dokumentację techniczną pozostałych bezzałogowców. Odpowiedzialny za modernizację techniczną sekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej Czesław Mroczek zapowiedział jednak, że zakupy nowych BSP są jednym z priorytetów. Opóźnienia mają zostać zatem nadgonione.
Od słów do czynów
Wiadomo zatem od sześciu lat, co chcemy kupić. Przy czym odnosi się to dla klasy aparatów, a nie konkretnych modeli, bo tych na rynku jest dziś naprawdę sporo i jest w czym wybierać. I tak pozyskanie BSP klasy MALE, czyli UCAS szczebla operacyjnego z możliwościami rozpoznawczo-uderzeniowymi, dostało kryptonim "Zefir". TUAV średniego zasięgu, przeznaczony do rozpoznania dla szczebla dywizji i dowództw, nosi kryptonim "Gryf" (teoretycznie i na tym szczeblu mogłyby pojawić się samoloty z możliwością przenoszenia środków bojowych). Brygadowy TUAV krótkiego zasięgu to "Orlik" (według nieoficjalnych informacji mogą zostać pozyskane zarówno klasyczne samoloty, jak i aparaty pionowego startu). Samoloty klasy mini-BSP otrzymały kryptonim "Wizjer", a aparaty pionowego startu i lądowania tej klasy, czyli małe śmigłowce przeznaczone do działań w terenie zurbanizowanym, mają osobne oznaczenie - "Ważka". Łącznie w ramach programu modernizacji technicznej na lata 2013-2022 wojsko chce pozyskać ponad 80 zestawów BSP
wszystkich klas.
BSP trzeba kupić i to nie dlatego, że drony są dziś modne. Te bezzałogowe samoloty są częścią systemu, który przyjęło się określać amerykańskim skrótem C4ISR (Command, Control, Communications, Computers, Intelligence, Surveillance and Reconnaissance). To one mają w ramach misji rozpoznawczych wykryć zagrożenie, a następnie zapewnić obserwację pola walki i umożliwić dowódcom prawidłowe decyzje, oddziałom zaś efektywne działanie w ramach systemu sieciocentrycznego. Wojsko Polskie ma już duże doświadczenie w tej dziedzinie. Misja w Afganistanie wymusiła rozwój zaawansowanych środków rozpoznania i wymiany informacji.
Używaliśmy tam zarówno mini-BSP, jak i taktycznych TUAV, a nawet korzystaliśmy z danych dostarczanych przez aparaty MALE. Pośrednio działały na naszą rzecz nawet w wersji UCAS. W Polsce też zebraliśmy już pokaźny bagaż doświadczeń z mini-BSP. Polskie firmy opanowały ich produkcję i powstają nowe modele. Zaspokoiliśmy najpilniejsze potrzeby wojsk specjalnych i częściowo artylerii, coraz odważniej zaczynamy też eksperymentować z wodnymi i lądowymi bezzałogowymi aparatami, czego dowodem jest AUV (Autonomous Underwater Vehicle) Gavia dla marynarki wojennej - pierwszy podwodny aparat tej klasy w naszym wojsku.
W dalekim rozpoznaniu wciąż jednak pozostajemy w tyle. Nasze samoloty F-16, wyposażone w doskonałe zasobniki obserwacyjne, to zdecydowanie za mało. Muszą one dostać wsparcie w postaci wyposażonych w dobry sprzęt rozpoznawczy BSP. Bezzałogowy aparat łatwiej będzie wysłać nad teren opanowany przez przeciwnika. Nawet jeśli nie wróci, strata nie będzie tak wielka, jak wówczas, gdy utracimy pilota i samolot wart dziesiątki milionów dolarów. To także jedna z kluczowych idei rozwoju BSP.
Norbert Bączyk, "Polska Zbrojna"