W mieszkaniu miała być zgwałcona kobieta. Nieoczekiwany finał interwencji
Do dyżurnego gorzowskiej jednostki dotarła dramatyczna informacja o prawdopodobnym gwałcie kobiety. Na miejsce pojechała policja. Finał okazał się zaskakujący.
Do zdarzenia doszło we wtorek. Gorzowskie służby zostały poinformowane, że w jednym z mieszkań przy ulicy Piłsudskiego ma być gwałcona kobieta. Jak czytamy na stronie lubuskiej policji, zgłaszający twierdził, że przyszedł do niego do mieszkania mężczyzna z kobietą. On musiał na chwilę wyjść i zostawił parę.
Gdy 34-latek wrócił do domu, usłyszał zza drzwi wołanie o pomoc kobiety. Natychmiast pod wskazany adres wysłano policję.
Na miejscu sytuacja diametralnie się zmieniła. Na klatce nie było słychać żadnych hałasów. Wołania o pomoc nie potwierdzali też sąsiedzi. Mężczyzna jednak cały czas twierdził, że w jego mieszkaniu miało dojść do gwałtu i jest tam potrzebująca pomocy kobieta.
Na miejsce wezwano strażaków, by wejść do środka. Gdy policjanci wtargnęli do mieszkania, nikogo tam nie było. Nic nie wskazywało też, by wcześniej w środku działo się coś wskazującego na dokonanie przestępstwa.
W trakcie przesłuchania 34-latka nie potrafił on logicznie wytłumaczyć, dlaczego wezwał policję. Wszystko zmyślił. Podejrzewano, że mężczyzna nie mógł się dostać do mieszkania. Za bezpodstawne wezwanie służb został ukarany mandatem w wysokości 500 złotych.