PolskaNauczycielka z Torunia: "Zaczyna w nas coś pękać. Mamy dość. Zaraz nas zabraknie"

Nauczycielka z Torunia: "Zaczyna w nas coś pękać. Mamy dość. Zaraz nas zabraknie"

Nauczyciele z całej Polski alarmują, że po wprowadzeniu "Polskiego Ładu" ich wypłaty zostały pomniejszone. - Dla niektórych było to kilkadziesiąt złotych, a dla innych kilkaset. Nie byliśmy do tego kompletnie przygotowani. Nauczyciele są sfrustrowani, szczególnie ci z pasją. Nawet oni mają dosyć. Na grupie "Nauczyciel zmienia zawód", którą od lat prowadzę, masowo przybywa członków. Jest ich już prawie 6 tys. - mówi w rozmowie z WP Violetta Kalka, nauczycielka w jednej z toruńskich szkół.

"W ludziach zaczyna coś pękać". Jak Polski Ład wpłynął na nauczycieli?
"W ludziach zaczyna coś pękać". Jak Polski Ład wpłynął na nauczycieli?
Źródło zdjęć: © Agencja FORUM | Mateusz Wlodarczyk

07.01.2022 07:03

Karina Obara: Rząd wprowadził "Polski Ład", ale pojawił się chaos. Jak nauczyciele się w nim odnajdują?

Violetta Kalka, nauczycielka z Torunia, coach, administratorka grup w mediach społecznościowych "Uwaga Mobber w szkole" i "Nauczyciel zmienia zawód": Myślę, że tak samo jak wszyscy. Do tej pory słowo "ład" kojarzyło mi się z porządkiem, więc nazywanie wprowadzanych zmian "ładem" jest totalnym nieporozumieniem. Niektórzy z nas czują się zaskoczeni, inni rozczarowani, a inni oszukani.

Violetta Kalka, nauczycielka z jednej z toruńskich szkół
Violetta Kalka, nauczycielka z jednej z toruńskich szkół © Archiwum prywatne

Wielu nauczycieli mówi z oburzeniem, że straci na "Polskim Ładzie". Jak to się przełoży na wasze finanse i nauczanie? Co się zmieni?

Styczniowe wypłaty pokazały, że wielu nauczycieli straciło na "Polskim Ładzie". Dla niektórych było to kilkadziesiąt złotych, a dla innych kilkaset. Ja mam pensję mniejszą o jakieś 24 złote, ale pracujące w różnych miejscach koleżanki straciły od 200 do nawet 600 złotych. Nie byliśmy do tego kompletnie przygotowani.

Oczywiście wiedzieliśmy o nowym sposobie odliczania składki zdrowotnej. Trochę mniej wiedzieliśmy o uldze dla klasy średniej, bo nawet w funkcjonujących w dużych miastach Centrach Usług Wspólnych nie do końca potrafiono nam wytłumaczyć, czy warto składać wnioski o nienaliczanie ulgi, czy nie. Chaos wynikał z różnych interpretacji przepisów. Nawet w tym samym urzędzie informujący nas urzędnicy mieli różne opinie.

Trudno nie nazywać stratą kilkudziesięciu złotych przy i tak niskich wypłatach.

Przypomnę, że od sześciu lat nie mieliśmy podwyżek. Od nauczycieli wymaga się nieustannego rozwoju, robienia kolejnych podyplomówek i kursów, a oni nie mają już z czego tego finansować. Miasto dofinansowuje nam dokształcanie w niewielkim stopniu. To są sumy rzędu kilkuset złotych, a podyplomówka to wydatek od trzech do ośmiu tysięcy – w zależności od kierunku. Wiem, co mówię, bo sama mam ich kilka. Za ostatnią płaciłam 6 tys. zł. Do tego rosną ceny gazu i prądu, a wraz z tym ceny wszystkiego. Szaleje inflacja, a pensje idą w dół. Gdzie tu logika?

Boję się, że wkrótce moja pensja nie wystarczy mi na podstawowe rzeczy. Mam niemały czynsz, a pozostałe opłaty pożerają mi lwią część wynagrodzenia. Zaczynam się cieszyć, że nie mam gazowego ogrzewania, ale martwię się cenami prądu, bo kuchenkę mam na prąd. Moje koleżanki zastanawiają się, jak zapewnią byt swoim dzieciom. Za co kupią im ubrania, z czego opłacą dodatkowe zajęcia, skoro obniża im się pensje przy drastycznie rosnących cenach wszystkiego?!

Nauczyciele mają rodziny, dzieci. Chcąc te rodziny utrzymać, będą musieli dorabiać jeszcze więcej i dłużej pracować?

Tak. A to nie pozostanie bez wpływu na jakość nauczania. Nauczyciele nie będą mieli czasu nie tylko na rozwój własny, ale i dla swoich uczniów. Zrezygnują z projektów, wyjazdów, spotkań, dodatkowych (darmowych) zajęć. Już dziś na nauczycielskich forach czyta się apele o robienie absolutnego minimum. Znieśliśmy już tyle upokorzeń ze strony rządzących, że przekroczone zostały granice.

Nauczyciele są sfrustrowani, szczególnie ci z pasją. Nawet oni mają dosyć. Wykształcenie przestało być wartością, a wypłaszczanie zarobków w sektorach publicznych jest najlepszym tego dowodem. Człowiek myślący jest niewygodny. Promowane jest rozdawnictwo, niszczony jest etos pracy.

Twórcy "Polskiego Ładu" muszą wygrać wybory, więc nie będą inwestować w nauczycieli, którzy na nich nie głosują. Pieniądze są potrzebne na kolejne bonusy dla ich wyborców. Jednym się zabiera, by inni, niekoniecznie pracując, żyli dobrze i stawiali krzyżyk w odpowiednim miejscu.

  • Obraz

    Źródło: Facebook.com

  • Obraz

    Źródło: Facebook.com

  • Obraz

    Źródło: Facebook.com

  • Obraz

    Źródło: Facebook.com

  • Obraz

    Źródło: Facebook.com

  • Obraz

    Źródło: Facebook.com

Minister edukacji jeszcze dolał oliwy do ognia?

Oczywiście! Szczególnie wtedy, gdy ministerstwo wydało napisany z błędem komunikat (to chyba symbol naszej edukacji), że podajemy nieprawdziwe informacje dotyczące obniżenia naszych wynagrodzeń i że kuratorzy obniżek nie potwierdzili. Taki przekaz poszedł do społeczeństwa. Niestety, rządowa wersja nie utrzymała się długo, bo za chwilę o obniżkach pisali policjanci i wojskowi. Dziś nas przepraszają i mówią o wyrównaniach. I śmieszne, i straszne to wszystko.

A jak się pani czuje, gdy słyszy z ust ministra Czarnka, że w końcu kuratorzy zrobią w szkołach porządek z dyrektorami i nauczycielami?

Strach towarzyszy nam od dawna, bo obsadzanie stanowisk "swoimi" to nie jest jakaś nowość w edukacji. Pół biedy, jeśli są to mądrzy ludzie, ale gdy służy to ideologii, robi się niebezpiecznie. O nauczycieli bym się nie martwiła. Duża ich część sama myśli o odejściu. Młodych nie ma. Już brakuje ścisłowców i zawodowców, a w niektórych miastach nawet humaniści są w cenie. Chcę wierzyć w to, że jeśli rodzice zobaczą, co się dzieje w szkołach i że sposób nauczania pozostaje w sprzeczności z ich wartościami, to zrobią porządek… ale z rządzącymi.

Michał Sporoń, polonista z Tarnowskich Gór, ogłosił publicznie, że emigruje do Włoch. W wywiadzie powiedział: "Podjąłem decyzję o wyjeździe również dlatego, że już nie chcę dłużej tracić energii. Nie jestem jakimś kombatantem, ale latami pracowałem po kilkanaście godzin i żyłem tym mitem, że trzeba zbudować nową Polskę. Może nie szklane domy, ale jednak. Nie mam zamiaru robić tego następne dwadzieścia kilka lat". We Włoszech chce prowadzić knajpę, ma dość walki w Polsce. Dziwi mu się pani?

Nie jestem tym zaskoczona. Od kilku lat prowadzę grupę "Nauczyciel zmienia zawód". Na początku odchodzenie nauczycieli było najczęściej związane z wypaleniem zawodowym, mobbingiem, przerażającą biurokracją. Dziś możemy mówić o efekcie ministra Czarnka. Od wczoraj przybyło mi kilkuset nowych członków. Jak tylko zajrzę do komórki, to mam kolejnych kilkadziesiąt próśb o dołączenie. To już prawie 6 tys. nauczycieli gotowych do zmiany zawodu. W ludziach zaczyna coś pękać.

Jak więc będzie wyglądała edukacja w najbliższych latach po wprowadzeniu zmian przez rząd PiS?

Zwiększenie pensum będzie się wiązało ze zwolnieniami – to oczywiste. Nauczyciele, którzy zbierają etat w kilku szkołach, albo odejdą, albo będą prowadzić żywot sfrustrowanego i pozbawionego zapału nauczyciela obwoźnego. Nowa matura będzie szokiem dla uczniów i nauczycieli.

Przypomnijmy, że do tej pory wyszedł tylko informator. Nikt nic nie wie. Szkolenia egzaminatorów będą dopiero w lutym, a matura tuż-tuż. Nie będzie przestrzeni na rozmowy z uczniami czy robienie z nimi rzeczy, którymi się interesują, bo podstawy programowe są tak przeładowane, że każda nieobecność nauczyciela może zagrozić ich realizacji.

Nauczyciele będą - tak jak w wyrzuconej z wymagań egzaminacyjnych powieści "Ferdydurke" - rozmawiać tylko o tym, gdzie staniało, a gdzie zdrożało. Słowem ich życie zaprzątać będzie egzystencja, a nie wymyślanie kreatywnych zajęć. Dyrektorzy za to będą bać się kuratorów i będą politycznie poprawni. Oni też mają dzieci i rodziny. Nie zaryzykują. Ci z politycznego klucza będą robić więcej, niż muszą, by przypodobać się chlebodawcom.

Myśli pani, że będziemy potrafili wyciągnąć wnioski z ostatnich lat edukacji, aby zmienić ją naprawdę? Póki co mamy coraz bardziej chybione reformy, nie wiemy, jak uczynić szkołę i nauczanie bardziej nowoczesnymi, przygotowującymi do życia. Tkwimy w historii i przeszłości.

Edukacja nie zależy tylko od nauczycieli. Szkołę tworzą też uczniowie i ich rodzice. Nauczycieli już skutecznie stłamszono podczas strajku. Wylało się na nas takie wiadro pomyj, że niewielu już ma chęć na walkę. Wielu za to pisze i mówi o wewnętrznej emigracji. Robią swoje i wychodzą. Nie widać już dawnego entuzjazmu. Otwartość też już nie jest w cenie, bo przecież przed komisję dyscyplinarną można trafić za czarną koszulkę, mówienie o depresji (przypadek nauczycielki z Torunia) czy udział w jakimś zgromadzeniu niewygodnym dla władz.

Na forach motywujemy się do tego, by nie finansować systemu (czyli nie doposażać szkół ze swoich pieniędzy), bo po pierwsze nie ma już z czego, po drugie czas na szacunek do samego siebie. Wybitni pedagodzy, których słucham i których szanuję, mówią, że pomogą tylko oddolne inicjatywy, ale czy będziemy mieć na nie siłę, walcząc o byt?

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5039)