W Libii jest ok. 400 Polaków, większość nie chce wracać
Podjąłem decyzję o redukcji personelu placówki dyplomatycznej RP w Libii - ujawnił szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski. Rzecznik MSZ Marcin Bosacki poinformował, że w Libii jest wciąż prawie 400 Polaków, ale większość z nich nie deklaruje chęci powrotu do Polski.
- To nie jest takie proste, my mamy swój system stanów alarmowych placówek. W tej chwili podjąłem decyzję o stanie alarmowym "C" (Charlie), czyli to rzeczywiście redukcja personelu - mówił Sikorski w "Przesłuchaniu" RMF FM.
Według niego, obecna sytuacja nie oznacza stanu najwyższego zagrożenia. - To jest sytuacja niebezpieczna dla naszych dyplomatów, ale jednocześnie taka, w której wszyscy chłoną informacje z Libii pan ambasador jest chwalony przez media, nawet australijskie, bo jest tam bardzo przydatny - zaznaczył.
Jak mówił Sikorski, "oczywiście narażamy naszych dyplomatów na ryzyko", ale - w jego ocenie - od tego służba dyplomatyczna ma przywileje, żeby właśnie w takich sytuacjach wykazać się przydatnością.
- W tym momencie kierownictwo MSZ podjęło decyzję o redukcji personelu polskiej placówki dyplomatycznej w Trypolisie. Dzisiaj lub jutro trzech dyplomatów powróci do kraju z lotniska w Trypolisie, będzie to jeden z lotów specjalnych któregoś z państw unijnych - powiedział rzecznik MSZ Marcin Bosacki na briefingu prasowym.
Wcześniej rzecznik poinformował, że na miejscu pozostaną cztery osoby w tym ambasador i dwóch konsulów.
Bosacki mówił na briefingu, że decyzja o redukcji personelu polskiej placówki w Trypolisie wynika głównie z chęci zapewnienia naszym dyplomatom większego bezpieczeństwa. - Oceniamy, że to co nasi dyplomaci przez ostatni tydzień robili, robili bardzo skutecznie, czyli pomoc w ewakuacji Polaków, w większości już się dokonała - mówił.
Powiedział, że obecnie nie ma planów, by zamykać całą placówkę. - Jeśli uznamy, że sytuacja jest na tyle niebezpieczna, że trzeba będzie wyjeżdżać to takie decyzje zostaną podjęte, ale na razie takich planów nie ma - zaznaczył.
Rzecznik poinformował, że obecnie w Libii znajduje się około 400 Polaków, być może trochę mniej. - Natomiast zdecydowana większość z nich nie deklaruje chęci wyjazdu - mówił. Wśród tych osób są przeważnie rodziny polsko-libijskie, które chcą pozostać w kraju.
Według Bosackiego, większość tych, którzy chcieli opuścić Libię już to zrobiła. Reszcie Polaków na miejscu będzie pomagać czterech pracowników polskiej placówki, pozostałych w Trypolisie.
W ciągu ostatnich 4-5 dni Libię opuściło około 120 osób. W sobotę promem do Turcji udało się 11 osób. Resort spodziewa się, że na pokład promu w Bengazi tego samego dnia wejdzie również jakaś część Polaków. - Natomiast to już nie są grube dziesiątki Polaków, tak jak to było na początku tego tygodnia, czy w środku tygodnia - dodał. Przyznał, że twardych deklaracji wyjazdu jest bardzo niewiele.
Bosacki podkreślił, że sytuacja w Libii jest bardzo daleka od normalnej i nie widać objawów, by mogła się w najbliższych dniach poprawić. - Dzisiaj jest nieco spokojniej niż wczoraj, natomiast to na pewno nie jest spokój trwały. Wiemy, że w niektórych miastach toczą się zacięte walki - mówił.
Resort ocenia swoje działania jako "bardzo rozbudowane i bardzo skuteczne". - Pomoc dla naszych rodaków, co dostrzegła też prasa światowa była na najwyższym poziomie i była świadczona w szerszym zakresie, niż większość krajów unijnych to robiła - zauważył.
W Libii trwa rewolta przeciwko reżymowi Muammara Kadafiego, która pochłonęła już setki ofiar. W kraju zwiększa się pospolita przestępczość; bardzo często dochodzi do rabunków i aktów agresji. Władze straciły kontrolę nad większością wschodniej części kraju; są oznaki, że stanie się tak również na zachodzie.