W komisji się kłócą
9 lipca, a nie w poniedziałek, 27 czerwca -
jak planowano wcześniej - sejmowa komisja śledcza ds. PKN Orlen
przesłucha marszałka Sejmu Włodzimierza Cimoszewicza - zdecydowało
3-osobowe prezydium komisji. Sprawa terminu zeznań marszałka
wywołała emocje wśród posłów. Lewicowi połowie orlenowskiej komisji śledczej zarzucali prawicy manipulację pracami komisji. Prawicowi parlamentarzyści odrzucają te sugestie.
27.06.2005 | aktual.: 27.06.2005 18:10
O nowym terminie przesłuchania Cimoszewicza poinformował szef komisji Andrzej Aumiller (UP). Gdy posłowie lewicy podnieśli protest, a posłowie z prawej strony zaczęli opuszczać salę obrad, przewodniczący szef komisji zamknął jej posiedzenie.
Wcześniej, po zakończeniu zeznań Józefa Oleksego, Andrzej Celiński (SdPl) wnioskował o to, by cała komisja, a nie tylko jej prezydium, głosowała nad wnioskiem o przesłuchanie Cimoszewicza jeszcze w poniedziałek. Tego samego zdania był Andrzej Różański (SLD), który uznał, że komisja powinna poczekać do godz. 18. kiedy to - zgodnie z deklaracjami - marszałek Cimoszewicz będzie mógł przyjść na przesłuchanie. Tymczasem Roman Giertych (LPR) stwierdził, że to prezydium decyduje o toku prac komisji i nie ma powodu, by zajmowali sie tym wszyscy posłowie.
W efekcie komisja przez kilkadziesiąt minut debatowała o tym, kiedy powinno się odbyć przesłuchanie Cimoszewicza, i czy można głosować nad wnioskiem, by stało się to jeszcze w poniedziałek.
W tej sprawie podzieleni byli też eksperci. Ekspert komisji Emilia Nowaczyk przekonywała, że ponieważ w tym momencie nie ma świadka, komisja powinna zakończyć posiedzenie. Przedstawiciele biura legislacyjnego Sejmu uznali natomiast, że skoro komisja zaplanowała przesłuchanie świadka, a nie może się ono odbyć, to wszyscy posłowie powinni głosować nad zmianą porządku posiedzenia.
Kiedy Aumiller chciał poddać pod głosowanie wniosek o ogłoszenie przerwy do godz. 18., po której miałoby się odbyć przesłuchanie marszałka, posłowie prawicy wyszli z sali. Wtedy przewodniczący zamknął posiedzenie komisji.
Cimoszewicz został wezwany przed komisję na poniedziałek, na godz. 14. Jednak z powodu przedłużającego się przesłuchania Józefa Oleksego, posłowie nie mogli rozpocząć przesłuchania marszałka o zaplanowanej wcześniej godzinie. Cimoszewicz zaproponował więc godz. 18., na co część posłów - głównie prawicy - nie zgodziła się. Aumiller uzgodnił więc z sekretariatem Cimoszewicza, że stanie on przed komisją 9 lipca o godz. 9.
Konstanty Miodowicz, który nie brał udziału w przesłuchaniach ocenia, że nie wniosły one nic nowego, do spraw będących przedmiotem prac komisji. Jego zdaniem spory między stronami, wróżą kłopoty z przygotowaniem raportu kończącego prace komisji. Jak powiedział, komuś może zależeć na całkowitym skompromitowaniu komisji śledczej.