W katastrofie promu mogło zginąć ponad 1000 osób
Do soboty rano uratowano 354 rozbitków z
promu "Salaam 98", który w piątek przed świtem zatonął na Morzu
Czerwonym - poinformowały oficjalnie władze egipskie. Na pokładzie
jednostki znajdowało się około 1400 ludzi.
Większość uratowanych to osoby, którym udało się dostać na szalupy ratunkowe spuszczone z promu w chwili katastrofy. Jak poinformował Sulejman Awad, rzecznik prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka, na promie nie było wystarczającej liczby łodzi ratunkowych.
W sobotę rano okręty, samoloty i śmigłowce egipskie oraz saudyjskie nadal poszukiwały rozbitków. Szanse znalezienia kogokolwiek żywego zdają się jednak nikłe.
Jednostki, które przybyły na miejsce dopiero w 10 godzin po katastrofie, wyłowiły do tej pory ok. 185 ciał. Losy pozostałych ok. 900 osób, które znajdowały się na pokładzie promu są na razie nieznane.
35-letni egipski prom "Salaam 98" z prawie 1500 osobami na pokładzie zatonął w nocy z czwartku na piątek na Morzu Czerwonym. Większość z ok. 1400 pasażerów stanowili Egipcjanie wracający z pracy zarobkowej w Arabii Saudyjskiej. Na statku było też 98 członków załogi. Poza Egipcjanami, statkiem płynęło też 99 Saudyjczyków, trzech Syryjczyków, dwóch Sudańczyków i jeden Kanadyjczyk. Takie informacje przekazał, zastrzegając sobie anonimowość, pracownik egipskiego urzędu morskiego w Suezie.
Do zatonięcia - z wciąż niewyjaśnionych przyczyn - doszło na wodach egipskich, 95 kilometrów od Hurghady. Prom, płynący z Duby w Arabii Saudyjskiej do egipskiego portu Safadża zniknął w nocy z ekranów radarów służb morskich.