"W Iraku powinny zostać oddziały armii USA"
Odchodzący ze stanowiska ministra obrony USA Robert Gates uważa, że demokracja w Iraku poczyniła postępy, ale mały amerykański kontyngent powinien tam pozostać. Magazyn "The New Republic" podziela opinię i podsuwa argumenty.
"New Republic" przestrzega przed powtórką sytuacji w Libanie w latach 80. czyli ryzykiem wojny domowej połączonej z jakąś formą zagranicznej interwencji. Przypomina, jak długa i nieszczelna jest granica miedzy Irakiem a Iranem i jak wiele jest napięć na spornych irackich terytoriach czy też konfliktów na tle religijnym.
Równowaga sił w Zatoce Perskiej zmieniłaby się na korzyść, gdyby doszło do porozumienia między Waszyngtonem a Bagdadem, na mocy którego niewielkie siły amerykańskie zostałyby na terenie Iraku - pisze amerykański dwutygodnik.
"New Republic" przypomina, że Robert Gates (drugi po Donaldzie Rumsfeldzie minister obrony w administracji prezydenta George'a W. Busha) nigdy nie był zwolennikiem interwencji w Iraku, wojnę tę odziedziczył i nie marzył o użyciu Bagdadu jako witryny do szerzenia demokracji.
Jednak wobec zagrożeń, jakie stanowi Iran, Gates rekomenduje teraz utrzymanie kontyngentu USA w Iraku, a "New Republic" zdecydowanie tę tezę popiera.
Tego samego zdania są władze irackiego, autonomicznego Kurdystanu, które chcą, by amerykańskie siły wojskowe zostały w Iraku po przewidzianym terminie całkowitego ich wycofania pod koniec tego roku.
W Iraku jest nadal ponad 45 tys. żołnierzy USA; 1200 spośród nich należy do połączonych oddziałów iracko-kurdyjsko-amerykańskich nadzorujących sporne terytoria.
Bagdad od wielu tygodni nie chce podjąć w najbliższym czasie decyzji w sprawie stacjonowania wojsk USA w Iraku, choć nalega na to Waszyngton.
Za pozostaniem Amerykanów opowiedział się szef irackich sił zbrojnych, generał Babakir Zebari, który powtarzał wielokrotnie, że armia jego kraju "nie będzie w stanie kontrolować Iraku do 2020 roku" - pisał w maju dziennik "Washington Post". Zebari już latem 2010 roku uznał, że zaplanowanie wycofania kontyngentu USA na koniec 2011 roku było zdecydowanie przedwczesne.