W głowie się nie mieści. Wykorzystują pralki do naprawy czołgów

Rosja wciąż ponosi ogromne straty na froncie. Sankcje sprawiają, że coraz trudniej jest naprawiać zniszczony sprzęt. Rosja obchodzi je, sprowadzając z Zachodu przez kraje azjatyckie pralki, używane samochody i aparaty fotograficzne. Pozyskuje z nich półprzewodniki i elektroniczne komponenty do naprawy sprzętu bojowego - informuje brytyjski dziennik "The Telegraph".

W głowie się nie mieści. Wykorzystują pralki do naprawy czołgów
W głowie się nie mieści. Wykorzystują pralki do naprawy czołgów
Źródło zdjęć: © PAP | AA/ABACA
Violetta Baran

26.03.2023 | aktual.: 26.03.2023 11:24

Urzędnicy monitorujący przepływy handlowe do Moskwy zauważyli znaczny wzrost w handlu dobrami konsumpcyjnymi między UE a tradycyjnymi sojusznikami Kremla w Azji Środkowej. Obawiają się, że korzystając z pomocy sojuszników, Rosja obchodzi zachodnie sankcje, które miały sparaliżować jej machinę wojenną - informuje "The Telegraph".

Wiele z wysyłanych towarów zawiera tak zwane technologie "podwójnego zastosowania". Można ich użyć do produkcji cywilnej, jak i wojskowej. Technologie te znajdują się na liście przedmiotów zakazanych do eksportu do Rosji.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Urzędnicy zauważyli, że wśród przedmiotów opuszczających UE i wywożonych m.in. do Kazachstanu, Kirgistanu i Uzbekistanu są głównie pralki, używane samochody i aparaty fotograficzne. Skąd nagle takie zainteresowanie tymi towarami?

Zwykła pralka i czołg. Co mają wspólnego?

- Obawiamy się, że wiele z tych towarów jest rozbieranych na części, a półprzewodniki i inne komponenty są wykorzystywane do naprawy rosyjskich czołgów, pojazdów opancerzonych i dronów obserwacyjnych, które zostały uszkodzone w Ukrainie. To ogromny problem - przyznał w rozmowie z "The Telegraph" wysoki rangą urzędnik UE.

Większość przesyłek opuszczających UE trafia do Azji Środkowej przez Białoruś. Do Mińska, po tym, jak przejścia graniczne zamknęła Polska, trafiają przez Litwę. W prywatnych rozmowach Wilno alarmowało, że aż 97 proc. towarów, które trafiają na Białoruś pochodzi z innych państw członkowskich.

Urzędnicy są w stanie śledzić towary tylko do zewnętrznej granicy UE. Po jej przekroczeniu przesyłki znikają im z oczu, a to oznacza, że mogą trafiać do Rosji.

Źródło: "The Telegraph"

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainierosjahandel
Wybrane dla Ciebie