PolitykaW Czeczenii porwano uchodźcę deportowanego z Polski. "Zabraniają nam kontaktu z nim"

W Czeczenii porwano uchodźcę deportowanego z Polski. "Zabraniają nam kontaktu z nim"

34-letni Czeczen Azamat Bajdujew został deportowany z Polski do swojej ojczyzny. Gdy tam trafił, został uprowadzony przez nieznanych ludzi. Jego ojciec był osobistym ochroniarzem byłego prezydenta Czeczenii Dżochara Dudajewa, przywódcy ruchu niepodległościowego. - Ludzie, którzy go uprowadzili, nie pozwalają nam na kontakt z nim – mówi Wirtualnej Polsce Makka, matka Azamata.

W Czeczenii porwano uchodźcę deportowanego z Polski. "Zabraniają nam kontaktu z nim"
Źródło zdjęć: © Forum | Krzysztof Żuczkowski
Magda Mieśnik

Rodzina ma żal do władz Polski, że Azamat został wysłany na pewną śmierć i obawia się zemsty ze strony władz Czeczenii. - Jego ojciec był osobistym ochroniarzem Dudajewa, cała rodzina mocno odczuła wojnę czeczeńską i podjęliśmy wtedy decyzję o opuszczeniu republiki. Po przeprowadzeniu się do Polski liczyliśmy na rozpoczęcie nowego spokojnego życia – mówi Makka Bajdujew.

Rodzina ma kontakt z ludźmi, którzy uprowadzili Czeczena. - Twierdzą, że nic mu nie jest, taką informację przekazali naszym krewnym w Czeczenii. Jednak z informacji, które posiadamy, nie może skorzystać z opieki lekarza. Zorganizowaliśmy na miejscu adwokata, który miał go reprezentować, jednak nie chcą go dopuścić do Azamata. Zabraniają również naszym krewnym kontaktu z nim – mówi matka Azamata.

Podejrzenia bez zarzutów

Czeczen został deportowany z Polski ze względu na podejrzenia o działalność terrorystyczną. Jak podała agencja Interfax, został zatrzymany w związku z podejrzeniem przynależności do nielegalnego ugrupowania zbrojnego. Rodzina Azamata odrzuca jednak te zarzuty. - Występował o status uchodźcy. Jednak w związku z zarzutami, które na nim ciążyły, nie otrzymał go. Nigdy nie uwierzę w te doniesienia. Zarzuty są sfingowane – mówi Makka Bajdujew.

Jak wynika z relacji dziennikarza Marcina Mamonia, w drodze na warszawskie lotnisko Azamat próbował podciąć sobie żyły. - Opatrzono go w szpitalu i jeszcze tego samego dnia deportowano do Moskwy, a stamtąd wprost do Groznego. Dwa dni później, nocą został porwany ze swojego domu w wiosce Szalażi. Nie ma wątpliwości, że zabrali go ludzie dyktatora Czeczenii Ramzana Kadyrowa – napisał Mamoń na swoim profilu na Facebooku.

"Informacja o uprowadzeniu w Republice Czeczeńskiej Azamata Bajdujewa, rozpowszechniana przez niektóre media, nie odpowiada prawdzie" – poinformowało na początku tygodnia ministerstwo spraw wewnętrznych Czeczenii, które przekonuje że mężczyzna przyznał się do wyjazdu do Syrii i wstąpienia w szeregi rebeliantów. Wszczęto wobec niego postępowanie karne, dotyczące przynależności do nielegalnego ugrupowania zbrojnego.

Jak relacjonują niemieckie media, Bajdujew miał być w Rosji poddawany torturom. Nie wszczęto jednak żadnego postępowania mimo podejrzeń o wrogą działalność. Do Polski przyjechał w 2006 r. Otrzymał pobyt tolerowany z uwagi na niebezpieczną sytuację w Czeczenii. W ubiegłym roku zatrzymano go w Belgii w związku z podejrzeniem ewentualnego udziału w zamachu terrorystycznym. Nie przedstawiono mu żadnych zarzutów i deportowano do Polski jako ostatniego kraju pobytu.

Możliwy powrót

Kilkanaście tygodni temu Bajdujew został zatrzymany i w ostatnich dniach sierpnia deportowano go do Rosji. Jak napisała "Gazeta wyborcza", w decyzji MSWiA pada informacja, że "pobyt cudzoziemca w Polsce stwarza poważne, rzeczywiste i aktualne zagrożenie dla bezpieczeństwa i porządku publicznego". Ale dalej czytamy, że "deportacja i zakaz wjazdu do Polski wydane dla Czeczena nie są bezterminowe i za pięć lat będzie on mógł starać się o powrót do Polski".

– Złożyliśmy zażalenie na decyzję o deportacji, ale została odrzucona. Czekamy na rozstrzygnięcie postępowania administracyjnego w tej sprawie. Ze względu na to, że sprawa dotyczy bezpieczeństwa państwa nie mogę udzielać szczegółowych informacji – mówi Wirtualnej Polsce Izabella Woźniak, prawniczka wynajęta przez rodzinę Azamata.

Polskie MSWiA nie odpowiedziało na nasze pytanie, czy Azamat w drodze na warszawskie lotnisko próbował popełnić saombójstwo. "Do MSWiA wpłynął wniosek uprawnionego organu o wydanie decyzji o zobowiązaniu do powrotu do kraju pochodzenia obywatela Federacji Rosyjskiej. Na jego podstawie Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji wydał decyzję o zobowiązaniu do powrotu do kraju pochodzenia cudzoziemca, który stanowił zagrożenie dla bezpieczeństwa i porządku publicznego w naszym kraju" - napisało tylko biuro prasowe resortu.

Bajdujew ma sześcioro dzieci. Jego matka opiekuje się trójką w Polsce, pozostałe są pod opieką matki w Belgii. – Wszyscy są bezpieczni i nic im nie grozi. Próbują pomóc Azamatowi wrócić do rodziny – mówi matka Czeczena.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także: Andrzej Halicki o zamieszaniu z tablicą dla Kaczyńskich. "Kabaret"

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (77)