"W czasie sztormu są tacy, co plądrują walizki"
W Sejmie odbyła się debata nad odwołaniem szefa resortu finansów. Wniosek o wotum nieufności dla Jacka Rostowskiego zgłosiło Prawo i Sprawiedliwość. Lewica deklaruje poparcie dla wniosku. Posłanka PiS Aleksandra Natalli-Świat powiedziała, że Rostowski uosabia niekompetencję rządu. Wniosek PiS jest polityczny - uważają PO i PSL. - Oskarżam rząd o grabież! - grzmiał Krzysztof Putra z PiS. - W czasie sztormu są tacy, którzy chcą plądrować walizki - odpowiedział premier.
Unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia zapewnił, że ma pełne zaufanie do ministra finansów Jacka Rostowskiego. W środę, ogłaszając otwarcie procedury nadmiernego deficytu wobec Polski, komisarz Almunia przestrzegał, że jeśli polski rząd nie wdroży środków korygujących, sytuacja poważnie się pogorszy. KE zaproponowała, by unijna Rada Ministrów finansów (Ecofin) przyjęła rekomendację dla Polski, dając czas do 2012 r. na zmniejszenie deficytu do dopuszczalnego poziomu 3%.
Aleksandra Natalli-Świat z PiS przypomniała, że jest to już drugi wniosek o odwołanie ministra Jacka Rostowskiego. Według posłanki, niekompetencja Jacka Rostowskiego ma poważne konsekwencje, gdyż dezorganizuje wydawanie środków publicznych także przez inne ministerstwa.
- Cały rząd koncentruje się na tworzeniu dobrego wizerunku. Pan minister finansów także tak postępuje - dodała.
Zaznaczyła, że dobre warunki do realizacji budżetu w 2007 roku stworzył jeszcze poprzedni rząd. Podkreśliła, że rząd Jarosława Kaczyńskiego obniżył podatki, składkę rentową, deficyt budżetowy do niespełna 16 mld zł. - Dzięki temu Komisja Europejska w połowie 2008 roku zdjęła z Polski procedurę nadmiernego deficytu. Deficyt w 2007 roku mógłby być jeszcze niższy, gdyby nie wykorzystano tej dobrej sytuacji do poprawy warunków budżetu w 2007 roku - tłumaczyła.
Posłanka PiS oceniła, że obecny minister finansów "doprowadził do tego, że 2008 r. zakończył się dziurą budżetową". - W efekcie wiele resortów, szczególnie MON i MSWiA nie mogły uregulować swoich zobowiązań. Jednak pan minister nie wyciągnął z tego żadnych wniosków. Nadal uważał, że najlepszą reakcją na zmieniające się warunki jest brak reakcji - powiedziała.
"Bierny i niezdecydowany minister"
PiS, składając w maju wniosek o odwołanie Rostowskiego, argumentowało, że ma on zmusić rząd do działań w sprawie kryzysu i zwrócić uwagę opinii publicznej na sytuację gospodarczą w Polsce. Autorzy wniosku zarzucają ministrowi, że przez cały okres urzędowania "wielokrotnie wykazał się biernością oraz niezdecydowaniem", a resort pod jego kierownictwem zamiast walczyć z recesją, przyczynia się do osłabienia gospodarki.
"Minister Rostowski nie ma wystarczających kompetencji do zarządzania finansami państwa, nie potrafi stworzyć odpowiedniej, na czas kryzysu, koncepcji zarządzania finansami publicznymi" - napisano we wniosku. Politycy PiS krytykują też nierealne ich zdaniem założenia budżetu na 2009 rok i formułowanie przez ministra "sprzecznych komunikatów osłabiających wiarygodność Polski".
Zgodnie z regulaminem Sejmu, izba wyraża wotum nieufności ministrowie większością ustawowej liczby posłów (co najmniej 231 głosów), co oznacza, że opozycja nie ma szans na przegłosowanie takiego wniosku. Głosowanie nad wnioskiem o odwołanie Rostowskiego zaplanowano jeszcze w czwartek, późno po południu.
"To kampania wyborcza"
- Bardzo trudno z właściwą powagą dla miejsca, jakim jest parlament, ustosunkować się do uzasadnienia wniosku o wotum nieufności wobec ministra finansów - ocenił minister finansów Jacek Rostowski.
- Świat przechodzi najostrzejszy kryzys gospodarczy od drugiej wojny światowej. Są nim dotknięte wszystkie kraje, także Polska. Jednak wyniki gospodarcze Polski są znacznie lepsze niż innych krajów europejskich i wielu krajów świata - podkreślił.
- Mimo tego, właśnie teraz PiS składa wniosek o wotum nieufności dla ministra finansów. Bo jak stwierdzono w uzasadnieniu tego wniosku (minister) nie radzi sobie z kryzysem. To stawia mnie w trochę kłopotliwej sytuacji. Z jednej strony skoro główna partia opozycyjna zarzuca coś rządowi, to szacunek wobec wyborców i reguł demokracji wymaga, by z tych zarzutów się wytłumaczyć. Z drugiej strony, (...) bardzo trudno z właściwą dla tego miejsca powagą ustosunkować się do tezy PiS, iż Polska osiąga najlepsze wyniki w Europie, dlatego że rząd prowadzi błędną politykę - mówił szef resortu finansów.
- Trudno też dyskutować ze stwierdzeniem, że skoro rząd kilka razy zmienił swoje prognozy gospodarcze, to znaczy, że okłamywał społeczeństwo. Jeśli nietrafne prognozy są kłamstwem, to w takim razie kłamali też minister finansów Niemiec, publikując na jesieni prognozę, która przeszacowała niemieckie PKB o ponad 6 pkt proc. W ten sposób według logiki PiS okłamał on 82 mln obywateli Niemiec - dodał.
Tusk: chcemy ratować państwo polskie
- Rząd chce w sposób harmonijny, zrównoważony i odpowiedzialny stosować instrumenty ratowania polskiego państwa i gospodarki od zawału, jaki grozi innym - przekonywał premier Donald Tusk, podczas debaty nad wnioskiem PiS o odwołanie ministra finansów Jacka Rostowskiego.
Tusk podkreślił, że rząd musi możliwie delikatnie z punktu widzenia obywateli korzystać z instrumentów, jakie są w dyspozycji resortu finansów. - Jeśli mówimy o deficycie budżetowym, to można go zwiększyć w takiej skali, który nie będzie groźny za kilka lat, gdy trzeba będzie spłacać dług, ale nie będzie groźny też za kilka tygodni, czy miesięcy ze względu na wartość naszych papierów dłużnych - mówił premier.
Jak zaznaczył, gdyby Polska przesadnie zwiększała deficyt budżetowy, to nie miałaby środków na jego finansowanie. Przekonywał, że rząd szuka koniecznych oszczędności tam, gdzie jest to najmniej bolesne dla zwykłych obywateli.
Premier podkreślał, że nie ma sporu, co do tego, że kryzys jest globalny. Zaznaczył, że nie może być również sporu, co do tego, jak Polska radzi sobie w tej sytuacji. Przekonywał, że stan naszych finansów publicznych jest wyraźnie lepszy niż w innych krajach UE.
- Nie ma takiego kraju w UE, w porównaniu z którym - gdy porównamy sytuację finansów publicznych i poziom rozwoju gospodarki - Polska wypadłaby źle. Wręcz przeciwnie, z jakimkolwiek krajem UE porównamy się, wszystkie bez wyjątku kryteria są zadowalające lub bardzo dobre - powiedział szef rządu.
Przytaczał dane dotyczące deficytów budżetowych w kilku krajach Unii. Jak mówił, w Niemczech deficyt sięga blisko 90 mld euro, czyli prawie 400 mld zł, w Hiszpanii jest to równowartość 469 mld zł, we Francji - 520 mld zł, a w Wielkiej Brytanii to prawie bilion złotych. Deficyt Polski ma wynieść w tym roku 27 mld zł, po tym jak minister finansów zwiększył go ostatnio o 9 mld zł.
PO do PiS: zachowujecie się jak szamani
- Wniosek PiS o wotum nieufności wobec ministra finansów Jacka Rostowskiego jest polityczny i nie zawiera żadnych merytorycznych argumentów - ocenił szef klubu PO, przewodniczący Komisji Finansów Publicznych Zbigniew Chlebowski. - To wyjątkowy spektakl, który obserwujemy od kilku miesięcy - podkreślił podczas sejmowej debaty.
Chlebowski zarzucił PiS, że wykorzystuje kryzys finansowy do celów politycznych. - Czasami mam wrażenie, jak słucham polityków PiS-u, że zachowujecie się jak szamani, którzy nad ogniskiem modlą się o to, żeby ten kryzys przybierał na sile. Jest to wielce nieodpowiedzialne zadanie - mówił.
- Dzisiaj przy okazji tej debaty ubraliście się w szaty ekonomistów i na nowo rozpoczynacie spektakl związany ze straszeniem wszystkich Polaków. Przedstawiacie fałszywe diagnozy, "przeterminowane" recepty na walkę z kryzysem. Zresztą, jak patrzy się na gospodarcze recepty PiS-u, to wydaje się, że pochodzą one z "muzeum staroci". Gdyby realizować te recepty, to wprost zadłużylibyście na wiele lat wielu Polaków; wiele lat również przyszłe pokolenia spłacałyby po was ogromne długi - dodał.
Według Chlebowskiego PiS za swoich rządów "przejadł owoce wzrostu gospodarczego", nie podjął żadnych sensownych reform społecznych i gospodarczych oraz wstrzymał prywatyzację "w dobrych czasach". - Gdybyście wtedy dokonali prywatyzacji przemysłu energetycznego czy górniczego, te branże dzisiaj miałyby pieniądze na inwestycje i rozwój - przekonywał.
Przypomniał, że w 2006 r. PKB rosło w tempie 6,1%, dochody budżetowe wzrosły o 18 mld zł, deficyt budżetowy wyniósł 25 mld zł, a bezrobocie prawie 15%.
- W tym roku wszystko na to wskazuje, że PKB będzie lekko powyżej zera, (...), deficyt budżetowy wyniesie 27 mld zł, a bezrobocie na koniec maja wyniosło 10,8%. Porównajcie te liczby i nie używajcie argumentów, że te dobre lata koniunktury gospodarczej zostały przez was wykorzystane. Zmarnowaliście ją w każdym calu - podkreślił.
Zaznaczył, że minister finansów i rząd Donalda Tuska podejmował trudne decyzje w momencie, kiedy pojawiły się pierwsze oznaki kryzysu finansowego. - Przyjęliśmy, że priorytetem w walce z kryzysem gospodarczym będzie przede wszystkim ochrona miejsc pracy i ochrona oszczędności Polaków - mówił.
Przypomniał, że rząd przyjął "takie mechanizmy, które mają pobudzać polską gospodarkę". - To my zwiększamy inwestycje i wykorzystujemy środki unijne - powiedział. Zarzucił PiS, że w 2007 r. w ogóle nie wykorzystano funduszy unijnych z nowej unijnej perspektywy (na lata 2007-2013). - Zero wykorzystaliście przez cały 2007 rok - powiedział, zwracając się do posłów PiS.
Dodał, że rząd przyjął rozwiązania, które zabezpieczają instytucje finansowe.