W co gra prymus rządu Tuska
– To mądry chłopak, nie daje najmniejszego pretekstu, by ktoś nawet pomyślał, że jest człowiekiem Schetyny – twierdzi osoba z otoczenia premiera. Ale i ci od Schetyny mówią o nim dobrze. – On po prostu lubi być lubiany. I jest tak pomocny, że trudno nie darzyć go sympatią – taki opis ministra sprawiedliwości znajdziemy w dzienniku "Rzeczpospolita".
Krzysztof Kwiatkowski chce za wszelką cenę robić wrażenie, że jest niczyim człowiekiem. Jednak widać wyraźnie, że lubiany przez dziennikarzy minister, czy tego chce, czy nie, jest jedną z najważniejszych broni w arsenale premiera Tuska.
O przystąpieniu do PO (łódzkie koło) Kwiatkowski zdecydował dopiero, gdy było pewne, że Jerzy Buzek, którego był sekretarzem, wystartuje z list tej partii do PE. Jednak nie wszystkim podobało się to. – Mógł się wydawać lokalnym działaczom PO zagrożeniem – ocenia Śledzińska-Katarasińska. Szefem tego okręgu był wówczas Grabarczyk.
Dziś łódzka PO podzielona jest na ludzi Kwiatkowskiego i Grabarczyka. – To chyba najostrzejszy konflikt regionalny w Platformie – mówi osoba z otoczenia Tuska.
Obaj walczą więc na wpływy. Na razie górą jest Grabarczyk. To z nim związani są obecna prezydent Łodzi Hanna Zdanowska i szef regionu Andrzej Biernat. Grabarczyk ma otrzymać jedynkę na liście do sejmu. Kolejne dwa miejsca mają przypaść Kwiatkowskiemu i Śledzińskiej-Katarasińskiej.
Waldy Dzikowski, poseł PO uchodzący za członka „spółdzielni Grabarczyka” mówi o dwóch kompetentnych ministrach, którzy pochodzą z tego samego regionu, czasem rywalizują. - Nie ma w tym nic złego - uważa Dzikowski.
Teraz najważniejsza dla Kwiatkowskiego będzie walka o Łódź. Łodzianie wiedzą też, że można z nim porozmawiać w pociągu, którym jeździ do Warszawy. Minister często właśnie do Łodzi zaprasza też zagranicznych gości. W czerwcu spacerował z ministrem sprawiedliwości Rosji. Za miesiąc spotka się tu z ministrem sprawiedliwości Czech.