W.Cimoszewicz: w negocjacjach z UE trzeba było zawężać pole
Jolanta Pieńkowska: Panie ministrze raport z przebiegu negocjacji, który premier miał przedstawić wczoraj w Sejmie będzie przedstawiony dopiero piątek, bo posłowie powiedzieli, ze chcą mieć więcej czasu, żeby się z nim zapoznać. Czy to oznacza, że może być w nim coś, co ich negatywnie zaskoczy?
18.12.2002 | aktual.: 18.12.2002 13:54
Włodzimierz Cimoszewicz: Mam nadzieję, że nie. Ten raport podsumowuje blisko 5-letnie negocjacje. Przez cały ten czas opinia społeczna, a także parlament były informowane o kończonych rozmowach, o zamykanych rozdziałach, o warunkach zamykania tych rozdziałów, tak więc raport jest po prostu zsumowaniem tego wszystkiego, bardzo zaktualizowanym oczywiście z uwzględnieniem szczytu kopenhaskiego, a te wyniki też były już podane do publicznej wiadomości. Więc jest to po prostu bardzo obszerny zestaw wiadomości wcześniej znanych, o żadnych niespodziankach nie powinno by więc mowy.
J. Pieńkowska: Minister Huebner powiedziała wczoraj, że to, co udało nam się uzyskać w Kopenhadze jest bardzo korzystne dla Polski, ale posłowie Platformy Obywatelskiej i PiS-u mówią, że Unia postawiła nam trudne warunki i o żadnym sukcesie nie może być mowy.
W. Cimoszewicz: To, że nam postawiono trudne warunki to oczywiście prawda, znane są już także publicznie wrażenia, opinie polskiej delegacji na szczyt w Kopenhadze, jak zaczęły się te rozmowy w ubiegły piątek rano. Zaczęły się...
J.Pieńkowska: Lodowato, jak mówił premier...
W. Cimoszewicz: Tak, w okolicznościach, które nieco nas samych zaskoczyły, natomiast jeśli chodzi o to, jak się zakończyły, jeśli chodzi o warunki, które wynegocjowaliśmy, to ja jestem głęboko przekonany, że osiągnęliśmy wielki sukces. Natomiast to, że opozycja nie chwali rządu - zupełnie mnie nie zaskakuje.
J. Pieńkowska: Wczoraj w Salonie Politycznym Trójki Wiesław Walendziak mówił, że miesiąc temu minister spraw zagranicznych polskiego rządu mówił, że właściwie już nie ma o co walczyć, tylko można jechać do Kopenhagi podpisać wszystkie dokumenty. Premier powiedział, że dziękuje i podziękuje w Sejmie tym konstruktywnym euosceptykom, którzy mówili, że trzeba walczyć do końca. Czy sądzi pan, że PiS uda się wciągnąć do tej gry na rzecz referendum?
W.Cimoszewicz: Tego nie wiem, ale pozwoli pani, że skorzystam z publicznego prawa do sprostowania nieprawdziwych wypowiedzi. Już jeden z kolegów klubowych pana posła Walendziaka, podczas debaty parlamentarnej przed niespełna dwoma tygodniami posłużył się taką informacją, po czym wyszedł z sali, nie zainteresowany najwyraźniej wyjaśnieniem. To po prostu kłamstwo, nigdy niczego takiego nie zapowiadałem i nie wypowiadałem się, natomiast rzeczą inną jest konieczność rozróżniania kwestii o najwyższej randze, o najwyższym znaczeniu, od kwestii drugorzędnych, trzeciorzędnych. Dlatego, że trzeba umieć budować hierarchię priorytetowych celów w negocjacjach i negocjacje, zwłaszcza w tych ostatnich tygodniach i miesiącach polegały na tym, że obie strony musiały zawężać pole i skupiać się na sprawach wyraźnie najważniejszych. Dlatego też zawsze uważałem i podtrzymuję, że słuszną taktyką było dążenie do tego, żeby zamykać rozmowy w sprawach drugo- i trzeciorzędnych, żeby nie mnożyć liczby spraw, które by pozostały na
szczyt w Kopenhadze... (Polskie Radio/mp)