Uznana za Niemkę
We wrześniu br. Gertruda Łata z Wojkowic dowiedziała się, że... jest Niemką. Powiadomiła ją o tym Fundacja "Polsko-Niemieckie Pojednanie", odrzucając jej wniosek o odszkodowanie za przymusową pracę na terenie III Rzeszy.
28.11.2003 07:51
W 1943 roku, jako osiemnastolatkę, zmuszono mnie do wyjazdu do pracy. Po wielu perypetiach trafiłam do gospodarstwa rolnego w Domnau Bartenstein. Przebywałam tam pół roku. Dla mnie ta praca nie była bardzo ciężka. Nieraz pomagałam w polu. Niestety, po kilku miesiącach, wywieziono mnie do Pillau. Tam, wraz z innymi dziewczynami z różnych krajów, w umieszczonym pod ziemią zakładzie zbrojeniowym czyściłam łuski nabojów - opowiada pani Gertruda.
Kołkiem w łuski
Praca była bardzo ciężka. Młode kobiety wodą, piaskiem i drewnianym kołkiem oczyszczały łuski. Bardzo źle się odżywiały, wiele z nich chorowało.
- Jakoś się trzymałam, ale przez życie w takich warunkach, niedożywienie i wycieńczenie, po wojnie miałam problemy ginekologiczne. Wróciłam do domu w 1944 r. Nie wiem do dziś, dlaczego mnie zwolniono z tych robót. Po przyjeździe okazało się, że kilku moich kuzynów jest w obozie koncentracyjnym - wspomina nasza Czytelniczka.
Przyszła nadzieja
Pani Gertruda posiada stos dokumentów, potwierdzających jej słowa. Większość z nich w lutym br. wysłała do Fundacji "Polsko-Niemieckie Pojednanie". Wydawało się jej, że i tak jest w szczęśliwej sytuacji, że ma wszystkie potrzebne papiery. W przeciwieństwie do wielu innych osób, w tym męża, któremu w czasie wojny zniszczono dokumenty zaświadczające o kilku latach pracy na terenie III Rzeszy.
- Otrzymałam odpowiedni wniosek. Wypełniłam go i wysłałam. Byłam dobrej myśli - opowiada. - Liczyłam, że dostanę 4 tysiące euro odszkodowania.
Wielkie było zdziwienie starszej pani, kiedy we wrześniu otrzymała pisemną odmowę. Szczególnie ze względu na uzasadnienie. Okazało się bowiem, że Gertruda Łata, Polka z dziada pradziada, została uznana za... Niemkę.
Narodowościowe przeobrażenie?
- Urodziłam się w Piekarach Śląskich. W naszej miejscowości była szkoła także dla Niemców, ale nikt z mojej rodziny tam się nie kształcił. Nie znam niemieckiego, nikt z krewnych nie miał takiego pochodzenia. Nie podpisałam też volkslisty - dziwi się pani Gertruda. - Na wszelki wypadek wysłałam też pismo do Archiwum Państwowego w Katowicach. W odpowiedzi napisano, że nie mają żadnych danych na temat mojego ewentualnego niemieckiego pochodzenia.
Nasza Czytelniczka w takiej sytuacji, pół żartem, zaczyna się wahać, czy nie wyrobić sobie podwójnego obywatelstwa. - Mam bezrobotnego syna i wnuka. Jeśli ja, to i oni są Niemcami. A z czerwonym paszportem łatwiej byłoby im znaleźć pracę w Niemczech. Wydaje mi się jednak, że jeśli zaczęłabym takie starania, Niemcy udowodniliby, że jestem Polką - mówi pani Gertruda.
Małgorzata Himmel