Uważaj na Mikołaja! Zamiast dać ci prezent, może okraść!
Chude Boże Narodzenie i Mikołaj z lekkim workiem - takie święta szykują się we Włoszech, po raz pierwszy od 20 lat. Kryzys i oszczędności sprawiły, że w tym roku święta dla Włochów mogą się kojarzyć z nieprzyjemnym zaciskaniem pasa. Niektórzy postanowili jednak nie pooddawać się - kradną, rabują i napadają. Często przebrani za... Mikołajów.
21.12.2011 | aktual.: 22.12.2011 13:36
Rzym, z olbrzymią choinką na Placu Weneckim i z rozświetlonymi witrynami sklepów na Via Del Corso i Via Condotti - najbardziej prestiżowych i handlowych ulic miasta - tętni już świąteczną atmosferą. Ludzi pełno w centrum - jednak do sklepów nie wchodzą, oglądają tylko witryny.
Uważaj na Mikołaja! Zamiast dać ci prezent, może okraść!
- To prawda, że ludzi w sklepach jest trochę mniej. Raczej zatrzymują się przed witryną i patrzą na to, co może ich zainteresować, niż wchodzą do sklepu i przymierzają - mówi polska ekspedientka, która pracuje w sklepie odzieżowym na Via Del Corso. - Włosi, jeżeli nie mają zamiaru czegoś naprawdę kupić, nie wchodzą. Tylko obcokrajowcy - głównie turystki - wpadają do sklepu jak szalone, oglądają wszystko na wieszakach i na półkach, przymierzają, a potem wychodzą nic nie kupując. My mamy tylko pełne ręce roboty, bo musimy to wszystko składać, wieszać i ustawiać - dodaje.
Włosi lubią modnie się ubierać i chętnie kupują na gwiazdkę markowe ciuchy. W tym roku jednak sprzedaż odzieży spadnie aż o 20% z powodu kryzysu. Nowy rząd Mario Montiego zamroził na dwa lata trzynastki w sektorze publicznym, które zwykle w całości szły na świąteczne zakupy. Ci, którzy dostaną trzynastą wypłatę, już deklarują, że wydadzą ją na nowe podatki i spłacanie kredytów.
Jak szacuje Confcomercio (stowarzyszenie włoskich handlowców), w tym roku Włosi wydadzą na prezenty nie więcej niż 200 euro na osobę, a więc średnio 800-1000 euro na rodzinę. Addio! - więc - iPhony4 oraz iPady2, a także inne elektroniczne gadżety, które tak kochają, nie mówiąc już o markowych torbach za ponad tysiąc euro, futrach czy klejnotach... Wszystko to było jeszcze do niedawna w zasięgu ręki przeciętnego włoskiego zjadacza chleba, który całą trzynastkę wydawał na drogocenne przedmioty lub na podróże.
Na luksus nadal stać niektórych
Z danych Codacons (włoskie stowarzyszenie obrony konsumentów) wynika, że ze względu na kryzys aż 21% Włochów w ogóle nie kupi prezentów, lub wybierze drobne, symboliczne upominki - ale nie markowe. Także na Półwyspie Apenińskim dużym powodzeniem cieszy się "handel solidarnościowy". Trwają kampanie namawiające do kupna prezentów bożonarodzeniowych od drobnych przedsiębiorców, ze sklepu z rękodziełem, od sąsiada, który robi wszystko, aby utrzymać swój sklepik, od przyjaciółki, która wytwarza niepowtarzalne rzeczy - czyli od artystów i rzemieślników, z trudem opierających się globalizacji i walczących o przetrwanie swoich malutkich firm, często jednoosobowych.
Choć we Włoszech kryzys czuć i widać gołym okiem - mimo to, na luksusowe i bardzo drogie artykuły jest nadal duży popyt. Aż o 14% wzrosła sprzedaż luksusowych samochodów (Ferrari, Porsche, Maserati, Bentley, Mercedes), a o 12% sprzedaż prestiżowych win z najwyższej półki, jakie można wystawiać na aukcjach. Włosi kupują luksus najczęściej przez internet, próbując zachować anonimowość - dotyczy to także egzotycznych podróży lub pobytów w hotelach oraz Spa z tysiąca i jednej nocy - nawet za kilka tysięcy euro za dobę. Mieszkańcy Półwyspu Apenińskiego chętnie inwestują w złoto, brylanty oraz luksusowe zegarki marki Rolex, Jaeger Le Coutre, Breguet, Patek Philipe, itp. Przyczyna jest jedna - skoro rząd wprowadził nowe podatki na mieszkania i depozyty bankowe trzeba gdzieś indziej ulokować pieniądze by ich nie stracić.
Niektórzy nie potrafią być biedni
Są Włosi, którzy nie potrafią pogodzić się z kryzysem. Więc jeżeli w obecnej sytuacji nie da się zarobić na czarno, dostać łapówkę lub oszukać fiskusa - najlepiej coś ukraść. Jak wynika z danych policyjnych opublikowanych w dzienniku "Il Sole 24 ore", w ostatnim czasie wzrosła liczba kradzieży w mieszkaniach oraz napadów rabunkowych - aż o 12%. Na szczycie listy miast, w których kradnie się najwięcej jest Mediolan i Rzym. Złodzieje w okresie kryzysu przerzucają się zawsze na kradzieże w mieszkaniach, gdzie szukają tylko złota, pieniędzy lub drogocennych kamieni. Wzrasta też fenomen, który od lat nie miał miejsca w Rzymie, czy Mediolanie - wyrywanie kobietom torebek.
O tym, że włoscy złodzieje wzięli się ostro do pracy - świadczy najlepiej to wydarzenie. Trzy dni temu, bandyci przebrani w mundury policji miejskiej weszli w biały dzień do banku Unicredit przy Placu Hiszpańskim w Rzymie, wyciągnęli pistolety i kazali zapakować całą kasę do walizeczek. Potem zniknęli wśród przechodniów robiących świąteczne zakupy w centrum miasta. Łup dość marny jak na te kryzysowe czasy - 250 tys. euro. Na prezenty jednak wystarczy...
Będzie więcej Mikołajów w te święta
Napady rabunkowe w przebraniu to włoska klasyka. W ubiegłym roku, także w Rzymie, wydarzyła się inna nieprawdopodobna historia. Pewien adwokat wrócił do domu po wigilijnej, służbowej kolacji i w mieszkaniu zastał trzech "Mikołajów", którzy plądrowali mu szafy.
Na ulicach Rzymu widać natomiast dmuchane balony lub człekopodobne lalki w czerwonych kubraczkach, czapkach, z siwymi wąsami i brodą, które przypina się do rynien lub do parapetów. W niektórych przypadkach można się naprawdę nabrać i nieźle przestraszyć, bo wygląda to tak, jakby Mikołaj włamywał się do domu przez okno.
Kryzys już przyszedł, święta nadchodzą - uważajcie więc, bo Mikołaj, który w tym roku przyjdzie z pustym workiem, może okazać się złodziejem...
Z Rzymu dla polonia.wp.pl
Agnieszka Zakrzewicz