Usłyszał od pasażera w pociągu mrożące krew w żyłach wyznanie. Okazało się, że to sprawca głośnego mordu

Pojawiają się nowe fakty w sprawie makabrycznej zbrodni, do której doszło 12 lipca w Piaskach Szlacheckich. 30-letni sprawca potrójnego morderstwa miał wyznać, co popchnęło go do tak okrutnego czynu przypadkowo napotkanemu w pociągu mężczyźnie. Początkowo jego rozmówca nie uwierzył w słowa mordercy. Dopiero, gdy o sprawie dowiedział się z mediów uznał, że mógł mieć do czynienia z poszukiwanym przez policję recydywistą.

Usłyszał od pasażera w pociągu mrożące krew w żyłach wyznanie. Okazało się, że to sprawca głośnego mordu
Źródło zdjęć: © WP.PL

28.08.2017 | aktual.: 28.08.2017 07:18

30-letni Krzysztof C. do rodzinnego domu wprowadził się po powrocie z więzienia, gdzie odsiedział wyrok za rozbój i znęcanie się nad swoimi rodzicami i bratem. Zaledwie kilka tygodni po zamieszkaniu z nimi, dokonał potrójnego morderstwa. Ofiarą padli jego rodzice - Janusz i Jolanta C. - oraz ich kuzyn, 84-letni Stanisław M. Według ustaleń śledczych mężczyzna miał planować zabójstwo.

12 lipca rano miał przynieść siekierę z drewutni i ukryć ją po leżącymi na krzesłach w kuchni ubraniami. Pierwszy zginął ojciec Krzysztofa. 57-latek otrzymał cios obuchem siekiery, gdy tylko wszedł do pomieszczenia. W ten sam sposób C. zabił Stanisława M., gdy ten natknął się na zwłoki swojego kuzyna. Godzinę później morderca zadał śmiertelny cios swojej matce, którą dopadł jeszcze w przedpokoju. Następnie Krzysztof C. usiłował zatrzeć ślady. Ścierał krew, przeniósł zwłoki do jednego pomieszczenia, gdzie posypał je wapnem i cementem, po czym nakrył plandeką i styropianem.

Do wieczora czekał jeszcze na brata, który tę noc szczęśliwie spędził poza domem. C. zabrał 5200 zł - z czego większość stanowiły oszczędności Stanisława M. - i udał się na cmentarz w Tarnogórze, gdzie przeczekał do rana. Następnie z pobliskiej Izbicy udał się autobusem do Lublina. Tam wsiadł do pociągu jadącego do Warszawy. W przedziale o zabójstwie opowiedział innemu pasażerowi. – Człowiek ten – przesłuchany później w charakterze świadka – nie uwierzył w opowieść Krzysztofa C. Dopiero później, po doniesieniach medialnych skojarzył, iż poznany w pociągu mężczyzna mógł mieć coś wspólnego z opisywanymi przez media zabójstwami – relacjonuje w rozmowie z "Dziennikiem Wschodnim" Bartosz Wójcik, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu.

Wieczorem Krzysztof C. został ujęty przez policję, którą zaalarmowała córka Jolanty i Janusza C. Sprawca przebywał w izbie wytrzeźwień. – Krzysztof C. przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów i złożył obszerne wyjaśnienia. Ich treści nie ujawniamy, jednak są one zbieżne z ustalonym stanem faktycznym – mówi Wójcik. W czasie wizji lokalnej sprawca dokładnie zrelacjonował przebieg wszystkich trzech zabójstw. Śledczy podejrzewający, że 30-latek może być niepoczytalny, skierowali do biegły prośbę o opinię. Wciąż czekają na ocenę psychiatrów.

Zobacz także
Komentarze (108)