USA zbudują nowy typ bomby atomowej. Ma odstraszyć Rosję w Europie
Administracja Trumpa planuje opracowanie nowego typu taktycznej broni jądrowej. Chodzi o stworzenie mniejszych i łatwiejszych w użyciu głowic do rakiet Trident. Ruch skierowany jest przeciw Rosji i Chinom. Ale Rosja także pracuje nad własnym arsenałem - w tym bronią elektromagnetyczną.
Jak donosi brytyjski "Guardian", plan stworzenia nowego typu bomby jest zawarty w projekcie dokumentu "Nuclear Posture Review", czyli nowego przeglądu amerykańskiego amerykańskiego arsenału atomowego. Zamówiony przez prezydenta Trumpa audyt polityki nuklearnej przewiduje wzbogacenie dostępnych opcji oraz rozluźnienie zasad korzystania z nich.
Nowym dodatkiem do arsenału ma być nowa głowica o niskiej sile rażenia, przeznaczona dla rakiet Trident D5. To pocisk balistyczny wystrzeliwany z okrętów podwodnych. Głównym celem takiego ruchu ma być odstraszenie Rosji od korzystania z taktycznej broni nuklearnej w Europie. Bazuje to na założeniu, że w ewentualnym konflikcie Rosja użyłaby takiej broni we wczesnej fazie konfliktu. Problem w tym, że według ekspertów, jest to błędne założenie.
Efekt odstraszania, nie tylko wobec Rosji, ale m.in. Chin i Korei Północnej, ma dać też inna zmiana: rozszerzenie okoliczności, w jakich broń atomowa może być użyta. Według aktualnej wersji dokumentu rozważanego przez Biały Dom, USA mogą użyć swojego arsenału nie tylko w odwecie za atak nuklearny, ale też uderzenie konwencjonalne, obliczone na wywołanie masowych ofiar lub skierowane przeciwko instalacjom dowodzenia i kontroli nad siłami nuklearnymi.
Choć w obecnej postaci dokument jest mniej agresywny, plany administracji Trumpa spotkały się z szeroką krytyką wśród ekspertów zajmujących się polityką nuklearną. Wskazują oni, że USA mają już w swoim arsenale ponad 1000 głowic o niskiej sile rażenia, a wyprodukowanie nowych tylko zwiększy ryzyko nuklearnego konfliktu
- Rosja lub ktokolwiek inny, kto będzie celem takiego uderzenia nie miałby żadnej szansy ocenić, czy nadchodząca rakieta ma mały czy duży ładunek, dopóki nie zostanie on zdetonowany. Innymi słowy, maksimum ryzyka, minimum zysku - mówi Kingston Reif, ekspert Arms Control Association. Inni wskazują, że umieszczenie taktycznej broni nuklearnej jest przeciwskuteczne także z tego względu, bo każde użycie takiej broni zdemaskuje pozycję okrętu.
Ale nie tylko USA pracują nad wzbogaceniem i urozmaiceniem swojego arsenału. W grudniu rosyjski rządowy dziennik "Rossijskaja Gazieta" informował, że Moskwa pracuje nad nowym typem broni elektromagnetycznej (EMP). Taki typ uzbrojenia dotychczas najbardziej kojarzył się z zagrożeniem ze strony Korei Północnej. Polega on na wysłaniu potężnego impulsu elektormagnetycznego - np. za pomocą detonacji bomby atomowej dziesiątki kilometrów nad ziemią - który spowodowałby wyłączenie sieci energetycznych i urządzeń na dużym terytorium.
Śmiertelne zagrożenie czy czysta fantastyka? Czym jest broń EMP
Nowa rosyjski program - nazwany Ałabuga - ma działać trochę inaczej. Zamiast ładunku jądrowego nowa broń ma użyć specjalnego generatora pola elektromagnetycznego, aktywowanego 200-300 metrów na pozycją wroga. Emisja impulsu nie spowoduje ofiar ludzkich, ale trwale uszkodzi wszystkie systemy i urządzenia elektroniczne w promieniu 3,5 kilometrów. Jak szacuje gazeta, siła efektu miałaby być porównywalna z bronią nuklearną.
Ale nie jest to jedyny typ broni EMP, nad jakimi pracują Rosjanie. Ministerstwo Obrony zastanawia się też nad wznowieniem zarzuconego wcześniej programu Raniec-E. To system obrony przeciwlotniczej, który opierać się ma nie na rakietach, lecz strumieniu promieniowania o mocy 500 megawatów. Ma być na tyle silne, by być w stanie zneutralizować wszystkie rakiety i samoloty wroga w zasięgu 40 kilometrów. Taki system byłby szczególnie przydatny w obliczu zagrożenia ze strony dronów. To, jak poważne jest to zagrożenie, pokazują ostatnie ataki na rosyjskie bazy w Syrii. W ostatnich dniach były one celem ataków chmary dronów. Nikt nie wie, do kogo należą.