USA wkraczają w 2021 rok. Joe Biden prezydentem. Stare sprawy w nowym rozdaniu
Za niespełna dobę Kongres Stanów Zjednoczonych zatwierdzi wybór Joe Bidena na prezydenta USA. Cały polityczny świat czeka, aż dwa tygodnie później na stopniach Kapitolu wydarzy się historia. WP sprawdza, co w ciągu najbliższego roku czeka Stany Zjednoczone oraz jaki będzie to miało wpływ na arenę międzynarodową.
05.01.2021 | aktual.: 03.03.2022 03:12
6 stycznia Kongres oficjalnie zatwierdzi wyniki głosowania Kolegium Elektorów, które niepodważalnie wskazało na zwycięstwo Joe Bidena. 20 stycznia cały świat usłyszy słowa przysięgi. "Ja, Joseph Robinette Biden uroczyście ślubuję, iż będę wiernie pełnić urząd Prezydenta Stanów Zjednoczonych oraz, wedle najlepszej mej umiejętności, dochowam, strzec będę i bronić Konstytucji Zjednoczonych Stanów" - od tego momentu na naszych oczach rozpocznie się historia. Najstarszy w historii USA polityk (78 lat - red.) zostanie "commander-in-chief".
Pierwszy poważny test warunkujący czteroletnią kadencję Joe Bidena rozegra się już na początku stycznia. W wyborczej "dogrywce" w stanie Georgia dojdzie do wyborów na dwa nieobsadzone miejsca w Senacie. One okażą się kluczowe - wystarczy zaledwie jeden senator, aby większość utrzymali republikanie. Jednak jeśli to demokraci wygrają w cuglach, będziemy mieli do czynienia z klinczem 50:50.
- Z punktu widzenia konstytucyjnego to głos Kamali Harris będzie przy "pacie", bo to wiceprezydentka USA jest przewodniczącą Senatu. I to wtedy jej głos przeważa - komentował dla Wirtualnej Polski prof. Longin Pastusiak. Amerykanista zwrócił uwagę, że taka sytuacja może powodować napięcia i dalej polaryzować system polityczny USA. Tak może być chociażby przy zatwierdzaniu nominacji do rządu Joe Bidena, które jeszcze w styczniu trafią pod obrady senackich komisji. I niewykluczone, że będą to obrady bardzo napięte, ponieważ już część establishmentu republikańskiego zapowiedziało oprotestowanie części z nich.
- Stany USA zostały bardzo podzielone za kadencji Donalda Trumpa. Takiego podziału w historii nie znaleźliśmy. Bardzo koncyliacyjnie Joe Biden wyciągnął rękę do republikanów, do wszystkich wyborców Trumpa i zapewniał, że będzie reprezentował wszystkich Amerykanów niezależnie od afiliacji politycznych - zauważał badacz. Według niego "polaryzacja polityczna systemu USA zaszkodziła Stanom Zjednoczonym na arenie międzynarodowej".
Joe Biden prezydentem. Walka o "duszę narodu"
Ponad wszelką wątpliwość Senat ma wielką rolę w polityce zagranicznej USA - co prawda jej cele wyznacza prezydent Stanów Zjednoczonych, jednak izba wyższa ma kluczowy udział w procedurze ratyfikacyjnej traktatów oraz opiniowania nominacji, w tym także służbie dyplomatycznej. Warto też zwrócić uwagę na wielką rolę Senackiej Komisji Spraw Zagranicznych utworzonej na początku XIX wieku. Przewodniczącym tego gremium u schyłku poprzedniego tysiąclecia był właśnie Joe Biden.
Demokrata jeszcze przed zaprzysiężeniem podbił stawkę, obiecując, że w ciągu pierwszych stu dni swojej kadencji zapewni 100 milionów szczepionek. Choć w Polsce wyrażenie "sto milionów" na zawsze będzie kojarzyło się z deklaracją Lecha Wałęsy i późniejszym komentarzem muzycznym Kazika Staszewskiego ("Wałęsa, oddawaj moje sto milionów"), to w przypadku Stanów Zjednoczonych jest to deklaracja możliwa do spełnienia.
Lwia część producentów szczepionek ma siedziby lub wręcz pochodzi zza Atlantyku. Dodatkowo pomoc logistyczna ze strony wojska będzie dużym ułatwieniem w transporcie po całym kraju. Jednocześnie będzie to pierwszy - i póki co - najważniejszy test z polityki wewnątrzkrajowej dla Joe Bidena. Demokrata w trakcie kampanii oraz tuż po niej zapowiadał, że "uleczy naród poprzez zjednoczenie". Przełożenie tej metafory na dosłowny język w momencie zagrożenia epidemicznego wydaje się zatem jak najbardziej uprawnione.
Kolejnym celem Joe Bidena jest powrót na arenę międzynarodową oraz odbudowanie prestiżu USA. Były przewodniczący senackiej Komisji ds. Zagranicznych - jak mówił nam kiedyś w wywiadzie Włodzimierz Cimoszewicz - to człowiek niesamowicie zorientowany w złożonych sprawach dyplomatycznych. - To będzie polityk, który podejmie próbę przywrócenia powagi i wiarygodności polityce USA. Nie mam wątpliwości, że klimat relacji amerykańsko-europejskich ulegnie natychmiastowej poprawie - oceniał były polski premier.
Joe Biden prezydentem. Dobra zmiana dla Polski?
Naprzeciw temu wychodzi sama Wspólnota. Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel zaprosił Joe Bidena na szczyt UE w pierwszej połowie 2021 roku. Po demokracie spodziewać się można przejścia z relacji bilateralnych (1:1) w relacjach z państwami członkowskimi na rzecz multilateralizmu z całą UE. Co oznacza to dla Polski?
- Polski rząd prowadził politykę protrumpowską, a nie proamerykańską. I to będzie zapamiętane. Trump ze względów ideologicznych podobał się w Polsce. Wtedy weszliśmy na poziom lizusostwa z propozycją "Fortu Trump". Ale teraz te relacje będą normalniejsze. Biden Polskę zna i wie, że jest ważna w naszym regionie - mówił w programie "Newsroom" WP Aleksander Kwaśniewski.
Joe Biden zdaje sobie także sprawę z zagrożenia Rosji w regionie oraz tego, jak kluczowy jest Sojusz Północnoatlantycki (warto zauważyć, że demokrata "lobbował" za przyjęciem Polski w struktury paktu w 1999 roku). Według byłego prezydenta amerykańscy żołnierze nadal będą stacjonować w Polsce. - Biden będzie chciał mocniej podkreślać wagę relacji transatlantyckich (...). Polska znajdzie tu swoje miejsce. Nie musimy się obawiać, jeśli będziemy prowadzili rozsądną politykę - dodał Kwaśniewski.
Demokrata będzie musiał także odbudować relacje azjatyckie. Jedną z pierwszych decyzji poprzedniej administracji było wyrzucenie do kosza Partnerstwa Transpacyficznego, które było dyplomatycznym "benchmarkiem" Baracka Obamy w regionie. Wydaje się, że podobnie jak z Porozumieniem Paryskim, tak i w tej kwestii Joe Biden będzie chciał szybko wrócić na stare tory.
Nadszarpnięte relacje z Chinami również będą potrzebowały interwencji demokraty. Jego poprzednik wielokrotnie krytykował komunistyczny reżim, mówiąc o nieuczciwej grze na rynku walut, kradzieży intelektualnej amerykańskiej technologii. Czarę goryczy przelała pandemia koronawirusa, o której umyślny wybuch Donald Trump oskarżył Państwo Środka, nazywając COVID-19 "chińskim wirusem". Wielokrotnie na konferencjach prasowych odgrażał się, że Pekin "zapłaci za całą sytuację". Wydaje się, że blisko po 40 latach od historycznej wizyty Richarda Nixona w Chinach to właśnie do demokraty będzie należał kolejny przełom we wzajemnych relacjach.
Dużym problemem dla nowej administracji będzie sąsiadująca z Chinami Korea Północna. Niewielu obserwatorów, póki co, zwraca uwagę, że w 2021 roku minie okrągłe 10 lat, gdy stery KRLD przejął Kim Dzong Un. A właśnie wiele takich rocznic Pjongjang lubi "uczcić" kolejnymi testami rakietowymi - tak było chociażby w rocznicę urodzin Kim Ir Sena.
Północnokoreański dyktator był wielokrotnie bohaterem memów oraz licznych żartów, jednak przed niespełna 4 laty udało się przeprowadzić pierwszy test bomby wodorowej. Skuteczność reżimu we wzbogacaniu swojego potencjału nuklearnego potwierdzał także amerykański naukowiec Siegfried Hecker. - Może Pjongjang jest w wielu sferach zapóźniony, ale nie w tej związanej z technologią jądrową - mówił po wizytacji północnokoreańskiego centrum wzbogacającego uran.
Joe Biden, zapowiadając w kampanii "walkę o duszę Ameryki", chce także tchnąć powiew świeżości w wartości demokratyczne, które stały się podstawą amerykańskiej państwowości i podstawą więzi transatlatyckich. Z tego powodu demokrata zamierza zorganizować "Szczyt dla Demokracji", który ma stawić czoła krajom, które mają problem z poszanowaniem tychże wartości. Na razie nie wiadomo, w jakiej formule i dokładnie kiedy miałby odbywać się ten szczyt oraz kto będzie na niego zaproszony. Póki co wiemy, że Warszawa została dość niefortunnie wymieniona w gronie krajów mających problem z demokracją.
- NATO jest narażone na ryzyko początku pęknięcia (...). Widzimy to wszystko, co dzieje się od Białorusi przez Polskę po Węgry oraz wzrost totalitarnych reżimów na świecie (...) - mówił w trakcie kampanii wyborczej Joe Biden. Rząd PiS bardzo szybko będzie musiał zaktualizować swoje cele, aby sojusz ze Stanami Zjednoczonymi nadal był trwały. Bez wątpienia 2021 rok będzie przełomowy dla tych relacji.