USA. W sklepach zaczyna brakować amunicji. Powód zaskakuje
Od początku 2020 roku sklepy z bronią palną notują w Stanach Zjednoczonych rekordy sprzedaży. Masowo wykupywana jest też amunicja, której w wielu miejscach zaczyna brakować. Zdaniem ekspertów ma to związek z trwającą pandemią, która przyczyniła się do narastania przemocy.
03.08.2021 11:35
Z danych Panjivy, firmy analizującej dane handlowe wynika, że wzrost popytu na amunicję można obserwować już od dłuższego czasu. Mimo dobrze rozwiniętego własnego przemysłu zbrojeniowego, aby zaspokoić rosnący popyt, firmy z USA coraz częściej muszą sprowadzać naboje z zagranicy.
W ciągu ostatnich dwóch lat import amunicji do Stanów Zjednoczonych z Rosji, Unii Europejskiej oraz Korei Południowej wzrósł aż o 225 proc. Jak podaje Associated Press, na razie nie przełożyło się to na zatrzymanie wzrostu cen, które przy takim popycie poszybowały w górę.
Handel bronią oraz to, jak kształtują się jej ceny monitoruje w USA FBI. Z danych agencji wynika, że w całym 2020 roku przeprowadzono 39,7 mln specjalnych postępowań sprawdzających. Tymczasem do czerwca 2021 roku było ich już 22,2 mln. Dla porównania nieco ponad dekadę temu, w 2010 roku, FBI przeprowadziła ich 14,4 mln.
Zobacz też: wstrząsająca relacja ratownika medycznego. "Nie boję się użyć słowa rzeźnia''
USA. Braki amunicji odbijają się na szkoleniach
Paradoksalnie, choć liczba posiadaczy broni rośnie, to dobrze wyszkolić się z zakresu jej posiadania ma szansę coraz mniej z nich. Właściciele strzelnic alarmują, że nie mogą organizować szkoleń, bo nie ma czym strzelać.
- Wielu instruktorów odwołało u nas kursy, ponieważ w ich firmach brakuje amunicji i nie są w stanie jej nigdzie kupić - powiedział Jason Wuestenberg ze stowarzyszenia zrzeszającego instruktorów używania broni palnej.
Jak wynika z oficjalnych statystyk, codziennie w całych Stanach Zjednoczonych w wyniku trafienia z broni palnej ginie średnio 106 osób, a 95 odnosi rany. Jednocześnie średnio 64 osoby dziennie popełniają w USA samobójstwa z użyciem broni palnej.
Przeczytaj też:
Źródło: PAP