USA. Przyjechał gasić dom. Zginęła w nim jego rodzina
Tragedia w miejscowości Nescopeck w stanie Pensylwania w USA. 10 osób zginęło w pożarze dwupiętrowego domu, który błyskawicznie objął cały budynek. Większość ofiar to bliscy strażaka, który jako jeden z pierwszych pojawił się na miejscu.
Pożar wybuchł wcześnie rano. Wiele osób jeszcze spało. Świadkowie twierdzą, że poprzedził go wybuch. Na miejscy szybko zaroiło się od strażaków.
- Pierwsze wezwanie, które otrzymaliśmy, dotyczyło sąsiedniej nieruchomości. Ktoś najwyraźniej się pomylił. Kiedy skręciliśmy w moją ulicę od razu wiedziałem, że pali się w moim domu - stwierdził Harold Baker, strażak, który jako jeden z pierwszych dotarł na miejsce.
Większość ofiar to bliska rodzina strażaka
Trzykrotnie próbował dostać się do budynku, płomienie mu to uniemożliwiały. Gdy jego koledzy zorientowali się, że to jego dom, odsunęli go od akcji.
W budynku, który należał do szwagra strażaka, mieszkało 14 osób. Większość z nich to jego bliscy. Byli wśród nich 19-letni syn, 22-letnia córka, teść, szwagier, szwagierka, troje wnucząt i dwoje innych krewnych.
Tylko trzem osobom udało się opuścić dom, zanim ogarnęły go płomienie.
Nie wiadomo, co było przyczyną pożaru. Wyjaśni to śledztwo.
Przeczytaj także:
Źródło: news.sky.com