USA przeciwne większej roli ONZ w Iraku
Rząd USA zrezygnował z udziału w siłach
pokojowych w Iraku wojsk takich państw jak Francja i Indie za
żądaną przez nie cenę przyznania większej roli ONZ w okupacji tego
kraju - donosi "New York Times".
Powołując się na anonimowe źródła w administracji, dziennik napisał, że zamiast tego Waszyngton zamierza nakłaniać inne kraje, aby pomogły wojskowo w stabilizacji Iraku. Jej ciężar ponoszą teraz głównie wojska USA w liczbie około 139.000 żołnierzy.
Poza siłami amerykańskimi, w Iraku przebywa ok. 21.000 wojsk z 18 innych państw, w tym 11 tysięcy z Wielkiej Brytanii. Rządowi USA zależy na większym "umiędzynarodowieniu" misji stabilizacyjnej, gdyż chaos i ciągłe ataki na wojska okupacyjne sprawiają, że żołnierze nie mogą wcześniej wrócić do domu.
Administracja Busha, zwłaszcza "jastrzębie" w Pentagonie z ministrem obrony Donaldem Rumsfeldem na czele, obawiają się jednak osłabienia wojskowej kontroli USA nad Irakiem przez oddanie części władzy w ręce ONZ, gdzie znaczne wpływy posiadają państwa "frontu odmowy", jak Francja i Rosja.
Przedstawiciele rządu - jak np. niedawno zastępca sekretarza stanu Richard Armitage - sugerują, że pragną uniknąć nowych konfliktów z tymi krajami.
USA liczą natomiast na uchwalenie jeszcze w tym tygodniu rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, która usankcjonuje utworzenie w Iraku 25-osobowej Rady Zarządzającej, sformowanej przez amerykańskie i brytyjskie władze okupacyjne jako namiastka nowego rządu irackiego.
Ta sama rezolucja ma także ustanowić mandat dla "misji pomocy" ONZ w Bagdadzie. Projekt rezolucji, zaproponowanej przez sekretarza generalnego ONZ Kofiego Annana, jest wynikiem amerykańskich nacisków na niego, aby uczynić gest na rzecz legitymizacji przez ONZ okupacji Iraku.