USA i Korea Płd. ćwiczą scenariusze wojny z Północą. Jaka będzie odpowiedź Kim Dzong Una?
Dziesiątki tysięcy żołnierzy z USA i Korei Południowej przygotowują się do wojny z Koreą Północną. Reżim Kim Dzong Una uważa manewry za prowokację. Znowu grozi wojną nuklearną. Sytuacja w każdej chwili może wymknąć się spod kontroli.
21.08.2017 | aktual.: 21.08.2017 14:43
Około 17 tys. żołnierzy z USA i 50 tys. Koreańczyków ćwiczy na lądzie, na morzu i w powietrzu. Trwające 11 dni manewry Ulchi-Freedom Guardian (Stróż Wolności) mają jednak przede wszystkich charakter symulacji komputerowych. Ich częścią są ćwiczenia antyterrorystyczne. Nie obejmują jednak ostrych strzelań z broni ciężkiej ani wielkich przemarszów wojsk tak, jak doroczne manewry wiosenne.
Komunistyczna północ zawsze bardzo nerwowo reaguje na ćwiczenia odbywające się na południu Półwyspu Koreańskiego jesienią i wiosną. Czasem, obok Koreańczyków i Amerykanów, uczestniczą w nich przedstawiciele innych krajów.
Korea cały czas jest na krawędzi wojny
W tym roku sytuacja jest szczególnie niebezpieczna, a kilka tygodni temu napięcie między Pjongjangiem a Seulem i Waszyngtonem zaprowadziło zwaśnione kraje na skraj wojny nuklearnej. Kim Dzong Un groził atakiem jądrowym na bazę USA na wyspie Guam.
Kompromis proponowany przez Chiny i Rosję zakładał powstrzymanie się przez Koreę Północną od dalszych prób rakiet balistycznych w zamian za odwołanie manewrów. Tak się jednak nie stało. Teraz reżim Kim Dzong Una ostrzega, że "nierozważne" ćwiczenia rozpoczną "niekontrolowaną fazę wojny nuklearnej".
Z kolei prezydent Korei Południowej Moon Jae-in podkreśla, że manewry mają charakter obronny. Jego zdaniem współpraca z USA jest odpowiedzią na regularne prowokacje ze strony Pjongjangu.
Groźby nigdy jeszcze nie były tak poważne
Cykl narastającego i słabnącego napięcia między reżiem Kimów a Południem trwa od zawieszenia broni kończącego Wojnę Koreańską w 1953 r. Kolejni przywódcy Północy wykorzystywali groźbę wojny by uzyskać rozmaite ustępstwa polityczne i gospodarcze od Seulu, Waszyngtonu i innych krajów regionu.
Obecny, komunistyczny przywódca Kim Dzong Un posunął się najdalej. Pjongjang przeprowadził próbę międzykontynentalnego pocisku balistycznego, który, zdaniem ekspertów, może dosięgnąć Los Angeles czy Chicago. Istnieją obawy, że tylko kwestią czasu jest uzbrojenie rakiet międzykontynentalnych w zminiaturyzowane głowice nuklearne.
Groźby eskalowały dalej po wypowiedzi Donalda Trumpa, który zagroził Korei Północnej "ogniem i gniewem, jakich świat nie widział". Napięcie zelżało dopiero wtedy, gdy Pjongjang wycofał groźbę ataku nuklearnego na amerykańską wyspę Guam.
W najbliższych dniach sytuacja znowu się pogorszy. W 2015 r. spór wokół manewrów doprowadził do wymiany ognia artyleryjskiego między obu Koreami. Groźba konfliktu nuklearnego pociągającego za sobą miliony ofiar wydaje się nierealna, jednak sytuacja w pewnej chwili może wymknąć się spod kontroli i doprowadzić do wymiany ciosów. Militarna konfrontacja na Półwyspie Koreańskim, nawet bez użycia broni masowego rażenia, będzie tragiczna w skutkach. Obie strony są uzbrojone po zęby a sama liczba dział i wyrzutni rakietowych, którymi dysponuje armia Północy, robi wrażenie nawet, jeżeli większość sprzętu jest przestarzała.