USA i Rosja rozmawiają na Islandii. Co z tego wyniknie? "To wyraźny sygnał"
Sekretarz stanu USA Antony Bliknen i minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow rozmawiali na Islandii na marginesie Rady Arktycznej. To pierwsze tak wysokie rangą spotkanie przedstawicieli USA i Rosji od czasu objęcia urzędu przez prezydenta USA Joe Bidena. Czy rozmowa w chłodnej Islandii przyniosła jakiekolwiek ocieplenie?
Jeszcze za prezydentury Donalda Trumpa zwykło się mówić, że sprawy między USA i Rosją są postawione na ostrzu noża i że przypominają one nawet czasy zimnej wojny. Kwestia ingerencji w wybory prezydenckie w 2020 roku była przekroczeniem Rubikonu. Zmiana na stanowisku gospodarza Białego Domu nie oznacza jednak zmiany twardego kursu wobec Kremla. Do starych i wciąż rezonujących na wzajemnych relacjach problemów, takich jak wspomniane wybory czy cyberataki (w tym tzw. sprawa Solar Winds), doszły kolejne (jak choćby uwięzienie Aleksieja Nawalnego czy konflikt izraelsko-palestyński). Prezydent Joe Biden nie zamierza spuszczać z tonu, choć w świat wysyła sprzeczne sygnały.
Nie będzie sankcji na Nord Stream 2?
Takim sygnałem może być chociażby rzekoma deklaracja podchwycona przez niemieckie media, jakoby amerykańska administracja nie chciała na razie nakładać sankcji na spółkę Nord Stream 2 i jej prezesa Matthiasa Warniga. To oznaka ustępstwa Bidena, który oficjalnie jest zdecydowanym przeciwnikiem gazociągu. Według amerykańskiej stacji CNN i portalu Axios prezydent USA nie chce zaostrzać konfliktu z Niemcami, ale pośrednio działa także na korzyść Rosji.
W podobnym tonie sprawę komentuje dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich Adam Eberhardt:
Republikanie już zdążyli skrytykować prezydenta Bidena za uleganie Rosji w sprawie Nord Stream 2. W podobnym tonie wypowiadają się w kontekście niedawnego ataku hakerskiego na największy amerykański rurociąg Colonial Pipeline. Ma za niego odpowiadać grupa hakerska z Rosji o nazwie DarkSide. Tutaj również pojawiają się głosy, że Biden mógł zareagować ostrzej wobec Kremla - a nawet i takie, że powinien wprowadzić kolejne sankcje.
- To jest przede wszystkim próba poukładania się z Niemcami i próba poprawy tych relacji. Oczywiście Rosji to odpowiada i jest to bardzo wyraźny też sygnał w stronę Rosji, że jednak Ameryka mimo twardej retoryki jest gotowa na jakieś ustępstwa - mówi Mateusz Piotrowski z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
W stronę stabilizacji?
Jeszcze przed spotkaniem Antony'ego Blinkena z Siergiejem Ławrowem, na marginesie Rady Arktycznej w stolicy Islandii Rejkjawiku, strona amerykańska podała, że będzie ono okazją do sprawdzenia, "czy można osiągnąć relacje z Moskwą, które będą bardziej stabilne i przewidywalne". Sam Ławrow jeszcze przed wyjazdem na Islandię zdążył się do tych słów odnieść. - Najwyraźniej podjęto decyzję, by zmierzać do stabilnych i przewidywalnych relacji z Rosją. Jeśli jednak chodzi o ciągłe i przewidywalne sankcje, to tego nie potrzebujemy. Potrzebujemy konkretnych działań, a nie słów, które słyszeliśmy już wiele razy - powiedział Ławrow.
Stosunki między oboma przywódcami i państwami pogorszyły się jeszcze w marcu, gdy Biden - niedługo po zaprzysiężeniu - nazwał Putina "zabójcą". Efektem tego był wyjazd ambasadora USA z Moskwy "na konsultację". Ambasador do tej pory nie wrócił na rosyjską placówkę. Między państwami trwa też dyplomatyczna wojna - zarówno Zjednoczone jak i Rosja odwołały ze swojego terytorium kilkunastu urzędników.
Przyszłość to Arktyka
Kością niezgody są też sprawy Arktyki. To właśnie tego chłodnego, choć z drugiej strony wciąż zapalnego, rejonu świata dotyczy spotkanie Rady Arktycznej. Rada Arktyczna to forum międzypaństwowe skupiające państwa z terytorium w Arktyce. W założeniu ma ono promować współpracę i integrację między jego członkami z udziałem rdzennej ludności i innych mieszkańców Arktyki. Często podejmowane są dotyczące zrównoważonego rozwoju ochrony środowiska i klimatu, ale siłą rzeczy nie unika się też politycznych odniesień.
Jak uważa Wojciech Łuczak ten region świata jest obecnie oczkiem w głowie Władymira Putina. - Arktyka, Arktyka i jeszcze raz Arktyka. Ona jest dla Putina bardzo ważna. W przyszłości kto będzie panował nad Arktyką, będzie dyktował warunki - mówi Wojciech Łuczak.
Rosja nie od dziś zgłasza roszczenia do wód Arktyki i próbuje ograniczyć żeglugę w regionie, m.in. wymagając od obcych statków uzyskania pozwolenia na przepłynięcie Północnej Drogi Morskiej. Chodzi o strategiczną rolę tego regionu i liczne surowce energetyczne (m.in. ropę i gaz ziemny) w jaki jest on bogaty. Do tego dochodzi wzmożona aktywność militarna Rosji w Arktyce. Odbudowywane są wojskowe bazy czy lotniska. To wszystko bardzo niepokoi Waszyngton, który także w kontroli nad Arktyką widzi wiele korzyści.
Co dalej?
- Bez wątpienia, fakt tej rozmowy to sygnał pozytywny - powiedział rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow na czwartkowym briefingu dla prasy. Wcześniej sekretarz stanu USA Antony Bliknen również zwracał uwagę na potrzebę dialogu, choć mówił także o dużych różnicach. - Nie jest tajemnicą, że wiele nas dzieli i jeśli Rosja będzie działać przeciwko nam, to odpowiemy słowem i czynem. Nie po to, żeby szukać konfliktu, ale by bronić naszych interesów - mówił Blinken. Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow powiedział jednak, że rozmowy były "konstruktywne" i że Rosja gotowa jest uporządkować kwestie, które pozostały po rządach poprzedniej administracji USA.
Spotkanie w stolicy Islandii Rejkjawiku miało być przetarciem szlaku na nowej ścieżce dyplomatycznej i przygotowaniem gruntu pod ewentualne spotkanie prezydentów USA i Rosji w czerwcu. Według Mateusza Piotrowskiego z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych zabrakło czegoś ważnego. - Wzmianki o dialogu NATO-Rosja, o przywróceniu tego mechanizmu. Strona amerykańska zapowiadała, że chciałaby do tego wrócić. To najważniejszy sygnał tego, co się nie pojawiło, a czego się jednak spodziewano, że zostanie nakreślone - zauważa ekspert.
Wcześniej prezydent USA Joe Biden wyraził chęć spotkania z przywódcą Rosji Władimirem Putinem podczas podróży do Europy w dniach 11-14 czerwca. Strona rosyjska nie odrzuciła zaproszenia, a przedstawiciele administracji obu państw pracują nad ustaleniem daty i miejsca ewentualnego spotkania. - Myślę, że jest duże prawdopodobieństwo, że do tego spotkania dojdzie. Stronie amerykańskiej na tym zależy, a sam Putin i jego środowisko dostrzegają szansę ugrania jeszcze czegoś więcej podczas takiego spotkania - kończy Mateusz Piotrowski.