USA: decyzja trybunału haskiego szansą dla Madeja?
Środowa decyzja trybunału haskiego, który potępił egzekucje obcokrajowców w USA, może okazać się pozytywna także dla polskiego przestępcy, skazanego na karę śmierci w Stanach Zjednoczonych uważają adwokaci Grzegorza Madeja.
01.07.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Haskie orzeczenie wskazuje na konieczność przestrzegania prawa międzynarodowego i praw zawartych w konwencji wiedeńskiej powiedział adwokat Madeja, skazanego na śmierć w Illinois za gwałt i zabójstwo.
W środę Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości potępił Stany Zjednoczone za wykonanie wyroku śmierci na dwóch obywatelach Niemiec. Kraj ten oskarżył USA o naruszenie elementarnych zasad prawa międzynarodowego. Nie poinformowano bowiem aresztowanych o przysługującym im prawie do pomocy konsularnej.
Dwóch Niemców bracia Karl i Walter LaGrand zostali skazani na śmierć w 1984 roku za zabójstwo amerykańskiego dyrektora banku w Arizonie. Wyroki wykonano w 1999 roku, mimo zalecenia trybunału w Hadze o wstrzymanie egzekucji do czasu rozstrzygnięcia sprawy.
Na decyzję haskiego trybunału oczekiwali obrońcy polskiego przestępcy. 7 lipca mija bowiem termin na złożenie wniosku o ponowne rozpatrzenie sprawy Madeja przez Sąd Najwyższy USA.
Sprawa, która była rozpatrywana w Hadze jest podobna do przypadku polskiego obywatela. 11 czerwca tego roku sad odmówił rozpatrzenia stanowiska Polski nie podając uzasadnienia. W ciągu miesiąca obrona przestępcy ma prawo jednak złożyć wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy. Termin ten mija właśnie 7 lipca. Strona polska ma nadzieję, że orzeczenie trybunału w Hadze będzie miało znaczenie przy ponownym procesie przed federalnym Sadem Najwyższym. Adwokat Madeja, Amar Bhachu z kancelarii w Chicago, poinformował, że dokumenty zostaną złożone 6 lipca.
41-letni obecnie Grzegorz Madej został skazany na karę śmierci w 1981 roku za zgwałcenie i zabójstwo mieszkanki Chicago Barbary Doyle. Obecnie czeka na wykonanie egzekucji w więzieniu w Pontiac w Illinois. Służby konsularne jak twierdzą dowiedziały się o sprawie polskiego obywatela dopiero 16 lat po jego skazaniu. W apelacji do Sądu Najwyższego USA Polska wskazała na naruszenie zasad prawa międzynarodowego. Przepisy zobowiązują bowiem do powiadomienia o toczącym się postępowaniu placówkę danego państwa. Tego amerykańskie organy ścigania nie zrobiły.
Wskazano również, że obrońca Polaka w czasie procesu w 1981 roku był początkującym prawnikiem i podczas postępowania sadowego popełnił wiele błędów. Mecenas Bhachu dodał, że decyzja trybunału w Hadze nie była dla niego zaskoczeniem, gdyż zobowiązania wynikające z konwencji wiedeńskiej nie mogą być omijane. Dzieje się tak według obrońcy polskiego przestępcy dzięki stosowaniu technicznych zabiegów i jest częste w Stanach Zjednoczonych. (pr)