USA‑Chiny: co zrobić z uciekinierami?
W Pekinie trwają amerykańsko-chińskie
rozmowy w sprawie losu azylantów, którzy w środę przedostali się
na teren konsulatu USA w Shenyangu na północnym
wschodzie Chin.
09.05.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Jak oświadczyła w czwartek rzeczniczka ambasady Stanów Zjednoczonych, sprawa w dalszym ciągu pozostaje nierozwiązana. Rzeczniczka potwierdziła, że wśród azylantów, którzy dzień wcześniej przeszli przez mur, otaczający konsulat USA w tym mieście w północno-wschodnich Chinach, znajdują się dwaj Północni Koreańczycy. Odmówiła odpowiedzi na pytanie, kim jest trzeci uciekinier.
W tym samym czasie kilku innych azylantów usiłowało wejść na teren japońskiego konsulatu w Shenyangu - zatrzymała ich jednak chińska policja. Incydent wywołał protest rządu w Tokio - w trakcie operacji policjanci chińscy weszli na teren japońskiej misji. Sam premier Japonii Junichiro Koizumie zabrał głos w tej sprawie, stwierdzając, że jego zdaniem Chiny pogwałciły konwencję wiedeńską na temat eksterytorialności placówek dyplomatycznych.
W ostatnim czasie w Chinach doszło do kilku innych przypadków wtargnięcia uciekinierów z Korei Północnej na teren placówek dyplomatycznych w Pekinie. Największa grupa - 25 Koreańczyków - schroniła się w marcu w ambasadzie Hiszpanii. Od tego czasu chińskie władze wprowadziły środki bezpieczeństwa wokół dzielnic dyplomatycznych w stolicy, kontrolując skrupulatnie także ruch na ulicach wokół ambasad.
Azylanci dotychczas bez większych problemów byli odsyłani do Korei Północnej. Tym razem Stany Zjednoczone podkreślają, że uciekinierów nie można z powrotem odsyłać do kraju, gdzie groziłyby im prześladowania.
W Chinach przebywa do kilkuset tysięcy uciekinierów z Korei Północnej. Większość z nich szuka tam przede wszystkim drogi, prowadzącej do Korei Południowej bądź krajów zachodnich. Większości z nich Chiny odmawiają statusu uchodźcy.(ck)