USA. Chaos w Białym Domu, Donald Trump w sporych tarapatach
Obrazki z Waszyngtonu zszokowały cały świat - w środowych zamieszkach w Kapitolu zginęły 4 osoby. Powietrze w stolicy USA gęstnieje - kolejni politycy z gabinetu Donalda Trumpa odsuwają się od prezydenta. Coraz głośniej wybrzmiewa także koszmar dla każdego prezydenta USA - impeachment.
Rutynowa procedura, w której amerykański Kongres oficjalnie potwierdza głosowanie Kolegium Elektorów, a tym samym wyniki demokratycznych wyborów prezydenckich, w tym roku przyniosła chaos. Wściekły tłum zwolenników Donalda Trumpa po wiecu urzędującego prezydenta wdarł się do Kapitolu - wskutek zamieszek zginęły 4 osoby. Część parlamentu jest zniszczona, a wiara w amerykańską demokrację mocno nadszarpnięta.
Po środowych wydarzeniach w Waszyngtonie Donald Trump wydaje się być osamotniony przez swoich stronników. Wspierający go w absolutnie każdej sytuacji senator Lindsey Graham oświadczył, że kończy swoją relację z republikaninem. - Nienawidzę tego, jak ta historia się kończy. Razem z prezydentem Trumpem mieliśmy wspaniałą podróż, ale nie możemy opóźniać wyników wyborów prezydenckich. Jeśli jesteś konserwatystą, to jest to najbardziej obraźliwa koncepcja na świecie, że jedna osoba może pozbawić praw wyborczych 155 milionów ludzi - mówił w Senacie polityk z Karoliny Południowej.
Donald Trump stracił także w oczach swoich najbliższych współpracowników w Białym Domu. Pierwsza odeszła Stephanie Grisham, która pełniła funkcję szefowej sztabu Pierwszej Damy USA (wcześniej pełniła funkcję dyrektora komunikacji Białego Domu). Wywołało to falę rezygnacji w Zachodnim Skrzydle. Do dymisji podał się Mick Mulvaney - specjalny wysłannik prezydenta do spraw Irlandii Północnej, a w przeszłości szef gabinetu prezydenta USA.
- Zadzwoniłem wczoraj wieczorem do sekretarza stanu Mike'a Pompeo i poinformowałem, że składam rezygnację. Nie mogę dłużej być w administracji, nie potrafię - przekazał w wywiadzie dla CNBC Mulvaney. - Rozmawiałem także z innymi osobami w rządzie i niektórzy z nich mówią wprost: zostajemy, ponieważ obawiamy się, co jeszcze gorszego może dokonać Donald Trump - dodał Mulvaney.
Zamieszki w USA. Dymisje w rządzie Donalda Trumpa i wymowne milczenie w mediach społecznościowych
Tuż po nim do dymisji podali się także: John Costello - zastępca sekretarza handlu ds. wywiadu i bezpieczeństwa oraz Ryan Tully - starszy dyrektor ds. europejskich i rosyjskich z Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Późnym popołudniem z funkcji sekretarza ds. transportu zrezygnowała Elaine Chao. Pikanterii dodaje fakt, że Chao przede wszystkim jest imigrantką, a także żoną wpływowego polityka Partii Republikańskiej - lidera senackiej większości Mitcha McConella.
Jak podkreślają media za Oceanem, w nadchodzących godzinach kolejne osoby mają składać swoje rezygnacje z administracji Donalda Trumpa. Aby zapobiec "ucieczkom" z tonącego statku, jakim od blisko doby jest amerykański rząd, urzędujący prezydent USA próbował załagodzić sytuację, oświadczając w nocy, że pokojowo przekaże władzę swojemu następcy - Joe Bidenowi. Jak ujawnia CNN, to oświadczenie nie było konsultowane z działem prasowym Białego Domu. Urzędnicy z Zachodniego Skrzydła przekazali stacji telewizyjnej, że to właśnie z mediów dowiedzieli się o wystąpieniu Trumpa.
Oświadczenie 45. prezydenta USA nie uspokoiło także samych polityków na Kapitolu. Na korytarzach parlamentarnych coraz głośniej wybrzmiewa zmora każdego "commander-in-chief" - 25 poprawka do Konstytucji USA. Po raz kolejny nad Donaldem Trumpem wisi widmo impeachmentu. Taką możliwość jako pierwsza ujawniła demokratka Ilhan Omar z Minnesoty. Jednak do tego, aby usunąć z urzędu prezydenta USA, konieczna będzie pomoc z drugiej strony. Oficjalnie niewiele osób z Partii Republikańskiej zamierza występować przeciwko Donaldowi Trumpowi, jednak "szable" na Kapitolu są skrzętnie liczone, a opór w środku GOP nadal rośnie.
Tymczasem Donald Trump od kilkunastu godzin konsekwentnie milczy. Właściciele największych platform społecznościowych - Twittera, Facebooka oraz Instagrama - zdecydowały się zablokować dostęp republikaninowi do jego kont w serwisach w obawie przed dalszą eskalacją napięć. W oficjalnym kalendarzu prezydenta USA codziennie od kilku dni widnieje napis "Donald Trump w ciągu dnia będzie przeprowadzał liczne rozmowy telefoniczne oraz spotkania". Nieoficjalnie republikanin jeszcze w czwartek ma nadać prezydencki "Medal Wolności" golfistom: Annice Sorenstam, Gary'emu Player'owi. Pośmiertnie wyróżnienie ma dostać także Babe Zaharias.
W tym samym momencie - zaledwie kilka przecznic od Białego Domu - powstaje w błyskawicznym tempie ogrodzenie. Mur ma ochraniać amerykański parlament przed ewentualnymi demonstracjami. - To jest płot, którego nie da się przeskoczyć, to jest płot, przez który demonstrantom na pewno nie uda się przedrzeć - ocenia korespondent TVN w Ameryce Marcin Wrona.