Urzędy nagrywają rozmowy telefoniczne z petentami bezprawnie?
Telefonując do Urzędu Miasta w Limanowej w woj. małopolskim, usłyszymy miły głos w słuchawce: "Informujemy,
że wszystkie rozmowy są nagrywane". Do tej pory z podobną sytuacją
spotykali się klienci wielu firm komercyjnych, m.in. banków. W
przypadku instytucji publicznych to nowość. Konstytucjonaliści
uważają, że jest to naruszenie prawa obywatela do prywatności -
pisze "Gazeta Krakowska".
09.06.2007 | aktual.: 09.06.2007 00:47
Pomysł rejestrowania połączeń przychodzących i wychodzących narodził się w Limanowej z początkiem kwietnia. Jego autorem jest burmistrz miasta, Marek Czeczutko. Bezpośrednią przyczyną była rozmowa telefoniczna, która wywołała nieporozumienie między petentem a urzędnikiem.
Dziś taka sytuacja nie będzie możliwa. W przypadku skargi burmistrz odsłucha taśmę, na której znajdzie prawdę- zauważa Halina Waktor, pracownica Urzędu Miasta w Limanowej. Jak dodaje, nagrywanie rozmów telefonicznych w jakimkolwiek urzędzie pociąga za sobą wiele korzyści zarówno dla petenta, jak i dla obsługującego go urzędnika. Każdy dzwoniący, po wysłuchaniu komunikatu oznajmującego o nagrywaniu rozmowy, zdaje sobie sprawę, że to, co powie, może być wykorzystane przeciwko niemu i świadczy o jego kulturze osobistej.
Eksperci od prawa konstytucyjnego uważają, że przeniesienie rozwiązań stosowanych przez firmy komercyjne na grunt instytucji publicznych jest niedopuszczalne. Twierdzą, że jest to naruszenie tajemnicy korespondencji. Władze Limanowej nie zgadzają się z tym, ponieważ, jak mówią, do urzędu dzwoni się tylko w sprawach urzędowych lub służbowych. Poza tym, dzwoniący zostają powiadomieni o fakcie nagrywania rozmowy. (PAP)