Uprowadzone przez znajomych, nakłaniane przez bliskich. Ciemna strona seksbiznesu

Uprowadzone przez znajomych, nakłaniane przez bliskich. Ciemna strona seksbiznesu

Uprowadzone przez znajomych, nakłaniane przez bliskich. Ciemna strona seksbiznesu
Źródło zdjęć: © PAP | Yui Mok
11.01.2019 18:42, aktualizacja: 11.01.2019 20:21

Znajomi, sąsiedzi, rodzina czy partnerzy. Osoby z otoczenia sprzedają kobiety do domów publicznych i nakłaniają do prostytucji. Tak miała zakończyć się historia 20-latki z okolic Płońska, którą porwał między innymi jej były partner. Dziewczyna uciekła, a porywacze usłyszeli zarzuty i trafili do aresztu.

Dramat 20-latki z okolic Płońska rozegrał się dwa dni temu. Dziewczyna została uprowadzona ze swojego domu, była przetrzymywana przez trzech mężczyzn i dwie kobiety. Jedna z nich miała 18 lat, a wśród porywaczy był również były chłopak 20-latki. Jak zeznała ofiara, to właśnie jej były partner chciał ją sprzedać do domu publicznego oraz miał dopuścić się gwałtu.

Porywacze usłyszeli zarzuty. W piątek sąd zastosował wobec nich areszt.

Nie zawsze jednak uprowadzanie na nierząd kończy się w taki sposób. Jak mówi nam Irena Dawid-Olczyk z Fundacji przeciwko handlowi ludźmi i niewolnictwu "La Strada", w przypadku pojawienia się aspektu seksualnego obwiniane są ofiary. - Dziewczyna, która wiele lat temu została porwana w Warszawie na Targowej zastanawiała się, czy to nie dlatego, że miała kołnierzyk z lisa i spódnicę nad kolano. One tak patrzą. To jest problemem. One myślą, że to one w jakiś sposób zawiniły. Zawsze - twierdzi Dawid-Olczyk.

- Oskarża się je, że nie uciekają. Pamiętam sytuację, kiedy dziewczyna została porwana i umieszczona w mieszkaniu na pierwszym piętrze. A potem w czasie zeznań sędzia krzyczała na nią, że mogła uciec. A ona nie mogła nawet oddychać bez pozwolenia. Była obwiniana, że się na to zgodziła, bo nie uciekła - dodaje.

"To, że się kogoś zna, o niczym nie świadczy"

Takie osoby są sprzedawane do domów publicznych między innymi przez osoby z otoczenia. - To, że się kogoś zna, to o niczym nie świadczy. Pamiętam taką sprawę, gdzie do Niemiec wysłał dziewczynę jej sąsiad. Znał ją od dziecka, ona mówiła do niego wujku. Była samotną matką. Mówił jej, że będzie sprzątać - opowiada ekspertka.

Często osoby, które "rekrutują" do domów publicznych, najpierw wchodzą w relację ze swoją ofiarą. - Są lokale, w których nastolatki przesiadują. Każda szkoła średnia ma ulubioną kafejkę. Tam pojawia się dziewczyna, elegancka, wszystko ma drogie i rzekomo jest absolwentką tej szkoły i im bardzo imponuje. A później mówi im, że może je zabrać na imprezę. Tam jest dużo alkoholu i innych substancji. One budzą się rano, nie pamiętają za bardzo, co się działo, a na poduszce są pieniądze. Kobiety są bardzo dobrymi rekruterkami - dodaje.

Dawid-Olczyk podkreśla, że to równie trudna grupa. - Kobieta poznała w kawiarni miłego faceta i poszła z nim na randkę, a później on ją nakłonił do prostytucji. Zgodziła się, bo ścigała go mafia za długi, a ona go kochała. Będzie uważała, że musi skłamać, bo jako osoba nieporwana nie będzie poważnie traktowana. A ona tak samo nie chciała jak ta, którą ktoś siłą wsadził do samochodu - tłumaczy.

Do prostytucji zachęcać mogą też sami członkowie rodziny. - Są sytuacje, w których młoda dziewczyna utrzymuje rodzinę z prostytuowania się i najważniejszy jest moment, kiedy pierwszy raz jej matka przyjmie od niej pieniądze. Pamiętam dziewczynę, która pracowała na kamerkach, wagarowała, miała 17-lat. Została skierowana przez Sąd rodzinny do placówki. Jej matka chciała ją zabrać na weekend mówiąc, że tęskni. A później powiedziała jej: słuchaj, twój brat nie ma butów na zimę, ogarnij się, komputer jest. Matka jeszcze piła za jej pieniądze. Nastolatki w seksbiznesie jako żywicielki rodzin mają w niej bardzo dobrą pozycję. Są na piedestale - mówi Dawid-Olczyk.

Nie chcą, ale nie widzą innego rozwiązania

Są też kobiety, które zdecydowały się zarabiać w seksbiznesie, bo nie widziały innego wyjścia. - Nie chciały, ale nie wiedziały, jak inaczej na przykład wyjść z długów. Jedna z kobiet zeznała na procesie o handel ludźmi, że to jak w sklepie rybnym, najgorzej śmierdzi na początku. To jest coś, na co się godzisz, chociaż wcale nie chcesz - wyjaśnia nasza rozmówczyni.

- Mężczyźni są szaleni, że płacą za ten seks tak dużo. I skutki później są takie, że kobiety chcą zarabiać. Dzwoni do nas klient, dziewczyna w agencji mu powiedziała, że nie chce tego robić. Pyta czy La Strada jej pomoże. Tylko trzeba jej zapewnić zarobki na poziomie 7 tysięcy złotych, bo ona jest do tego przyzwyczajona - opowiada Dawid-Olczyk.

Fundacja "La Strada" od 23 lat oferuje pomoc, konsultacje i intwerwencje pokrzywdzonym kobietom. - Nie jesteśmy przeciwko prostytucji, ale uważamy, ze każdy powinien mieć wolność wyboru - podsumowuje Irena Dawid-Olczyk.

Z fundacją można skontaktować się dzwoniąc na numer 22 628 99 99.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (32)
Zobacz także