Unijny "szczyt pod wysokim napięciem"
Przywódcy 25 państw Unii Europejskiej zebrali się w Brukseli, aby zastanowić się nad dalszymi losami unijnej konstytucji i porozumieć się w sprawie budżetu UE na lata 2007-2013. Komantatorzy nazywają spotkanie "szczytem pod wysokim napięciem".
W czwartek w debacie plenarnej przywódców na pierwszy ogień poszła konstytucja - oczekuje się, że po jej odrzuceniu przez Francuzów i Holendrów szczyt da państwom członkowskim więcej czasu na "refleksję" i zrezygnuje z przewidzianego terminu zakończenia ratyfikacji do października 2006 roku. Tymczasem w kuluarach zażarcie spierano się o pieniądze. Dlatego dla komentatorów jest to "szczyt pod wysokim napięciem".
Tuż po przyjeździe kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder wyraził wątpliwość, czy szczyt zdoła wypracować kompromis w sprawie wspólnego budżetu. Stosowna dawka sceptycyzmu jest na miejscu - powiedział. Także dla premiera Szwecji Goerana Perssona "rozbieżności są zbyt wielkie", aby można się było porozumieć w kwestii budżetu.
Polska komisarz UE Danuta Huebner, która odpowiada za politykę regionalną Unii, powiedziała tuż przed szczytem, że trzeba zrobić wszystko, aby ta decyzja została podjęta w czerwcu. Jak podkreśliła, jeżeli się te dyskusje zakończą w czerwcu, to Polska będzie wielkim wygranym debaty budżetowej. Takie jest też stanowisko reprezentującego Polskę na szczycie premiera Marka Belki.
Zdaniem polskich polityków i dyplomatów, każdy kompromis oparty na propozycjach przewodniczącego Unii Luksemburga zapewni Polsce w latach 2007-2013 dostęp co najmniej 60 mld euro unijnych funduszy "na czysto" (po odjęciu składki członkowskiej). Obecny na szczycie minister ds. europejskich Jarosław Pietras powiedział, że po wszystkich obliczeniach wyjdzie nam, że otrzymujemy (...) cztery złote za każdą złotówkę wpłaconą do wspólnego budżetu, czyli dwa razy więcej niż obecnie.
Przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso zaapelował, aby wszystkie kraje "uczyniły wysiłek". Do tego samego namawia Luksemburg, który w tym miesiącu kończy półroczne przewodnictwo UE. By skłonić do kompromisu najbogatsze kraje, które chcą ograniczyć swoje wpłaty do wspólnej kasy, zaproponował budżet UE w wysokości 868 mld euro (1,053% dochodu narodowego brutto UE) w ciągu siedmiu lat. Pierwotny projekt Komisji Europejskiej mówił o bilionie (1000 mld) euro.
Schroeder uznał propozycję Luksemburga za "całkiem rozsądną", chociaż niewystarczającą. Dla Holandii jest ona "absolutnie nie do przyjęcia".
Oczekujemy nowej propozycji - powiedział holenderski minister ds. europejskich Atzo Nicolai na kilka godzin przed rozpoczęciem szczytu.
Premier Holandii Jan Peter Balkenende jeszcze raz podkreślił w Brukseli z niezadowoleniem, że jego kraj pozostaje największym płatnikiem netto do budżetu UE w przeliczeniu na mieszkańca.
Ale największą przeszkodą w osiągnięciu porozumienia był sprzeciw Wielkiej Brytanii wobec propozycji ograniczenia rokrocznego zwrotu części jej składki.
Holandia liczy się z tym, że jej pozycja w UE jest osłabiona po odrzuceniu przez Holendrów unijnej konstytucji. Kryzys po francuskim i holenderskim referendum był w czwartek pierwszym tematem szczytu. Premier Luksemburga Jean-Claude Juncker zaproponował zamrożenie procesu ratyfikacji na 9-12 miesięcy. Barroso poparł tę koncepcję. Przywódcy chcą jednak zostawić wolną rękę tym krajom, które wolą kontynuować rozpoczętą ratyfikację i nie boją się, że ich społeczeństwa "zarażą się" niechęcią Francuzów i Holendrów do unijnej konstytucji.
Premier Szwecji Goeran Persson przewiduje, że ratyfikacja konstytucji UE zostanie odłożona na później.
Myślę, że wiele krajów, które planują referenda, poinformuje o ich odłożeniu - oświadczył Persson na spotkaniu z dziennikarzami w przerwie obrad unijnego szczytu w Brukseli. Zapowiedział też, że i Szwecja odłoży ratyfikowanie unijnej konstytucji; miał tego dokonać w grudniu szwedzki parlament.
Na szczycie w Brukseli przywódcy unijni rozważają m.in., czy ogłosić formalną przerwę w procesie ratyfikacji konstytucji, odrzuconej w referendach przez Francuzów i Holendrów.